Górnik Zabrze w niedzielę rozegra ligowy mecz z Lechem Poznań. Początek spotkania w niedzielę o godz.18.30. Paweł Czado: Przed wami trudny mecz Lechem. Czego pan się spodziewa po tym spotkaniu? Bartosch Gaul: - Dużej jakości indywidualnej. Rywal to piłkarsko bardzo dobrze ułożona drużyna. Wiemy, że mają intensywne tygodnie za sobą, ale i też przed sobą. Lech ma jednak szeroką kadrę, która jest wyrównana. Na niektórych pozycjach wiemy kogo wystawią, na innych nie. W centrum to dobrze poukładany zespół, szybcy skrzydłowi dysponują dobrym dryblingiem, choćby Skóraś. Napastnicy potrafią utrzymać się przy piłce. Na pewno będziemy musieli uważać na ich kontry. Górnik Zabrze chce podnieść się po słabym meczu ze Śląskiem Wrocław Po ostatnim przegranym meczu ze Śląskiem był pan bardzo rozczarowany? Dużo czasu poświęciliście na jego analizę? - Na każdą analizę zawsze potrzebujemy dużo czasu, bo nawet kiedy mecze są dobre w naszym wykonaniu, to też mu się przyglądamy. To był chyba pierwszy tak słaby mecz, który rozegraliśmy. Pierwsza połowa była rzeczywiście fatalna, wręcz najsłabsza w okresie w jakim tutaj jestem. Powodów można znaleźć wiele, brać pod uwagę analizę indywidualną, analizę taktyczną [obrońca Kryspin Szcześniak mówi dziś, że to był najgorszy mecz w jego wykonaniu odkąd gra w Górniku, przyp. aut.] CZYTAJ TAKŻE: Ze Śląskiem Górnik rozegrał najsłabszy na razie mecz w tej rundzie W dwóch poprzednich meczach straciliście siedem bramek. Czy pan wie co trzeba zrobić żeby było inaczej? - To też już analizowaliśmy. Śląsk Wrocław miał dużo więcej sytuacji bramkowych. Aż tyle bramek nie powinniśmy jednak dostać. Zabrakło szczęścia w niektórych sytuacjach. Była kontuzja Rafała Janickiego, który jest dla nas ważną postacią, wartościowym piłkarzem i zawodnikiem. Brakuje nam go. Błędy? Nie wiem jak wytłumaczyć, że we Wrocławiu mieliśmy aż tyle fatalnych pomyłek. W ostatnich tygodniach chwalili nas, że potrafimy się utrzymać przy piłce i rzadko ją tracimy, teraz było inaczej. Dalej nad tym pracujemy, nie zamierzamy zmieniać sposobu treningu z tygodnia na tydzień. Jeśli chodzi o zgranie obrony, to mamy przecież drużynę, która nie jest jeszcze tak długo ze sobą, jak choćby Śląsk. Niektórym kibicom brakuje cierpliwości, zdaję sobie z tego sprawę: ja też chciałbym to jak najszybciej zmienić, Tak łatwo się to nie uda, rytm meczowy to nie rytm treningowy. Zawodnicy potrzebują czasu żeby się zaaklimatyzować. Rozmawiałem ostatnio z kierownikiem drużyny, mówił, że Jesus Jimenez też nie od razu się w Górniku zaaklimatyzował, potrzebował trochę więcej tego czasu. Fakt, że Lech grał w czwartek w europejskich pucharach nie ma żadnego znaczenia Macie w tej chwili dwa punkty nad strefą spadkową. Jak drużyna na to reaguje? - Nie jestem za tym żeby panikować w takich sytuacjach. Drużyny, które są za nami i przed nami mają mecz więcej rozegrany. W Śląsku była panika, wygrali z nami i są w środku tabeli. W ostatnich latach też tak było, że na problemy rozwiązywały się choćby w rundzie wiosennej. Panikowaniem żadnego problemu nie udało się dotąd rozwiązać, przynajmniej mnie się nie udało (uśmiech). Próbuję więc utrzymać spokój. Trzeba pracować codziennie i konsekwentnie. Można spodziewać się, że w meczu z Lechem obrona i bramkarz będą mieli co robić. Czy tak nastawia pan drużynę na ten mecz? - Lech rzeczywiście oddaje dużo strzałów, ma wiele dośrodkowań i dryblingów. Na pewno trudno będzie ich utrzymać daleko od naszej bramki. CZYTAJ TAKŻE: Cóż za konkurs! Przyjdź na stadion i wygraj tonę węgla Czy fakt, że Lech w czwartek grał pucharowy mecz z Hapoele Beer Szewa ma dla was jakieś znaczenie? - Musimy przede wszystkim patrzeć na siebie. Lech jeśli gra w pucharach to tylko korzysta, to pozytywne. Mają tylu zawodników do zmiany, że na pewno się nie osłabiają. W Górniku Zabrze nie ma obecnie prezesa i dyrektora sportowego. Czy wcześniej w karierze spotykał się pan z takimi wyzwaniami? - Kiedy zaczynałem pracę w Górniku kilka miesięcy temu, sytuacja była inna, nikt się nie spodziewał, że prezesa zabraknie. Zdecydowałem się na ten klub i pracuję z pasją, piłka to dla mnie pasja. Nie jest tak, że przychodzą do klubu tuż przed treningiem, a zaraz po spieprzam do domu żeby mieć dużo czasu. Pracujemy nad tym żeby drużyna była coraz lepsza, musimy rozwiązywać takie sytuacje. Kiedy brakowało nam ludzi to niektóre kwestie rozwiązywaliśmy z Romanem Kaczorkiem [szefem skautów, przyp. aut.]. Nie marudziliśmy, rozwiązywaliśmy problemy, tak chcemy działać. Poprawy nie da się zrobić sprintem, raczej maratonem i na to trzeba się nastawić. rozmawiał i notował: Paweł Czado