Partner merytoryczny: Eleven Sports

Romario - urodzony po to, by zachwycać golami

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij

Jest mistrzem świata i pierwszym królem strzelców Ligi Mistrzów. Mierzy 169 centymetrów i wygląda raczej niepozornie. Jednak na boisku przemieniał się w bestię - w kata bramkarzy, który pakował piłkę do siatki niczym zaprogramowana maszyna. W całej karierze strzelił ponad 300 ligowych goli, choć sam utrzymuje, że przekroczył barierę 1000 trafień. Któż to taki? Brazylijczyk Romario - jeden z najlepszych snajperów w historii futbolu.

/Getty Images/Flash Press Media

Najmłodsi fani piłki nożnej mogą nie pamiętać dobrze słynnego napastnika z Rio de Janeiro, ponieważ czasy najlepszej gry Romario przypadają na lata 90. To właśnie wtedy Romario de Souza Faria trafił z Vasco da Gama do holenderskiego PSV Eindhoven, gdzie jego gwiazda rozbłysła.

W ciągu pięciu lat w barwach klubu z Philips Stadium wystąpił w 109 meczach i strzelił 98 goli. Błyszczał także w europejskich pucharach. W premierowej edycji Champions League, w sezonie 1992/1993, siedem trafień pozwoliło mu na zdobycie pierwszej korony króla strzelców tych rozgrywek. Filigranowy Brazylijczyk strzelał gole kolejno: Żalgirisowi Wilno, AEK Ateny (hat-trick w meczu u siebie), FC Porto (2 gole na Das Antas) i AC Milan, z którym jego PSV odpadło z rozgrywek.

Tak strzelał Romario w barwach PSV Eindhoven

Niech Barca się cieszy, że dla niej gram

Kiedy liga holenderska stała się dla niego zbyt łatwa, postanowił spróbować szczęścia w jednej z najmocniejszych lig świata - Primera Division. Trafił do wielkiej Barcelony. Tam u boku takich graczy, jak Hristo Stoiczkow, Jose Mari Bakero, Josep Guardiola czy Michael Laudrup grał jak natchniony. W 33 meczach strzelił 30 goli, co pomogło Barcy zdobyć mistrzostwo Hiszpanii.

Oczywiście, królem strzelców La Liga został nie kto inny jak Romario. Sam nie emocjonował się specjalnie tym faktem. W jednym z wywiadów rzucił nonszalancko: "Nie jestem szczęśliwy, że gram dla Barcelony. To Barcelona powinna być szczęśliwa, że ma takiego piłkarza jak ja".

Po kapitalnym sezonie 1993/1994 (mistrzostwo Hiszpanii z Barceloną, mistrzostwo świata w USA zdobyte w barwach reprezentacji Brazylii, tytuł najlepszego piłkarza świata) Romario nie strzelał już dla Barcy jak karabin maszynowy. Jego kariera na moment zwolniła. Postanowił więc wrócić do Rio de Janeiro, konkretnie do Flamengo.

Strzelił tam 8 goli w 16 meczach i wrócił do Hiszpanii. Ale nie do Barcelony, lecz do Valencii. Przy Mestalla strzelił 4 gole w 5 meczach i znów spakował manatki, meldując się we Flamengo. Rok później powrócił do hiszpańskich "Nietoperzy", ale nie wytrzymał tam długo. Niebawem grał znowu... oczywiście, w ukochanym Flamengo!

Zobacz bramki Romario dla FC Barcelona

Gram, bo wszyscy wokół są słabi

W sezonie 1998/1999 odzyskał formę. Strzelił 26 goli w 39 meczach, co zaowocowało transferem do Vasco da Gama. Dla "Gigantów ze wzgórza" strzelił 41 goli w 46 meczach, lecz po trzech latach gry dla Vasco znów postanowił odejść. Trafił do Fluminense.

Jeden sezon na Marakanie wystarczył - Romario zdecydował spróbować szczęścia w lidze... katarskiej, w drużynie Al-Sadd. Tam zarobił górę pieniędzy, lecz nie strzelił ani jednego gola. Po kilku miesiącach wrócił do Brazylii, do Fluminense i znowu zaczął seryjnie trafiać do bramki (18 goli w 34 meczach). Popadł jednak w konflikt z trenerem, a wtedy znać o sobie dało po raz kolejny Vasco da Gama, które skusiło popularnego "Peixe" na transfer.

Sezon 2005/2006 był ostatnim w którym Romario błyszczał w lidze brazylijskiej. Strzelił 22 gole w 32 meczach i mimo czterdziestki na karku czarował swoimi umiejętnościami. "Kocham piłkę ponad wszystko. Gram dalej, bo motywuje mnie fakt, że wokół wszyscy są naprawdę słabi technicznie" - szydził z rywali.

Po zakończeniu sezonu w Vasco weteran otrzymał kolejną ciekawą ofertę pracy. Zgłosiło się po niego Miami FC. Brazylijczyk ruszył więc na Florydę - do mekki emerytów. Tam jednak nie próżnował, tylko robił to, co umie najlepiej - strzelał gole.

Ciepły klimat Miami mu służył - zdobył 19 bramek w 25 występach i... znów ruszył w świat. Zakotwiczył w Australii, w drużynie Adelaide United. Jednak ani tam, ani później w Vasco da Gama (grał tam po raz czwarty), nie był już tym samym Romario. W końcu w 2008 roku postanowił zakończyć karierę.

"Nie będę grał już więcej w piłkę. Zakończyłem karierę - mój czas nadszedł. Miałem jednak mnóstwo frajdy przez te wszystkie lata" - powiedział w kwietniu 2008 roku w trakcie premiery płyty DVD poświęconej jego karierze.

Buty na kołku zawiesił jednak tylko na półtora roku. Powrócił na boisko w listopadzie 2009, w barwach drużyny z Rio de Janeiro - America FC. Wszedł na boisko w 68. minucie meczu i pomógł pokonać ekipę Artsul 2-0, co zapewniło America FC mistrzostwo drugiej dywizji Carioca Championship.

Plaża Nikki Beach na Florydzie - Romario gra w siatkonogę:

Posłał "kołyskę" w świat

Osobny rozdział w karierze Romario to gra dla reprezentacji Brazylii. W powszechnej opinii jest jednym z najlepszych napastników, jacy kiedykolwiek reprezentowali barwy "Canarinhos". Na liście najlepszych strzelców brazylijskiej kadry ustępuje tylko Pele i Ronaldo. Ma na swoim koncie 55 trafień (Pele ma o 22, a Ronaldo o 7 goli więcej).

"Tak... Zaraz po Pele to ja jestem najwybitniejszym piłkarzem w historii brazylijskiej piłki nożnej" - podsumowuje własną karierę Romario, który choć docenia boiskowy kunszt Pelego, to raczej nie ma o nim zbyt dobrego zdania. "Choć na boisku był dla wszystkich jak ojciec, to poza nim powinien się raczej zamknąć i wsadzić sobie buta w gębę" - twierdzi.

Co ciekawe, to właśnie Romario był jednym z propagatorów słynnej "kołyski", czyli sposobu wyrażania radości po strzelonym golu. W meczu z Holandią na MŚ w 1994 roku wspólnie z Mazinho świętował tak narodziny trzeciego syna swojego partnera z ataku - Bebeto.

Mundial w USA był ostatnim, na jakim zagrał Romario. Na mistrzostwa świata do Francji nie pojechał z powodu kontuzji - kiedy się o tym dowiedział, po prostu się popłakał. Później jednak zemścił się na Mario Zagallo, który nie zabrał go na mundial.

Umieścił karykaturę szkoleniowca (a także jego asystenta - Zico) na drzwiach do toalety w prowadzonej przez siebie restauracji "Cafe Gol", choć sam tłumaczył się, że nie miał zamiaru nikogo urazić.

Fani "Canarinhos" nie ujrzeli więc szalejącego na francuskich boiskach duetu "Ro-Ro", czyli Romario - Ronaldo. Tego duetu kibice nie obejrzeli również na MŚ w Korei i Japonii. W 2002 roku "Peixe" był w formie, lecz Luiz Felipe Scolari nie zabrał go na mundial. Oficjalnym powodem były kłopoty z dyscypliną gwiazdora.

Z reprezentacją Romario pożegnał się jako 39-latek. 28 kwietnia 2005 r. wystąpił w towarzyskim meczu z Gwatemalą. Strzelił gola na 2-0 i otrzymał żółtą kartkę. "Canarinhos" wygrali 3-0.

Romario - gwiazda mundialu w USA

1042 gole. Kto da więcej?!

"Romario to geniusz pola karnego" - powiedział kiedyś Johan Cruyff. "On potrafi niewiarygodnie wykańczać akcję. Ma pewne miejsce w mojej jedenastce marzeń" - przyznał Diego Maradona, a Michael Laudrup stwierdził, że nikt inny nie potrafił, tak jak Romario, wykorzystywać jego podań.

Jorge Valdano - dyrektor sportowy Realu Madryt - w poetycki sposób opisał talent filigranowego Brazylijczyka, porównując go do postaci z filmu animowanego: "To wszystko czysta magia. Jego wyobraźnia i poezja w ruchu sprawiają, że Romario jest jak postać z japońskiej kreskówki. Absolutne piękno".

Sam Romario, jak już zapewne wiecie, ma o sobie równie dobre zdanie. Co więcej: utrzymuje, że przez całą karierę strzelił ponad 1000 goli (!). Tak wynika z jego zapisków, które prowadził, od kiedy zaczął grać w piłkę w juniorskich drużynach w Brazylii.

Liczba goli strzelonych Romario często poddawana jest w wątpliwość, a statystycy mają kłopot z uznaniem prywatnych zapisków piłkarza. Brazylijczyk zalicza sobie bowiem nie tylko ligowe, pucharowe i reprezentacyjne trafienia, lecz także te, które zdobył w meczach trampkarzy i juniorów, gole z meczów sparingowych i towarzyskich.

Dzięki temu "Peixe" mógł doliczać sobie na przykład 5 goli strzelonych w 1990 roku dla PSV Eindhoven w wygranym 15-0 meczu z Rodan 2000 z Surinamu. "Gol to gol" - powiedzą niektórzy, ale dla nieugiętych historyków futbolu liczą się wyłącznie niezbite fakty, więc dyskusja na temat liczby goli strzelonych przez Romario trwać będzie zapewne jeszcze bardzo długo. Póki co, jego rekord nie jest oficjalnie uznawany przez FIFA.

Romario strzela gola numer 1000, fani na 20 minut przerywają mecz

Wykiwał go tylko Polak

Romario to nie tylko gole i futbolowe rekordy. To także sporo pozaboiskowych historii. Do legendy przeszły jego dyscyplinarne kłopoty w większości klubów, w których występował. Prawda jest taka, że "Peixe" nie dawał się trzymać w ryzach, robił to, na co miał ochotę, i chadzał własnymi ścieżkami.

Higieniczny tryb życia? To nie dla niego. On musiał zaszaleć, zabawić się, aby później błyszczeć na piłkarskim boisku. "Jestem jak każdy Brazylijczyk. Lubię kobiety i lubię wyjść się zabawić. Dlatego ludzie identyfikują się ze mną. Noc zawsze była moim przyjacielem. Gdy dobrze się bawię nocą, czuję się dobrze. Gdy czuję się dobrze - strzelam gole" - odpierał argumenty tych, którzy zarzucali mu, że źle się prowadzi.

Podczas pobytu w Europie również się nie przemęczał. Prowadzący wówczas PSV Eindhoven, świętej pamięci Bobby Robson rwał sobie włosy z głowy, kiedy liczył zawodników na treningu i znów brakowało mu jednego piłkarza - oczywiście Romario."Romario był jednym z najtrudniejszych charakterów, z jakim przyszło mi pracować. On był mieszanką udręki i ekstazy, ale jego geniusz sprawiał, że wszystko mu wybaczałem" - mówił Brytyjczyk.

Oczywiście, nie wszyscy i nie wszystko wybaczali "Baixinio" ("Malutkiemu"). Raz wyleciał z klubu, kiedy po jednej z porażek Flamengo poszedł prosto do klubu nocnego. "Gdziekolwiek pojawia się moje imię, od razu łączone jest ze skandalem. Otaczają mnie kłopoty, ale dobrze mi z tym. Jestem jak Indianin. Atakuję tylko, gdy ktoś zaatakuje mnie jako pierwszy" - komentował swoje liczne wybryki i skandale niepokorny piłkarz.

Cwany Romario spotkał jednak na swojej drodze kogoś, kto był jeszcze cwańszy. Tym kimś okazał się Polak z Biłgoraja, który sprawił, że z konta Brazylijczyka wyparowało bezpowrotnie ponad 4,8 miliona dolarów. Do zainwestowania życiowych oszczędności nakłonił piłkarza niejaki Piotr O. - hochsztapler podający się za rekina finansjery i doradcę finansowego. "Peixe" miał - według zapewnień Polaka - zarobić 50 procent, ale stracił wszystko. Oszust został skazany na 14 lat więzienia, ale Romario pieniędzy nie odzyskał.

Romario baluje w "Cafe do Gol"

Trzy żony, ośmioro dzieci

Piłkarz nie przyjechał do Polski na żadną z rozpraw. Pojawił się tylko na moment, aby złożyć wyjaśnienia. Można więc sądzić, że po prostu "odpuścił" oszustowi miliony dolarów. Pocieszenia szukał w futbolu, ale także w objęciach kobiet. Bo Romario to także znany łamacz serc. Jego podboje również owiane są legendą. "Nie ma rzeczy na tym świecie, którą kocham bardziej od futbolu. Wyjątkiem jest seks" - puszczał figlarnie oko "Casanova futbolu".

Brazylijskie urzędy stanu cywilnego zarejestrowały trzy małżeństwa piłkarza. Pierwsze w 1983 roku z Moniką Santoro, drugie w 1998 z Danielle Favato i trzecie, w 2002 roku, z Isabellą Bittencourt. Romario ma też dzieci i to całkiem niezłą gromadkę, bo aż ośmioro. Pięcioro pochodzi z małżeństw z Moniką, Dalnielle i Isabelle, a trójka to dzieci z pozamałżeńskich związków gwiazdora futbolu.

Dopiero przyjście w 2005 roku na świat ósmego dziecka Romario, córeczki Ivy, zmieniło jego podejście do ojcostwa. Ivy ma zespół Downa i wymaga szczególnej opieki. Dlatego - jak podkreślali dziennikarze z Miami - "król nocy" w wieku 40 lat stał się nagle troskliwym ojcem rodziny.

44-letni obecnie Romario da Souza Faria jest człowiekiem spełnionym. Ma rodzinę, próbuje szczęścia w polityce i angażuje się w prace społeczne na rzecz biednych z brazylijskich faweli. Miejsca w historii futbolu nie odbierze mu nikt. Nikt również nie wymaże z pamięci kibiców jego bramek i wspaniałych występów.

Nie ma żadnych wątpliwości, że "Peixe" przeżył swoją karierę najlepiej jak tylko mógł, bo grając w piłkę był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Zresztą najlepszą pointą tej opowieści o jego karierze jest najsłynniejszy chyba cytat złotoustego Romario: "Gdy się urodziłem, Bóg spojrzał na mnie i rzekł: - Tak, to ten facet!".

Polityk Romario w klipie wyborczym do brazylijskiej Izby Deputowanych

INTERIA.PL

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram
  • Polecane
  • Dziś w Interii
  • Rekomendacje