Rok w najlepszej lidze świata. "Musimy znaleźć złoty środek"
Trefl Gdańsk nie gra o medale, ale to najchętniej oglądana drużyna PlusLigi, która jest najlepszą siatkarską ligą świata. Przyczyna jest prosta - "lwy" grają w ERGO ARENIE, największym ligowym obiekcie. W ostatnim ligowym meczu w tym roku Trefl Gdańsk, który jest jedenasty w tabeli podejmie PGE GiEK Skrę Bełchatów (niedziela, godz. 20:30), a o ocenę kończącego się roku zapytaliśmy najważniejsze osoby w Treflu: prezesa Dariusza Gadomskiego, trenera Mariusza Sordyla i kapitana Lukasa Kampę.
Siatkarze nie mają wytchnienia nawet w święta. W najbardziej na północ wysuniętym siatkarskim rodzynku PlusLigi, którym jest Trefl Gdańsk drużyna miała dosłownie dwa dni wolnego, by w piątek wrócić do zajęć i szykować się do ostatniego meczu w roku - rywalem w niedzielę 29 grudnia o godz. 20:30 będzie PGE GiEK Skra Bełchatów.
- Zostaliśmy w Gdańsku, szkoda czasu i stresu na podróż do Niemiec na dwa dni. Świąteczny czas spędziliśmy w czwórkę, z żoną i dwoma synami. Gdy zrobiło się ciemno poszliśmy na spacer, gdy wróciliśmy w magiczny sposób prezenty były już pod choinką. To ważne dla moich dzieci, my z żoną mamy już wszystko. Niemieckie święta różnią się od polskich tym co jest na stole, wiem że Polacy spędzają wiele dni, by przygotować wigilijne potrawy, myśmy poszli w prostotę - wurst i frytki. Potem razem oglądaliśmy razem "Grincha", bardzo udany świąteczny czas - mówi nam Lukas Kampa, kapitan i rozgrywający Trefla Gdańsk.
- Jak każdy mam swoje polskie, świąteczne tradycje rodzinne, które kontynuuję od kiedy wyprowadziłem się z domu. To było niezmienne nawet gdy byłem daleko - w Katarze, we Francji czy w Turcji, zawsze na stole pojawiał się barszcz kiszony, żur kiszony i karp. To są trzy rzeczy, które towarzyszą mi zawsze - przyznaje Mariusz Sordyl, który od bieżącego sezonu jest trenerem Trefla Gdańsk. Szkoleniowiec wrócił do PlusLigi po 13-letniej przerwie.
Nieco po połowie sezonu zasadniczego "gdańskie lwy" mają identyczną odległość od miejsc spadkowych jak i od play-off, po osiem punktów. Trefl jest w swoistym czyśćcu - w połowie drogi pomiędzy niebem i piekłem. Trenera Sordyla wiele lat nie było w polskiej siatkówce ligowej, dlatego ma skalę porównawczą, czy coś go zaskoczyło w najlepszej lidze świata?
- Szczerze mówiąc to nie bardzo. Trzeba pracować jak w każdym innym miejscu, na pełnych obrotach. Wciąż optymistycznie patrzę na to, co się dzieje. Myślałem, że będzie zdecydowanie trudniej. Dobrze się odnaleźliśmy pomimo różnych zawirowań w pierwszej rundzie. Oczywiście mogło być lepiej, równie dobrze mogliśmy punktów wyszarpać mniej - przyznaje szkoleniowiec Trefla Gdańsk. Prezes Dariusz Gadomski nie był do końca zadowolony ze współpracy z poprzednim trenerem Igorem Juriciciem. Patrząc czysto matematycznie - lepsze okazało się wrogiem dobrego. Z Chorwatem Trefl był dwa razy szósty na ligowej mecie, dziś jest jedenasty.
Trefl Gdańsk 29 grudnia o godz. 20:30 podejmie PGE GiEK Skrę Bełchatów
- Jest nowy sezon i nowa drużyna. Pamiętajmy, że nie ma już z nami Kewina Sasaka, Mikołaja Sawickiego, Patryka Niemca, Jordana Zaleszczyka itd. Niektórzy mówili, że tamte szóste miejsca były nieco na wyrost, trener Juricić zrobił dużo dobrego dla naszego klubu, ale przyszedł czas zmiany, jest nowy szkoleniowiec, który ma swój pomysł, ja wiedzę efekty jego pracy. Nie jest łatwo, bo ten sezon jest specyficzny, PlusLigę opuszczą aż trzy drużyny, są stres i nerwy. Mam nadzieję, że jak najszybciej zapewnimy sobie stabilną pozycję. Wierzę, że jak najczęściej będziemy grać w pełnym zestawieniu, bo cały czas ktoś nam wypada ze składu. Jeżeli zdrowie dopisze, jestem przekonany, że dużo szybciej będziemy mogli spać spokojnie - mówi Gadomski.
W sporcie mówi się, że jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Dwa dni przed wigilią, "gdańskie lwy" podjęły Bogdankę LUK Lublin z Wilfredo Leonem w składzie. W sportowym Trójmieście było głośno o tym meczu, pojawiło się sporo, bo aż 5200 kibiców, tymczasem te zawody nie miały historii. Goście zmietli Trefla z planszy, szczególnie w dwóch pierwszych setach, łatwo wygrywając 3:0.
- Lublin prezentuje styl, który dla nas jest bardzo niewygodny. Jest to podobny sposób gry do prezentowanego przez drużynę z Olsztyna. To były dwie najbardziej dotkliwe porażki w dotychczas rozegranych meczach, w elemencie zagrywki rywal postawił nam bardzo wysokie wymagania. W meczu z Lublinem widzieliśmy, że na trybunach jest wielu widzów, czuliśmy wielkie wsparcie kibiców i atmosferę, która jest wokół tego spotkania. To było mało przyjemne dla zgromadzonych, być świadkiem meczu, kiedy dajemy z siebie wszystko, natomiast przeciwnik jest lepszy - przyznaje Mariusz Sordyl.
Podobnego zdania jak trener w sprawie diagnozy problemu, jest kapitan drużyny "lwów", Lukas Kampa:- Nie da się ukryć, że mamy problem, gdy po drugiej stronie siatki jest drużyna, która mocno zagrywa. W miarę dobrze radziliśmy sobie z zagrywką Leona, ale gorzej było z serwisem Marcina Komendy. Mieliśmy sporo problemów i czasem tak jest w tym sezonie, że się staramy, ale rywal jest silniejszy i trzeba to zaakceptować - przyznaje Kampa, który gra już 11 rok w Polsce, poprzednio w Czarnych Radom i Jastrzębskim Węglu i teraz czwarty sezon w barwach Trefla, ale nigdy nie walczył o utrzymanie.
- Przed sezonem wiedziałem, że prawdopodobnie tak będzie wyglądał ten sezon. I trzeba z tym żyć i pracować. Czy trener jest spokojny o utrzymanie Trefla w elicie?- Myślę jedynie o każdym kolejnym spotkaniu i to jest najważniejsze. To się nie zmienia od początku sezonu, obojętnie czy rywalem są Suwałki, Katowice czy Jastrzębie. Nie myślimy o tym, że mamy trzy ostatnie zespoły w tabeli u siebie i wygrana z nimi wystarczy do utrzymania. Mamy kalendarz, który jest dla nas przyjazny, ponieważ większość spotkań w pierwszej rundzie rozegraliśmy na wyjeździe, teraz gramy większość w Gdańsku. To też ma spore znaczenie i jestem przekonany, że nasza gra pozwoli nam ugrać punkty nie tylko potrzebne do utrzymania, ale również do tego, by zbliżyć się do strefy, która walczy o play-off - wyjaśnia Mariusz Sordyl.
Obserwując obecne rozgrywki samo narzuca się pytanie - kiedy drużyna Trefla Gdańsk będzie grała w PlusLidze o wyższe cele niż utrzymanie tudzież udział w play-off? Grając na takim obiekcie jak ERGO ARENA, w takim mieście jak Gdańsk nie wypada nie mieć jak najwyższych ambicji.
- To czy będziemy grać o coś więcej w przyszłych latach to pytanie nie do końca do mnie. Gdyby to było takie proste, że tego chcemy i oczekujemy to tak - ja się pod tym podpisuję. Natomiast nie wiem jak będzie wyglądać zespół, ja chcę żeby był jak najlepszy. Dzisiaj jasno chcę powiedzieć, że najważniejsze jest to, co się dzieje aktualnie i to, co jest przed nami. Mamy jeszcze do rozegrania 13 spotkań to jest najważniejsze w tym momencie - mówi nam Mariusz Sordyl.
- Mamy piękną halę, to wielka zasługa naszego marketingu, że umie przyciągnąć kibiców. To codzienna praca od wielu lat, cieszę się, że nowe osoby, które są z nami, kontynuują dzieło poprzedników i mają swoje nowe, fajne pomysły. Kiedy zagramy o medale? Nic na to nie poradzimy, że finanse w siatkówce tak bardzo przyspieszyły. Gdy zaczynałem, stawki były całkiem inne niż dzisiejsze. Mówi się w przestrzeni przecież publicznej ile zarabiają najlepsi zawodnicy, nas na takich nie stać. Można ileś lat próbować różnymi sposobami bić się z nimi, ale przychodzi ten moment, że ktoś zarabia ileś razy więcej, dlatego po 20 punkcie ręka mu nie zadrży. Cieszę się, że przy Treflu pojawiła się firma Energa, która dała nam uspokojenie i stabilizację finansową. Cieszę się, że jest firma Trefl, miasto Gdańsk i wielu nowych partnerów prywatnych, którzy się pojawili przy naszym klubie. Dalej małymi kroczkami będziemy nasz budżet budować, żeby był jak największy - mówi Dariusz Gadomski, prezes Trefla Gdańsk.
Przed "lwami" ostatni mecz w tym roku. Rywalem w niedzielę 29 grudnia o godz. 20:30 będzie PGE GiEK Skra Bełchatów.
- Z całym szacunkiem dla Bełchatowa, ale są w naszym zasięgu. Musimy zagrać inaczej niż z Lublinem. Pokazaliśmy wcześniej w meczu z Gorzowem, że jesteśmy w stanie wygrać i przetrzymać razem trudne momenty na boisku. Nie można powiedzieć, że w tym sezonie jest już wszystko jasne i bezpieczne, przede wszystkim w domu u nas musimy grać o pełną pulę. Ta druga runda to dla nas będzie, nie chcę powiedzieć, że łatwiejsza, ale inaczej wyglądać, starczy spojrzeć na mapę, żeby wiedzieć dlaczego - mówi kapitan Lukas Kampa, który igrzyskami olimpijskimi w Paryżu zakończył wieloletnią karierę w reprezentacji Niemiec.
- Jestem wdzięczny, że mogłem skończyć karierę w reprezentacji w ten sposób. Marzyłem, żeby skończyć z medalem, było blisko. Musi mi starczyć, że udało się raz zagrać na Igrzyskach. Dla mnie to jest naprawdę świetna końcówka - kończy rozgrywający Trefla Gdańsk.
Lukas Kampa to najstarszy zawodnik "lwów", jednym z najmłodszych i najbardziej obiecujących jest Aleks Nasewicz. 21-letni atakujący miał już świetne momenty w poprzednim sezonie, w tym nie może się do końca odnaleźć i przełamać. A szkoda, bo od kilku lat porównuje się go do Mariusza Wlazłego, najlepszego siatkarza PLS, który zresztą jest koordynatorem ds. przygotowania psychologicznego w gdańskim klubie.
- Myślę, że na dziś porównując go do Wlazłego robimy mu krzywdę. Aleks był przez pół roku wyłączony z gry w siatkówkę przez uraz kręgosłupa. To jest młody chłopak, który dysponuje potencjałem, natomiast nie ma drogi na skróty i musi przejść etap treningowo-doświadczeniowy i to się dzieje. Aleks w każdym meczu dostaje szanse i buduje swoje doświadczenie i zachowanie w różnych sytuacjach. On potrzebuje czasu i cierpliwości, potrzebuje zaangażowania i koncentracji na tym, co jest ważne, aby się rozwijać i on z miesiąca na miesiąc będzie zawodnikiem lepszym. A gdzie może dojść? To już zależy od niego, w jaki sposób będzie koncentrował się na tym co jest ważne - mówi nam Mariusz Sordyl, trener Trefla Gdańsk.
Tyle o ligowych ostatkach. Jest jeszcze jedna rzecz, która gryzie siatkarskich kibiców, tych zatwardziałych i od święta. To wyścig ligowych zbrojeń, sezon transferów co roku rusza wcześniej, niektóre ruchy na kolejny sezon są już zaklepane w październiku czy listopadzie, a przecież rozgrywki wtedy dopiero wtedy ruszają.
Według nieoficjalnych jeszcze informacji w kolejnych rozgrywkach skład Trefla Gdańsk w kolejnym sezonie będzie mocno przemeblowany.
- Zgadzam się, to jest chore, że w połowie rozgrywek już wiemy, kto będzie gdzie grał w przyszłym sezonie - przyznaje prezes Gadomski. - Na najbliższym spotkaniu w gronie prezesów PlusLigi będziemy starali się znaleźć złoty środek, żeby choć trochę kwestię uregulować, żeby karuzela transferowa na kolejny sezon nie ruszała tak wcześnie. Trzeba to mądrze ująć w regulaminach to po pierwsze, a po drugie, nawet ważniejsze - kluby muszą zdać sobie sprawę, że droga na skróty to tak naprawdę oszukiwanie samych siebie. To my sami rozpoczynamy ten wariacki pęd w pozyskiwaniu i przepłacaniu zawodników. Jestem dobrej myśli, że tak samo jak wpisaliśmy w regulamin, że po stronie zawodnika jest prowizja dla menadżera tak samo da się opanować ten bezsensowny wyścig zbrojeń - kończy optymistycznie Dariusz Gadomski, który od ośmiu lat jest prezesem zarządu Trefla Gdańsk.