Horror Lamparda na White Hart Lane
Frank Lampard przeżył horror po zakończeniu powtórzonego ćwierćfinału Pucharu Anglii. Gdy wraz z kolegami z Chelsea Londyn cieszył się na murawie White Hart Lane po zwycięstwie nad Tottenhamem Hotspur 2:1, został zaatakowany przez kibica gospodarzy.

Mężczyzna probował uderzyć pomocnika "The Blues" i reprezentacji Anglii, ale mu się to nie udało. Chwilę potem został obezwładniony przez służby porządkowe i wyprowadzony z murawy.
- Zobaczyłem gościa i po prostu uciekłem. On nie powinien znaleźć się na murawie. W tym meczu było dużo emocji, ale powinniśmy mieć możliwość celebrowania zwycięstwa ze swoimi kibicami - powiedział Lampard.
- To mogło zakończyć się gorzej. Po końcowym gwizdku służby porządkowe może trochę się zdrzemnęły, ale nie mogły raczej przewidzieć, że ktoś skoczy na murawę i będzie gonił mojego zawodnika - stwierdził Jose Mourinho, menedżer Chelsea. - W przyszłości muszą być jednak na takie rzeczy przygotowani - dodał.
- To nie są obrazki, jakie chciałoby się oglądać, ale co ja mogę poradzić? Nie jestem odpowiedzialny za bezpieczeństwo na stadionie. Mogę zrozumieć rozgoryczenie naszych fanów, jednak takie rzeczy nie powinny się zdarzać - powiedział Martin Jol, szkoleniowiec Tottenhamu.
Londyńska policja poinformowała, iż ten kibic został zatrzymany za wtargnięcie z podejrzeniem napaści. Podobnie stało się w przypadku drugiego fana "Kogutów", który także pojawił się na murawie. Jemu postawiono tylko zarzut wtargnięcia.
AFP/INTERIA.PL
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje