"Przegraliśmy przez głupotę, przez dużo błędów, które wynikały nie z gry Niemców, tylko zgubione piłki, nieprzygotowane akcje. To spowodowało, że przeciwnik odskoczył i nie starczyło nam czasu, by przynajmniej zremisować. Zawodnicy popełniali bardzo proste błędy w przygotowaniu akcji, niepotrzebnie biorąc od razu na siebie odpowiedzialność, zamiast przygotować tzw. grę pozycyjną. Niemcy o tę jedną bramkę byli od nas lepsi" - powiedział trener Bogdan Wenta. Szkoleniowiec żałował, że nie udało się odrobić strat w końcówce meczu. "Szkoda, że nie wyszło, ale popełniliśmy za dużo prostych błędów. Wyglądało tak, że ten niemiecki porządek sprawdził się. My dopiero na końcu próbowaliśmy nadrobić walką, ale to było za mało, nie z takim doświadczonym zespołem. Nie jest to mecz mistrzowski, ale na mistrzostwach by to bardzo bolało, gdy niektórzy zawodnicy grali tak nonszalancko, jak dzisiaj" - dodał. Wenta wyróżnił grę obrony, w tym Piotra Wyszomirskiego, który w bramce pojawił się po Sławomirze Szmalu. "W obronie była bardzo dobra walka. Myślę, że obydwaj bramkarze bardzo dobrze się zaprezentowali" - powiedział Wenta. Mówiąc o Wyszomirskim stwierdził: "młody bramkarz i to było dla niego dobre doświadczenie zagrać z takim przeciwnikiem dobry mecz". Trener Wenta nie chciał nikogo wyróżniać. "Cały zespół walczył, niektórzy nawet bardziej niż normalnie, ze względu na polską publiczność; obecność rodzin i znajomych. Niektórzy nawet chcieli więcej pokazać zapominając, że jest to gra zespołowa". Szkoleniowiec polskich szczypiornistów podkreślił, że było to pierwsze spotkanie rozegrane po sezonie urlopowym. Wenta chciał sprawdzić potencjał także innych zawodników oprócz tych z wyjściowego składu. "Po to tutaj przyjechaliśmy, żeby każdy z zawodników dostał po kilka minut na boisku. Tylko trzech kontuzjowanych zawodników nie grało, cała reszta pojawiła się na parkiecie. To było głównym naszym celem" - powiedział Wenta. "Popełniliśmy wiele błędów i z tego były proste bramki z kontrataku - tak przegrany mecz z Niemcami podsumował bramkarz reprezentacji Polski Sławomir Szmal. - Było widać, że nasz okres przygotowań do tego meczu był zdecydowanie za krótki, bo było za dużo błędów, jak na taki mecz. Walczyliśmy, ale popełniliśmy zbyt dużo błędów. Powinniśmy jednak, być zadowoleni, że przegraliśmy tylko o jedną bramkę, bo w tym meczu Niemcy wyglądali troszeczkę lepiej". W końcówce meczu kilkoma udanymi interwencjami popisał się młody bramkarz Piotr Wyszomirski. "Myślę, że od początku toczyliśmy wyrównaną grę z Niemcami, którzy w końcówce drugiej połowy nam odskoczyli. Niestety nie udało nam się wyrównać. Myślę, że istotne były te bramki w pierwszej połowie, nie utrzymaliśmy koncentracji i przez to musieliśmy gonić wynik i dlatego przegraliśmy ten mecz" - powiedział Wyszomirski. Na spotkaniu w hali uniwersytetu stanu Illinois w Chicago (UIC Pavillon) pojawiło się około 5 tys. osób. Dominowali polonijni kibice. Nie brakowało biało-czerwonych flag i gorącego dopingu. W pewnym momencie grupa kibiców wspomniała Karola Bieleckiego, który w czerwcu stracił wzrok w lewym oku w meczu towarzyskim z Chorwacją. "Jesteśmy z Tobą Karol" - można było usłyszeć podczas "Bitwy o Chicago", której jednym z celów była popularyzacja piłki ręcznej w USA. Czytaj również: <a href="http://sport.interia.pl/pilka-reczna/news/orly-wenty-przegraly-bitwe-o-chicago,1507599">Orły Wenty przegrały "Bitwę o Chicago"</a>