Najlepszy czas półfinałów uzyskał Amerykanin Christian Coleman. Halowy mistrz świata i rekordzista glonu (6,34 sek. - przyp. TK) sprzed sześciu lat pokonał dystans 60 metrów w czasie 6,43 sek. Wyrównał tym samym najlepszy w tym roku wynik na świecie, jaki należał do jego rodaka Noaha Lylesa. To właśnie on uzyskał drugi czas półfinałów, uzyskując 6,47 sek. Obaj od wielu tygodni mocno się nakręcają, a teraz będą faworytami w finale. Polki zapłaciły wysoką cenę, próbowały "się sprzedać". I nagle czar prysł Czas na wielki finał. Dwóch faworytów biegu na 60 m Trzeci czas półfinałów uzyskał Jamajczyk Ackeem Blake - 6,51 sek. Zaraz za nim z identycznym czasem, co do tysięcznej części sekundy, 6,52 sek. uplasowali się Kameruńczyk Emmanuel Eseme i Kenijczyk Ferdinand Omanyala. Ten pierwszy ustanowił rekord kraju. Stawkę finalistów uzupełnili: Włoch Chituru Ali - 6,53 sek., Szwed Henrik Larsson - 6,55 sek. i Japończyk Shuhei Teda - 6,56 sek. W eliminacjach Coleman też był najszybszym zawodnikiem z czasem 6,49 sek. Tylko jemu udało się złamać granicę 6,50 sek. Drugi czas uzyskał Omanyala - 6,52 sek. Gorszy od niego o 0,002 sek. był Tada, który ustanowił rekord kraju. Zawodnika z Afryki na finiszu znosiło na lewą stronę i nawet przekroczył linię, ale jeśli nie przeszkadzał nikomu, a tak właśnie było w tej sytuacji, to nie było mowy o dyskwalifikacji. Lyles uzyskał szósty czas eliminacji - 6,57 sek. Z rywalizacji odpadł mistrz Europy z Belgradu Włoch Samuele Ceccarelli, który miał dopiero 33. wynik - 6,77 sek. Polacy nie startowali. Drobna kolizja i stało się najgorsze. Forma Polaka szła w górę, został smutek