Czegoś takiego jeszcze nie było, rekordowy finał. Liderka tabel odpadła
Eliminacje skoku o tyczce pań podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu zakończyły się niecodzienną sytuacją. Po raz pierwszy w historii do finału tej konkurencji zakwalifikowało się aż 20 zawodniczek, choć sędziowie próbowali nakłonić tyczkarki do dalszej rywalizacji, żeby zmniejszyć tę liczbę. Nic nie wskórali. Wielką niespodzianką jest, że z zawodów odpadła już Molly Caudery, liderka tegorocznych tabel.

Do poniedziałkowych eliminacji skoku o tyczce przystąpiło 30 zawodniczek podzielonych na dwie grupy. Minimum kwalifikacyjne wynosiło 4,70, ale taka wysokość nie była potrzebna.
11 tyczkarek skoczyło bowiem 4,55, a dziewięć kolejnych zakończyło, mając wcześniej w pierwszej próbie 4,40. W finale teoretycznie powinno się znaleźć 12 pań, brakowało więc jednej zawodniczki.
Sędziowie rozmawiali z dziewiątką, która już zakończyła teoretycznie starty o rozwiązaniu tej sytuacji, prawdopodobnie proponując swoistą dogrywkę, czego nie ma jednak w regulaminie, jednak nic nie wskórali, a tym samym do finału dostało się pierwszy raz w historii igrzysk aż 20 pań.
Są nimi: Włoszki Roberta Bruni i Elisa Molinarolo, Australijka Nina Kennedy, Szwajcarka Angelica Moser, Czeszka Amalie Švabikova, Finki Elina Lampela i Wilma Murto, Kanadyjka Alysha Newman, Greczynka Aikaterini Stefanidi, Amerykanka Katie Moon, Nowozelandka Eliza McCartney, które skoczyły 4,55, oraz Francuzki Ninon Chapelle i Marie-Julie Bonnin, Niemka Anjuli Knaesche, Nowozelandki Olivia McTaggart i Imoge Ayris, Greczynka Ariadni Adamopoulou, Wenezuelka Robeilys Peinado, Norweżka Lene Onsrud Retzius i Słowenka Tina Šutej, które osiągnęły 4,40.
Największą niespodzianką był fakt, że do finału nie zakwalifikowały się Brytyjki - Caudery i Holly Bradshaw.
Liderka światowych tabel poza konkursem
Ta pierwsza była najlepsza w tym sezonie w halowych mistrzostwach świata, a także jest liderką tegorocznych tabel - 4,92, co jest siódmym wynikiem w historii. Zaczęła jednak eliminacje od 4,55 i nie zaliczyła już pierwszej wysokości, czyli nie została sklasyfikowana. Potem pozostało jej tylko ocierać łzy.
Natomiast Bradshaw, brązowa medalistka z poprzednich igrzysk, za drugą próbą poradziła sobie z wysokością 4,20, ale już na 4,40 trzy razy strąciła, co również doprowadziło ją do płaczu.
"Jestem zdruzgotana" - przyznała 32-letnia zawodniczka.
"Wiedziałam, że to moja ostatnia szansa. Zostało mi jeszcze kilka konkursów, więc jestem kompletnie rozbita" - dodała Bradshaw.
Finał w tek konkurencji zostanie rozegrany 7 sierpnia.















