Czwartek 26 października stał pod znakiem zmagań w europejskich pucharach. Swoje mecze rozgrywały drużyny grające w Lidze Europy, a z perspektywy polskiego kibica, szczególnie interesująco zapowiadała się rywalizacja w grupie D, gdzie swoje mecze rozgrywa Raków Częstochowa. Mistrzowie Polski nie prezentują się ze zbyt okazałej strony, widocznie odstając od reszty stawki. Szczególnie istotne znaczenie w kontekście układu sił w tej grupie miało starcie pomiędzy Atalantą Bergamo, a Sturmem Graz. Tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego to ekipa z Włoch przewodziła stawce, mając na swoim koncie komplet sześciu punktów. Sturm oprócz wyjazdowego zwycięstwa z mistrzami Polski, w pierwszym spotkaniu musiał uznać wyższość portugalskiego Sportingu CP. Już od pierwszych minut stało się jasne, że obie ekipy podeszły do tego starcia niezwykle zmotywowane, bo zarówno Sturm, jak i Atalanta za wszelką cenę starały się narzucić rywalom swój styl gry. Po początkowej przewadze gospodarze, do głosu zaczęli dochodzić goście, którzy pragnęli napocząć rywala i otworzyć wynik spotkania. Jak wiadomo, piłka nożna jest niezwykle przewrotna i potrafi bezlitośnie weryfikować wszystkie, nawet te najbardziej ambitne plany. Potwierdziło się to w 13. minucie, kiedy to Sturm w perfekcyjny sposób sfinalizował szybką akcję. Piłkę w polu karnym otrzymał Alexander Prass, który mocnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Ta po drodze odbiła się jeszcze od jednego z defensorów i zaskoczyła kompletnie bezradnego Juana Musso. Stracona bramka nie podziałała zbyt motywująco na podopiecznych Gian Piero Gasperiniego, którzy nie mieli pomysłu na rozmontowanie dobrze grającej defensywy austriackiego zespołu. Włoska ekipa w pewnym momencie oddała inicjatywę i mogła tego gorzko pożałować. W 24. minucie gospodarze mogli powiększyć swoje prowadzenie, jednak tym razem znakomitą paradą popisał się golkiper Atalanty, który perfekcyjnie obronił strzał głową oddany przez Jona Gorenca Stankovicia. W tym wypadku jedynie niebagatelne umiejętności golkipera przesądziły o tym, że na tablicy wyników w dalszym ciągu widniał rezultat 1:0. Ku rozpaczy miejscowych fanów, niewykorzystane sytuacje zemściły się w 34. minucie, kiedy to Atalanta doprowadziła do wyrównania. Tym razem swoimi umiejętnościami popisał się niezawodny Luis Muriel, który wybiegł do świetnie zagranej piłki, a następnie oddał mocny strzał ze skraju pola karnego. Bramkarz nie miał najmniejszych szans na odpowiednią reakcję i chwilę później był zmuszony wyciągać piłkę z siatki. Trener Rakowa zaskoczył przed meczem ze Sportingiem. Wyjawił swój plan, ambitne słowaAtalanta zwęszyła krew i bardzo szybko przejęła inicjatywę, spychając graczy Sturmu do głębokiej defensywy. Zmasowane ataki przyniosły pożądany skutek w samej końcówce pierwszej odsłony, kiedy to Jon Gorenc Stanković pechowo zagrał piłkę ręką w polu karnym. Sędzia początkowo nie brał do siebie protestów zawodników, jednak szybko otrzymał niezbędny sygnał na słuchawkę. Ostatecznie po weryfikacji VAR wskazał na jedenasty metr, niemal natychmiast uciszając cały stadion. Do piłki podszedł Luis Muriel, a następnie pewnym strzałem zmylił Kjella Scherpena. Chwilę później arbiter gwizdnął po raz ostatni, zapraszając piłkarzy oby ekip do szatni na zasłużoną przerwę. Co za walka Sturmu Graz. Atalanta wypuściła zwycięstwo w samej końcówce Jak można się spodziewać, bramka do szatni lekko podłamała graczy Sturmu, którzy nieco bojaźliwie wyszli na drugą połowę. Jak się okazało, zemściło się to kilka minut później, kiedy to za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał środkowy pomocnik, Stefan Hierlander. Kapitan powiedział to wprost, co za słowa o Marku Papszunie. Poszło o kadrę Zasłużone prowadzenie, a także przewaga jednego zawodnika sprawiły, że goście nieco zwolnili tempo, skupiając się na konstruowaniu swoich akcji w ataku pozycyjnym. Zbyt mało ambitne podejście do dalszej fazy meczu, podopiecznych Gian Piero Gasperiniego sprawiło, że gospodarze zwietrzyli swoją szansę. Podobnie, jak pod koniec pierwszej połowy, tym razem gracz Atalanty zagrał piłkę rękę w polu karnym. Sędzia ponownie nie zauważył nieprawidłowości w pierwszym tempie, jednak przy pomocy VAR podjął właściwą decyzję, wskazując na wapno. Skutecznym egzekutorem tego stałego fragmentu był Toni Horvat, który pewnym strzałem umieścił piłkę w siatce, wprawiając miejscowych fanów w stan euforii. Jak się okazało było to ostatni akcent tego emocjonującego spotkania. Remis 2:2 sprawił, że Atalanta pozostała liderem grupy D, mając na swoim koncie 7 "oczek". Z kolei Sturm z czteroma punktami utrzymał trzecią lokatę. Tuż przed nimi plasuje się Sporting CP z takim samym dorobkiem, a stawkę zamyka Raków Częstochowa.