"Kot", "prawdziwy killer" - takimi określeniami ocenił grę Lewandowskiego dziennik "Marca". Piszczek dokonał niemożliwego, czyli w drugiej części gry, odciął od piłki Cristiano Ronaldo, sam wykonując kawał dobrej roboty w ofensywie. Obaj Polacy potwierdzili swoją eksponowaną pozycję w europejskiej piłce. Rozczarowany porażką Xabi Alonso stwierdził, że już wie, dlaczego dwa razy z rzędu Borussia wygrała Bundesligę. Na taki mecz jak wczorajszy Juergen Klopp czekał długo. Jego młoda drużyny powoli uczyła się rywalizacji europejskiej. Zwycięstwo nad Realem wydaje się przełomowe, w chwili, gdy zespół przeżywa kryzys w Bundeslidze. Gdyby wyciągać wnioski z sobotnich derbów z Schalke, zwycięstwo nad Realem nie miało prawa się zdarzyć. Tymczasem było zasłużone. Borussia okazała się bardziej zdeterminowana, popełniła mniej błędów, ani na chwilę nie pozwoliła sobie na desperacką defensywę. Jose Mourinho nazwał to, co się stało wczoraj: "meczem zgubionej piłki", twierdząc, że gospodarze byli dla Realu rywalem tak niewygodnym, ponieważ chcieli grać dokładnie tak samo. Dokładnie tak samo, czyli z kontry. O wyniku nie zdecydowało posiadanie piłki, wykwintny atak pozycyjny, ale błędy rywali. Jeśli jeden gubił piłkę, drugi wyprowadzał kontrę. Tak miał grać Real, ale Borussia go przechytrzyła. Niewiarygodne biorąc pod uwagę doświadczenie jednych i drugich. Hiszpańskie media tłumaczą sobie porażkę dość banalnie, czyli niegościnnością ziemi niemieckiej, na której "Królewscy" grali 24 razy wygrywając raz. Mecze w Niemczech to wyzwanie nie tylko dla Realu, ale i Jose Mourinho - nie zwyciężył tam ani z Porto, ani z Chelsea, ani z Interem. Nie ma jednak sensu tworzyć mitów, gdyby Lewandowski, Piszczek i reszta graczy Borussii nie wzniosła się na tak wysoki poziom, o zwycięstwie i pozycji lidera w grupie nie mogło być mowy. Iker Casillas zauważył, że Borussia atakowała uporczywie swoim prawym skrzydłem, tam, gdzie grał Michael Essien, zastępujący Marcelo. Dla gracza z Ghany to nietypowa pozycja i zdaniem kapitana "Królewskich" niemiecki rywal umiał to wykorzystać. Do Pepe nie miał żalu za błąd przy golu Lewandowskiego. "Poza tym grał nienagannie". Hiszpańskie media nie mają wątpliwości, przy bramkach dla mistrza Niemiec zawalili Pepe i Casillas (złe piąstkowanie), przy golu Ronaldo Weidenfeller, który niepotrzebnie wyszedł z bramki. Oczywiście Mourinho jeszcze raz przypomniał, w jakim towarzystwie przyszło rywalizować jego drużynie. Według niego, w tej edycji Ligi Mistrzów jest kilka grup śmiechu, tymczasem tu goryczy porażki zaznają dwa zespoły wielkie. Widać, że porażka City w Amsterdamie zszokowała trenera Realu bardziej, niż przegrana jego graczy. "Ale pamiętajmy, City może mieć jeszcze 10 pkt. Dlaczego nie miałoby wygrać trzech pozostałych meczów"? "Bez histerii, jesteśmy w dobrej sytuacji" - powiedział Ronaldo. Rewanż z Borussią na Santiago Bernabeu, w którym zagra już może Jakub Błaszczykowski, gracze Realu postrzegają, jako swoje obowiązkowe zwycięstwo. Wciąż obawiają się wyprawy na Etihad Stadium, bo City wyczerpało już limit błędów. Pewność daje "Królewskim" perspektywa rewanżu z Ajaksem, z którym ostatnio wygrywają bez problemów. Tak jak przewidywał Klopp jego drużyna dojrzała do wygrywania w Champions League. I to z rywalami z najwyższej półki. Prasa hiszpańska cytuje trenera Borussii, który na ostatnim treningu przed meczem z Realem powiedział ponoć swoim graczom ofensywnym, że palantem będzie każdy, kto odpuści walkę w defensywie. Wygrana bitwa nie oznacza jednak zwycięstwa w całej wojnie. Do wczoraj wydawało się, że Ajax odpadł z gry o awans, tymczasem dziś ma trzy razy więcej punktów niż City. To, co się dzieje z mistrzem Anglii już drugi rok z rzędu, jest trudne do wyjaśnienia. W rywalizacji europejskiej zespół Roberto Manciniego totalnie sobie nie radzi. Biorąc pod uwagę klasę piłkarzy, to się jednak powinno zmienić. Tak jak zmieniło się w Dortmundzie. Dariusz Wołowski Dyskutuj z autorem artykułu na jego blogu