- To jest prywatna idea Igi. Ona sama wpadła na ten pomysł. Potem nasza firma PR-owa to wszystko przygotowała. Z tym wydarzeniem nie ma nic wspólnego żadna organizacja tenisowa - powiedział ojciec zwyciężczyni tegorocznego Roland Garrosa, Tomasz Świątek. Burza braw na Roland Garros dla Świątek po słowach o Ukrainie Iga Świątek już w pierwszych dniach po inwazji Rosji na Ukrainę bardzo jasno okazała solidarność z ofiarami tej wojny. - Chcę przekazać moje wsparcie dla wszystkich ludzi, którzy cierpią na Ukrainie. Oglądanie tych obrazków jest dla mnie bardzo emocjonalne. Nie wyobrażam sobie, że coś takiego może dziać się w kraju obok mnie - powiedziała po rozegranym 26 lutego finale turnieju w Dausze w Katarze, w którym pokonała Anett Kontaveit 6:2, 6:0. Mocniejszym echem odbiły się jej słowa po Roland Garrosie. - Bądźcie silni, wojna wciąż trwa - wystąpiła z apelem do Ukraińców po swoim zwycięstwie w turnieju. - Liczyłam na to, że od mojej przemowy w Dausze sytuacja się poprawi. Cały czas w to wierzę. Staram się wspierać Ukrainę - dodała. Po tym wystąpieniu na korcie Philippe’a Chatriera otrzymała burzę braw, a kibice wstali z miejsc. Pomysł pojawił się w marcu Wspierając równocześnie Ukrainę (do dziś gra ze wstążką w barwach Ukrainy na czapeczce) Świątek miała w planach przeprowadzenie wielkiej akcji, z której dochód byłby przeznaczony na pomoc ofiarom wojny. Swojemu otoczeniu pomysł zgłosiła w marcu. I zaczęły się działania. W czerwcu, już podczas Wimbledonu, tenisistka ogłosiła oficjalnie o tenisowym evencie "Iga Świątek i Przyjaciele dla Ukrainy", w którym wystąpią oprócz niej: Agnieszka Radwańska, Serhij Stachowski, najlepszy polski junior Martyn Pawelski oraz Elina Switolina w roli sędziny i Andrij Szewczenko jako gość specjalny. WTA i ATP w sprawie wojny działają "po swojemu" Wydarzenie ma charakter nieoficjalny. Nie pomaga żadna organizacja tenisowa WTA ani ITF. Zarówno one jak i ATP do sprawy wojny podchodzą "po swojemu". Są to jedne z nielicznych organizacji sportowych, które pozwoliły na start zawodnikom z Rosji i Białorusi, choć nazwy i flagi krajów zostały usunięte z metryczki zawodników. Co więcej, WTA i ATP bardzo surowo potraktowały organizatorów Wimbledonu, karząc ich za niedopuszczenie rosyjskich i białoruskich sportowców do tegorocznego turnieju. Zdecydowały się też nie przyznawać punktów za start w Wimbledonie. - Uważam, że powinna być większa determinacja wobec tego co się dzieje. Dobrze powiedziała o tym Magda Fręch, która czuje się pokrzywdzona tym, że nie dostała punktów za Wimbledon. Dlaczego zawodnicy mają cierpieć z tego powodu, że WTA i ATP nie dają punktów za Wimbledon? To niesprawiedliwe. Gdyby te punkty przyznawano, to i Magda i Maja Chwalińska i Katarzyna Kawa zrobiłyby ogromny skok w rankingu - powiedział Tomasz Świątek. Olgierd Kwiatkowski