Fatalny wypadek na ORLEN 79. Rajdzie Polski. Kibice wściekli, rajdowiec komentuje kontrowersję
Do poważnego wypadku na odcinku specjalnym Wieliczki 1 doszło z udziałem rumuńsko-austriackiej załogi Bogdan Cuzma/Ilka Minor (Skoda Fabia RS) podczas ORLEN 79. Rajdu Polski. Przy dużej prędkości, zaraz za hopą, kierowca z impetem uderzył w ważący około 400 kilogramów balot, wypełniony słomą. Siła uderzenia była tak duża, że pełniący funkcję zabezpieczającą element (uniemożliwiający zawodnikom cięcie zakrętów) rozpadł się w drobny mak, a przód samochodu został mocno zniszczony. Na szczęście samej załodze nic poważnego się nie stało i o własnych siłach opuściła rajdówkę.

Chwilę wcześniej służby zabezpieczające trasę na tym odcinku były zmuszone by poprawić balot, ponieważ zawadziła o niego jedna z jadących załóg. Już wtedy część kibiców głośno pokrzykiwała w stronę osób funkcyjnych, uważając, że ciężki element został za bardzo wypchnięty na drogę.
Niestety chwilę później, dokładnie w tym samym miejscu, doszło do zdarzenia, właśnie z udziałem Cuzmy i Minor. Załoga pokonała hopę, by za moment wpaść w balot i poważnie rozbić samochód, który wypadł na prawą stronę drogi. Na szczęście fani znajdowali się w wystarczająco bezpiecznej odległości i mimo nerwów na początku, okazało się, że nikt postronny nie ucierpiał.
Niektórzy sympatycy rajdów mieli jednak znów używanie, zarzucając konkretnie jednej z osób funkcyjnych, że popełniła błąd odnośnie balotu. Na tym etapie jednak nie sposób rozsądzić, czy faktycznie doszło do istotnego przewinienia. - Mam to nagrane i tak nie zostawię sprawy, bo przez źle ustawiony balot załoga została skasowana, a naprawa tak uszkodzonego samochodu będzie kosztowała masę pieniędzy - denerwował się jeden z mężczyzn.
ORLEN 79. Rajd Polski. Rafał Kwiatkowski komentuje wypadek Cuzmy i Minor
Nieco inaczej sprawę na tym etapie przedstawia Rafał Kwiatkowski, który również pojawił się nieopodal trasy. Jeszcze wczoraj sam rywalizował w Rajdzie Polski, jednak błąd popełniony na odcinku kwalifikacyjnym sprawił, że miał poważny wypadek i walka dla niego dobiegła końca.
Swoją wypowiedź zaczął od ważnej uwagi. - Balot istotnie był dwa razy poprawiany, a ja nie stałem dostatecznie blisko, by dokładnie zobaczyć, czy służby od zabezpieczenia trasy ustawili go dokładnie w tym samym miejscu - powiedział Kwiatkowski, a następnie przedstawił swoją optykę na wypadek.
- Ewidentnie było widać, że zawodnik najechał bardzo szybko na ten zakręt, a zgodnie z zapoznaniem i książką balot za tym szczytem miał być. I był. Moim zdaniem to zdecydowanie była wina kierowcy, który po prostu z dużo większą prędkością niż powinien, najechał na szczyt. A w zasadzie można powiedzieć, że nie skręcił, bo tam jest zakręt zaraz za szczytem, przez co z hopy wyleciał centralnie na balot - ocenił krakowianin.
Nagraniem z chwili wypadku dysponuje również Interia. W materiale widać wyraźnie, że kierowca popełnił spory błąd i po skoku znalazł się zbyt blisko prawej krawędzi drogi, wypadając ostatecznie poza obręb trasy.
Artur Gac












