Czeski trener Słowaków Vladimir Vujtek odchodzi z reprezentacji. Mimo braku awansu do ćwierćfinału, Słowacy awansują na IO do Pyeong Chang, jeśli Białoruś nie zdobędzie medalu na MŚ. W związku z tym, że Białoruś w pierwszym wtorkowym meczu pokonała Norwegię 3-2, Słowacy grali z USA tylko o honor, bo do ćwierćfinału awansowali z Grupy B właśnie Białorusini. Dla mistrzów świata z 2002 r, czy wicemistrzów z 2012 nie jest to codzienna sytuacja - zakończyć udział w turnieju MŚ poza najlepszą "ósemką". Czeska myśl szkoleniowa autorstwa Vladimira Vujtka nie sprawdziła się naszym południowym sąsiadom. Słowacy dominowali, ale już w 3. min nadziali się na kontrę, po której sędzia sprawdzał, czy Steve Moses nie zdobył gola. Okazało się, że Jan Laco obronił. Za moment nie było żadnych wątpliwości. Spod niebieskiej linii nastrzelił John Moore, a stojący tuż przed Lacą Ben Smith zachował się jak na prawdziwego rekina przystało (gra w San Jose Sharks) - delikatnie zmienił tor lotu krążka i ten wpadł pod parkanem Lacy. Bardzo szybko wyrównać mógł Marian Gaborik, ale nie trafił do siatki z najbliższej odległości, na dodatek, za moment za uderzanie powędrował do boksu kar. "Jankesi" pokazali, że nie warto ich faulować. Pomysłowo rozgrywali "zamek", aż pod bramkę zapuścił się obrońca Set Jones i pięknym strzałem z nadgarstka pod poprzeczkę podwyższył na 2-0, wysyłając jednocześnie do bazy Lacę, dla którego udział w tym meczu skończył się po czterech minutach i 11 sekundach. Między słupkami bramki Słowaków pojawił się bohater meczu z Rosją - Julisz Hudaczek. W 9. min mogło być 3-0, ale 18-latek z University of Michigan - Dylan Larkin trafił w słupek! Słowacy odgryźli się dopiero w 16. min, lecz krążek po uderzeniu z klepy Michala Sersenia niczym muchę złapał Connor Hellebuyck. Za moment, po swoistym bilardzie, "guma" przypadkowo trafiła do Richarda Panika, który jednak nie trafił na bramkę. Amerykanie byli i tak groźniejsi. Kontra Nicka Bonino mogła zamknąć I tercję trafieniem pod poprzeczkę, lecz Hudaczek rakiem szczęśliwie obronił. Dawniej byłoby to nie do pomyślenia, żeby trzeci garnitur USA górował nad Słowacją i technicznie, i siłowo. Z pewnością Słowację stać na lepszą postawę, nawet w tym zestawie, bez Zdena Chary, Mariana Hossy czy Jaroslava Halaka. Zaledwie 27 sekund II tercji potrzebowali "Jankesi" do strzelenia trzeciego gola. Anders Lee z Newy York Islanders zmylił Hudaczka, stojąc tuż przed bramką, po uderzeniu z dystansu Justina Faulka. Rozległy się pierwsze gwizdy ośmiu tysięcy Słowaków, którzy zdominowali publiczność w CEZ Arenie. W tym momencie można się było delektować grą Amerykanów bardziej niż pałaszowaniem ptasiego mleczka, ale piękno hokeja polega m.in. na tym, że drugi zespół może wrócić z dalekiej podróży. Taki powrót zaliczyli w tym meczu Słowacy, którzy w 11 minut doprowadzili od stanu 0-3 do prowadzenia 4-3. Przy remisie 3-3 ci sami, którzy gwizdali, rozbujali arenę skacząc i śpiewając: "Kto nie skacze ne ni Slovak, hop, hop, hop!" i w tym samym momencie - po pięknym podaniu przez środek lodowiska Dominika Graniaka - w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Milan Bartovicz ze Slovana Bratysława, zwiódł Hellebuycka na bekhend i pięknie podniósł krążek, strzelając na 3-4. Jako pierwszy bramkarza USA pokonał "Król" z Los Angeles Kings - Marian Gaborik, który zmienił tor lotu krążka po wstrzeleniu Andreja Meszarosa w przewadze liczebnej. Później wielkim szczęściarzem był obrońca Koszyc - Adam Janoszik, który zapuścił się pod bramkę, uderzył lekko z bekhendu, lecz krążek wpadł do siatki tylko dlatego, że pechowo trafił w niego łopatką Brock Nelson. Wyrównał uderzeniem z bekhendu do pustej bramki kolega klubowy Arona Chmielewskiego - Vladimir Dravecky. Doprowadzenie od 3-0 do 3-4 przez Słowaków to nie był koniec roller-coastera, w jaki zamienił się ten mecz. W końcowych sekundach II odsłony wyrównał sprowadzony zza oceanu przed tym meczem napastnik Minnesoty - Charlie Coyle w dobrze znany "Jankesom" sposób: zmienił tor lotu krążka po strzale z dystansu Zacha Redmonda. Juliusz Hudaczek, gdyby był nawet robotem, nie zdążyłby zareagować. Na początku III tercji doszło do przepychanek i lekkich bójek. Nie wytrzymał czołowy obrońca USA Torey Krug, którzy rzucił się na Libora Hudaczka. Do akcji wkroczyli pozostali gracze. Sędziowie uznali, że aktywniejsi w rozrabianiu byli Słowacy, bo USA grały w przewadze po tym zajściu, ale J. Hudaczek przetrwał bez straty bramki. W 55. min Amerykanie kontrowali w dwóch na jednego, ale J. Hudaczek zatrzymał parkanami krążek po strzale Coyle’a, natomiast kijem obronił w sytuacji sam na sam ze Steviem Mosesem. Juliusz Hudaczek wytrwał bez straty gola w końcówce, zapewniając swemu zespołowi dogrywkę. W niej wyraźnie lepsi byli znowu "Jankesi". Na 28 sekund przed końcem dogrywki spod bandy wypalił pod poprzeczkę 18-latek Jack Eichel i J. Hudaczek był bez szans! USA - Słowacja 5-4 po dogrywce (2-0, 2-4, 0-0; 1-0) Bramki: 1-0 Ben Smith (2:36 Moore, Arcobello), 2-0 Set Jones (4:11 Lewis, Eichel w przewadze), 3-0 Anders Lee (20:27 Faulk, Bonino), 3-1 Gaborik (26:29 Dravecky, Meszaros w przewadze), 3-2 Adam Janoszik (30:36 Gaborik Sersen), 3-3 Vladimir Dravecky (36:27 Dżaloga, Kopecky), 3-4 Milan Bartovicz (38:22 Graniak), 4-4 Charlie Coyle (39:08 Redmond), 5-4 Jack Eichel (64:32). USA: Hellebuyck (Campbell) - Faulk (A), Krug, Bonino, Coyle, Lee - Jones, Reilly, Smith, Vesey, Arcobello - Murphy, Moore jr., Eichel, Lewis (A), Nelson - Redmond, Moses, Larkin, Hendricks (C), Morin Słowacja: Laco (4:11 J. Hudaczek) - Graniak (A), Meszarosz, Gaborik, Surovy, L. Hudaczek - Mikusz, Dżaloga, Tatar, Viedensky, Miklik - Jurczina, Sersen, Bartovicz, Bliżniak, Luszniak - Janoszik, Baranka, Dravecky, Kopecky (C), Panik. Kary: 10 oraz 12 min. Widzów: 8 812 tys. Z Ostrawy Michał Białoński