Kurator Wojciech Cygan rządzi GKS-em od 1 kwietnia. Został powołany przez sąd na wniosek prezydenta Katowic. Poprosili o to sami członkowie stowarzyszenia. W tym czasie samorząd miejski wsparł klub kwota 495 tysięcy złotych, a gminna spółka Katowickie Wodociągi na mocy umowy sponsorskiej przekazała 200 tys. zł. "Sytuacja klubu nadal jest bardzo zła. I to nie jest tak, że mamy gdzieś schowane 3 - 4 miliony, tylko nie wiemy na co najpierw je wydać. Zakończony niedawno audyt potwierdził, że istnieje zadłużenie. Jego poziom nie odbiega znacząco od tego, czego się spodziewałem, czyli kwoty na poziomie około 3,5 mln złotych. Dzięki poparciu miasta wychodzimy na prostą, a finiszem tych działań będzie powstanie spółki akcyjnej. Najważniejsze jest teraz zorganizowanie ostatnich dwóch meczów ligowych na naszym stadionie, potem spotkania z potencjalnymi inwestorami" - powiedział kurator podczas otwartej debaty z udziałem kibiców. Obawy co do przyszłości spółki wyraził Marek Szczerbowski, katowicki radny i dyrektor Stadionu Śląskiego. "Brakuje długofalowej strategii. Nawet stadion GKS jest w Chorzowie i organizując tu imprezę, trzeba prosić o zgodę prezydenta tego miasta. Co z tego, że będzie spółka. Za rok o tej porze będzie też pukała do drzwi miasta. Tylko innych" - przekonywał. "Nic takiego się nie zdarzy. Nowy podmiot nie będzie wyciągał ręki po żadne budżetowe pieniądze. Natomiast projekt nowego stadionu już jest, zostanie wkrótce upubliczniony, bo tym obecnym obiektem żadnemu inwestorowi nie zaimponujemy" - wyjaśnił naczelnik wydziału sportu katowickiego magistratu Sławomir Witek. O ten stadion dopytywali się kibice, chcący po pierwsze mieć wpływ na jego wygląd, po drugie - domagający się zwiększenia widowni ponad planowanych 15 tysięcy miejsc. "Po co? Wystarczy. A jak będzie mecz GKS z Ruchem Chorzów to i tak trzeba będzie grać na Stadionie Śląskim. Po to kończymy przecież ten stadion na 55 tysięcy ludzi" - argumentował Szczerbowski. "Moim zdaniem miasto powinno zapewnić +fundament+ funkcjonowania klubu. Bez tego nie da rady. Ten model się sprawdza w innych miejscach. Hamulcem dotąd był brak zaufania do nas ze strony władz miejskich. Teraz, po wprowadzeniu kuratora jest inaczej" - stwierdził członek stowarzyszenia GKS Piotr Hyla. Inwestorzy, którzy "wejdą" do nowej spółki będą musieli poradzić sobie z długiem, którego nie zdąży spłacić klub. Na razie katowiccy piłkarze zajmują 6 miejsce w tabeli pierwszej ligi. GKS był już spółką, kiedy w 2005 spadł z ekstraklasy. Wtedy stojący na skraju bankructwa klub przejęło... stowarzyszenie. Kiedy latem 2005 GKS SSA żegnał się z ekstraklasą miał długi szacowane na 6 mln złotych, mimo drakońskich oszczędności wprowadzonych wcześniej przez prezesa Piotra Dziurowicza. Ta pierwsza spółka powstała przed sezonem 1997/98, co miało dać - jak wtedy zapowiadano - nowy impuls do rozwoju klubu. Po spadku pięć lat temu katowiczanie nie dostali licencji pierwszoligowej i tylko dzięki decyzji PZPN nie musieli zaczynać rozgrywek w "B" klasie tylko w czwartej lidze. Drużynę od spółki przejęło stowarzyszenie założone przez kibiców. Prezesem został były zawodnik, trener i dyrektor sportowy - Jan Furtok, który odszedł z klubu w czerwcu 2009.