Na strony portali internetowych polskie szachy trafiają nie tylko z racji sukcesów arcymistrza Jana-Krzysztofa Dudy, który m.in. w październikowym superturnieju w Stavanger pokonał mistrza świata Magnusa Carlsena, przerywając na 125 jego serię kolejnych partii klasycznych bez porażki. W ostatnich tygodniach nawet popularne platformy międzynarodowe Chess.com i Chess24.com zajęły się sprawą Waszczuk. Komisja Wyróżnień i Dyscypliny Polskiego Związku Szachowego ukarała zawodniczkę dwuletnią dyskwalifikacją za korzystanie z dopingu elektronicznego podczas rozegranego w dniach 15-21 sierpnia międzynarodowego turnieju open w Ustroniu. O nastolatce z Międzyrzeca Podlaskiego, złotej medalistce ME juniorek U-16 (2019) i mistrzyni kraju do lat 18, zrobiło się głośno na początku sierpnia podczas mistrzostw Polski seniorek w Ostrowie Wielkopolskim. W pierwszej rundzie pokonała czarnymi czterokrotną złotą medalistkę Jolantę Zawadzką, w szóstej tym samym kolorem zremisowała z arcymistrzynią Moniką Soćko, a w siódmej wygrała białymi z niepokonaną do tego momentu liderką turnieju Klaudią Kulon. Podejrzenia uczestniczek turnieju wzbudziła... częstym wstawaniem od stolika i wychodzeniem do toalety. Zdarzało się to nawet kilkanaście razy w trakcie trwającej cztery-pięć godzin partii. Rodziło to domniemanie, że korzysta wówczas z niedozwolonych podpowiedzi przy użyciu środków elektronicznych. Komisja sędziowska MP, mimo kontroli przeprowadzanych wykrywaczami metalu i sygnału, także osobistej, nie znalazła dowodu, żeby Waszczuk korzystała nielegalnie z elektroniki. Kilka dni później w Ustroniu szachistki wzięły sprawy w swoje ręce. W trakcie czwartej rundy Katarzyna Dwilewicz, gdy zauważyła, że Waszczuk wychodzi do toalety, poszła jej śladem i weszła po chwili do sąsiedniej kabiny. W wywiadzie dla chess24 powiedziała, że stojąc na sedesie i zaglądając z góry spostrzegła, że szachistka ma w ręku telefon komórkowy z wyświetlonym diagramem pozycji szachowej. Samo wniesienie telefonu komórkowego do toalety w trakcie rozgrywania partii jest traktowane przez szachowe komisje dyscyplinarne jako poważne oszustwo. Przekonał się o tym reprezentujący Czechy łotewski szachista Igors Rausis, który w grudniu został zdyskwalifikowany na sześć lat i pozbawiony tytuł arcymistrza za korzystanie z telefonu komórkowego w toalecie w trakcie turnieju w Strasburgu. Dwilewicz powiadomiła sędziego, który wszczął odpowiednie procedury. Stało się to podstawą do zweryfikowania remisowej partii Waszczuk w czwartej rundzie jako przegranej, wykluczenia zawodniczki z turnieju i zawiadomienia szachowej centrali. Komisja Wyróżnień i Dyscypliny PZSzach w przeprowadzonym postępowaniu dyscyplinarnym w oparciu o zeznania świadków ustaliła i 6 października ogłosiła w komunikacie m.in., że zawodniczka okłamała sędziów odnośnie posiadanych urządzeń telefonicznych, używała telefonu w toalecie, przyznała, że posiada drugi telefon. PZSzach konsultował się też w sprawie Waszczuk u eksperta Międzynarodowej Federacji Szachowej (FIDE) profesora Kennetha Regana z uniwersytetu Buffalo, który wykorzystując program opracowany na podstawie dziesiątek tysięcy partii zajmuje się analizą przesłanych gier z zaznaczonymi momentami odejścia zawodnika od szachownicy. Na jej podstawie ocenia, czy wykonywał on ruchy komputera czy grał jak człowiek. Analizie poddano partie 17-latki z kilku turniejów, nie tylko z MP czy Ustronia. Ojciec zawodniczki, Mariusz Waszczuk złożył odwołanie od decyzji KWiD PZSzach, a całą sprawę uważa za nagonkę zazdrosnych rywalek na córkę, której nic nie udowodniono. Jego pełnomocnik Paweł Dziubiński zarzuca związkowi błędy - ominięcie procedury wynikającej z regulaminu dyscyplinarnego, chociażby brak rozprawy, na której oskarżona strona ma prawo złożyć wyjaśnienia i wnioski co do stwierdzeń strony przeciwnej. Sprawą ma się teraz zająć zarząd PZSzach, którego posiedzenie online wyznaczono na sobotę. Doping dzięki urządzeniom elektronicznym, polegający na używaniu programów szachowych do nielegalnej pomocy w trakcie rozgrywania partii, staje się w ostatnich latach poważnym problemem. Narasta wraz z większą dostępnością coraz bardziej zaawansowanego sprzętu. Współczesne programy szachowe, których aplikacje można zainstalować w telefonie, mają siłę gry znacznie przewyższającą umiejętności najlepszych graczy globu, łącznie z mistrzem świata. Polscy szachiści sami stali się w tym roku ofiarami oszustwa na arenie międzynarodowej. W kwietniowym meczu online z Rumunią w kategoriach młodzieżowych za doping elektroniczny został zdyskwalifikowany 13-letni Robert Creanga. Jego rywal Iwo Karolczuk po przegraniu obydwu partii zgłosił szefowi wyszkolenia PZSzach Michałowi Bartlowi wątpliwości co do gry Rumuna. Ten wysłał zapytanie do platformy chess.com, na której odbywała się rywalizacja. Jej eksperci zastosowali algorytm kontrolujący posunięcia pod kątem możliwości użycia silnika programu szachowego do pomocy w grze. Rezultat był zaskakujący, Creanga wykonywał średnio ponad 99 procent najlepszych możliwych posunięć, nawet w bardzo skomplikowanych pozycjach. Decyzja sędziów była natychmiastowa - partie młodego Rumuma zostały zweryfikowane jako porażki, a jego ranking wyzerowany. Zawodnik został zawieszony. Niedawny przypadek z finałowego meczu internetowej Pro Chess League na tej samej platformie dotyczy już zawodnika z tytułem arcymistrza. Ormianin Tigran L. Petrosjan z zespołu Armenian Eagles w finałowym meczu, w którym jego drużyna pokonała amerykański team Saint Louis Arch Bishop (m.in. z Fabiano Caruaną, Wesleyem So, Leinierem Dominguezem w składzie) korzystał z pomocy komputera. Niedługo po meczu 36-letniemu Petrosjanowi zarzucono oszustwo. Jego rywal, mistrz USA Wesley So był tak tego pewien, że upublicznił swoje podejrzenia. Przeciwnik odpowiedział mu w sposób obraźliwy i agresywny.