Borussia przez cały sezon uzależniona od Polaków
Hat-trick Roberta Lewandowskiego, asysta i wywalczony karny Kuby Błaszczykowskiego, i w końcu asysta Łukasza Piszczka - w finale Pucharu Niemiec Borussia Dortmund była taka jak przez cały sezon - uzależniona od Polaków i bezdyskusyjnie lepsza od Bayernu.

Sezon Bawarczyków
To miał być sezon Bayernu i Gomeza, którzy na początku miażdżyli rywali jak taran. W Bundeslidze i w Champions League. Doszło do tego, że zaledwie po sześciu kolejkach straciło wszelki sens stawianie na tytuł dla Bawarczyków, bo trudno było na tym cokolwiek zarobić. Szanse Borussii bukmacherzy oceniali jak 1-10, reszta rywali z Bundesligi nie liczyła się w wyścigu. Kiedy w Premier League biły się dwa Manchestery, w Primera Division Real i Barca, a w Serie A Juventus i Milan, wyglądało na to, że najważniejsze rozstrzygnięcia w Bundeslidze zapadną lada dzień.
Wtedy Borussii udało się jednak udowodnić, że rozgrywki w Niemczech nie muszą być "monologiem" Bayernu. Po sześciu kolejkach obrońca tytułu był na 11. miejscu z ośmioma punktami straty do liderujących Bawarczyków, od tamtej pory zdobył jednak aż o 16 pkt więcej od kolosa z Monachium! Imponująca passa bez porażki drużyny Kloppa trwała aż do ostatniej, 34. kolejki.
Wróćmy jednak do pytania: czego miał się uczyć napastnik reprezentacji Niemiec od Polaka? Kiedy Mario Gomez nie zdobywa goli, jego wkład w grę Bayernu jest niezbyt imponujący, tymczasem Lewandowski potrafi zrobić wiele dla drużyny daleko od pola karnego. Wychodzi do piłek, umie je przetrzymać, zagrać do tyłu, z czego rozwija się kontratak. Lub wygrać pojedynek główkowy, jak przy bramce na 3-1 w finale Pucharu Niemiec, kiedy wyskoczył wyżej od rywala, zagrał do Kagawy, by potem błyskawicznie ruszyć w pole karne, zanim obrona złożona z gwiazd reprezentacji Niemiec zdążyła pojąć tragizm sytuacji.
Lewandowski niczym "Superman" działał szybciej, niż obrońcy Bayernu myśleli. Okazał się dla nich nieuchwytny, jak upiór, albo przybysz z innej planety. W końcówce spotkania nie wytrzymał tego gracz tak utytułowany, jak Bastian Schweinsteiger "wycinając" Polaka na środku boiska. Nie był to akt agresji, raczej bezsilnej wściekłości wobec zawodnika myślącego i działającego w innym wymiarze. Ile można znosić upokorzenia? Bawarczycy czuli, że tydzień przed finałem Champions League, krajowy rywal obala mit ich nieskończonej potęgi.
Wygrywa Borussia
Od wspomnianego, jesiennego spotkania, w którym Borussia pobiła Bayern na Allianz Arena, a Lewandowski dał lekcję gry Gomezowi, dwie najlepsze niemieckie drużyny mierzyły się ze sobą jeszcze dwa razy. Za każdym razem, tak w boju decydującym o mistrzostwie na Signal Iduna Park, jak we wczorajszym finale Pucharu Niemiec faworytem był Bayern. Nawet cztery kolejne zwycięstwa Borussii nad Bawarczykami nie przekonały ekspertów, dla których klub z Monachium jest a priori poza wszelką konkurencją. Łatwo było znaleźć argumenty, skoro Bawarczycy szykują się do zajęcia europejskiego tronu, a Borussia była ostatnia w swojej grupie Ligi Mistrzów.
Spójrzmy jednak na bilans dwóch ostatnich meczów najlepszych drużyn Bundesligi, on dobitnie rozprawiają się z mitem o bezdyskusyjnej przewadze Bayernu. To były dwa zwycięstwa Borussii z różnicą bramek 6-2! Lewandowski zdobył w nich cztery gole, Gomez ani jednego. Tymczasem zapytajcie dowolnego kibica w Europie, on nawet dziś jeszcze raz powtórzy, że monachijczycy są lepsi od dortmundczyków, a Gomez przewyższa Lewandowskiego. Przyzwyczajenie przemawia silniej niż fakty. A fakty są takie, że Borussia i Lewandowski królowali w Bundeslidze i to w sposób bezapelacyjny. Grali lepiej, piękniej i skuteczniej niż ucieleśnienie doskonałości niemieckiej.
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje