Aleksandra Płocińska przed rokiem została mistrzynią Polski w biegu na 1500 metrów. Pojechała na mistrzostwa świata, gdzie odpadła w eliminacjach na tym dystansie. Teraz 24-latka awansowała po raz pierwszy w karierze do finału mistrzowskiej imprezy. Znalazła się w gronie 12 najlepszych zawodniczek Europy. Zwrot ws. Polki w ME, niesłusznie wyrzucona. Zaskakująca decyzja, jest szansa Zaskakujący styl Polki Płocińska dokonała tego w stylu, jakiego nikt się nie spodziewał. Prowadziła bowiem przez niemal cały bieg. Na finiszu została wyprzedzona przez rywalki i musiała kontrolować miejsce, bo do finału awansowało sześć pierwszych zawodniczek i żadna z czasami. - To moje prowadzenie ani trochę nie było zamierzone. Taktyka była zupełnie inna. Miałam się trzymać pierwszej szóstki. Wyszło jednak tak, że wyszłam pierwsza. Wtedy nie miałam wyboru, tylko musiałam dyktować tempo. Nie narzucałam jednak szalonego, bo wiedziałam, że mam dobrą końcówkę - powiedziała Płocińska. Koszmar Sofii Ennaoui. "Moje życie nie kończy się na lekkoatletyce" Finał biegu na 1500 metrów zaplanowany jest na niedzielę (9 czerwca) na godz. 22.40. Nie zobaczymy w nim ani Martyny Galant, ani Sofii Ennaoui. Ta ostatnia w czasie biegu nabawiła się kontuzji, ale ukończyła rywalizację. Nigdy nie ma dobrego momentu na kontuzję, ale ten jest fatalny. Dwukrotna medalistka mistrzostw Europy, a także finalistka mistrzostw świata i olimpijska, nie ma bowiem kwalifikacji na igrzyska w Paryżu. - Sport nauczył mnie bardzo dużo pokory i cierpliwości. Dlatego spokojnie podchodzę do tego, co się stało. Wiem też, jaką pracę wykonałam, więc przed sobą będę na pewno rozliczona. Nie jest to jednak dla mnie komfortowa sytuacja, bo od lat przyzwyczaiłam wszystkich i samą siebie do innych startów. Każdy jednak ma lepsze i gorsze momenty, a moje życie nie kończy się tylko na lekkoatletyce - przyznała 28-latka. Z Rzymu - Tomasz Kalemba, Interia Sport