Klaudia Kardasz po raz ostatni w finale mistrzowskiej imprezy startował w 2018 roku. Wówczas w Berlinie zajęła czwarte miejsce, a wygrała Paulina Guba. W porannych eliminacjach w Rzymie Kardasz, która w tym roku pchnęła już ponad 18 metrów, uzyskała dziewiąty wynik - 17,76 m. Tym samym wystąpi w wieczornym finale i już zapowiedziała, że będzie chciała pchnąć poza granicę 187 m. Dramat Polki, bezwzględni sędziowie. Koniec marzeń w ME, jest decyzja ws. protestu Klaudia Kardasz po sześciu latach w finale mistrzostw Europy Najlepsza w eliminacjach była Szwedka Fanny Roos - 18,70 m. - Można powiedzieć, że plan na poranek został wykonany, bo jestem w finale. Wprawdzie chciałam pchnąć ponad 18 metrów, ale to się nie udało, choć w pierwszej spalonej próbie było blisko - powiedziała Kardasz. Dla niej piątek będzie szalenie wyczerpującym dniem. Dlatego nie poświęciła nam zbyt wiele czasu. To jednak zrozumiałe. Wszak późnym wieczorem wystąpi w finale, a dzień rozpoczęła bardzo wcześnie. Kardasz w tym roku pchnęła 18.05 m, a jej rekord życiowy wynosi 18,63 m. - Jestem w naprawdę bardzo dobrej dyspozycji. Tylko muszę poczuć stres. Wieczorem liczę na dobre pchnięcie - zakończyła i popędziła do hotelu. Druga z naszych reprezentantek Zuzanna Maślana zajęła 20. miejsce - 16,22 m. Dla 20-latki, która w tym roku pchnęła ponad 17 m, to był debiut w imprezie tej rangi. - Było wiele różnych emocji. Na pewno było sporo stresu. Spodziewałam się lepszego wyniku, ale niestety ten sezon nie do końca układa się po mojej myśli. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku uda mi się pchać trochę dalej - powiedziała Maślana. Z Rzymu - Tomasz Kalemba, Interia Sport