Partner merytoryczny: Eleven Sports

Wojas Podhale hokejowym mistrzem Polski

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij

Będący w tym sezonie na krawędzi bankructwa Wojas/Podhale w finale PLH po raz czwarty z rzędu pokonał krajowego potentata Comarch/Cracovię i po trzech latach przerwy został mistrzem Polski! To jedna z większych niespodzianek w polskim sporcie zespołowym ostatnich lat.

/INTERIA.PL

Blisko pięć tysięcy ludzi szalało z radości. Podhale nie zdobyło mistrza Polski u siebie od 1993 roku, ostatnie tytuły świętowało albo w Tychach, albo w Oświęcimiu w odgłosach buczenia tamtejszych kibiców. Na kiju kapitana Rafała Sroki płonął kapelusz trenera Milana Janczuszki, a kibice śpiewali: "Hej, heja heja! Podhale mistrzem hokeja!"

Burmistrz miasta Marek Fryźlewicz ściskał się z marszałkiem województwa Markiem Nawarą, a właściciel klubu Wiesław Wojas odbierał gratulacje od swych współpracowników. - Gdy dowiedziałem się, że wygraliśmy we wtorek porzuciłem obowiązki, jakie miałem na targach w Bolonii, wsiadłem w auto i po 9 godzinach przyjechałem na ten mecz - opowiadał nam Wojas, ale nie chciał deklarować, czy zostaje z nowotarskim hokejem.

Miejska Hala Lodowa wypełniła się po brzegi już na godzinę przed meczem. Biletów zabrakło dużo wcześniej. Na czwarty finał do Nowego Targu ściągnęło wielu dygnitarzy z marszałkiem Województwa Małopolskiego Markiem Nawarą na czele.

Gdy cztery tysiące gardeł ryknęło: "Niepokonane Nasze Szarotki kochane!" wydawało się, że hala też śpiewa, w każdym razie trzeszczała od ilości pozytywnych decybeli. Świąteczna atmosfera nie przysłoniła problemów finansowych, z jakimi borykał się w tym sezonie klub. Transparent pytał: "Gdzie jest sponsor?" Hasło to kibice długo skandowali w oczekiwaniu na hokeistów. Właściciel klubu - Wiesław Wojas uśmiechał się.

Na lodzie nie było już zabawy, tylko twarda walka o każdy kawałek tafli. "Pasy" pozbierały się po wtorkowym 2-5 i wcale nie wyglądały na zespół grający z nożem na gardle. A jeśli już, to ten stan im pomagał, gdyż prezentowały się znacznie lepiej niż w trzecim spotkaniu.

"Szarotki" nie mogły poszaleć pod bramką gości tak jak we wtorek. Tym bardziej, że w bramce stanął odbudowany psychicznie Rafał Radziszewski, którego nie było łatwo pokonać. Wprawdzie po faulu Davida Musiala Marcin Kolusz odważnie wjechał przed bramkę i wypalił pod poprzeczkę! Za moment mógł wyrównać Leszek Laszkiewicz, lecz jego strzał z dość ostrego kąta, ale z pierwszego krążka parkanem obronił Krzysztof Zborowski. Na 2-0 mógł podwyższyć Milan Baranyk, lecz przestrzelił.

Później nie utrzymał nerwów na wodzy Frantiszek Bakrlik, który rzucił na bandę rywala (w tercji neutralnej) i powędrował do boksu kar. W okresie liczebnej przewagi Musial zrehabilitował się za to, że jego zespół pośrednio przez niego stracił gola na 0-1. Czech z niemieckim paszportem uderzył z niebieskiej linii, krążek leciał obok słupka, lecz "Zbora" postanowił go łapać. Sęk w tym, że guma wypadła mu z raka, a gdy próbował ją zamrozić pechowo wepchnął ją do bramki, czego dowiodła analiza zapisu wideo. Dzięki niej goście cieszyli się z wyrównania. Nie poprzestali na tym, tylko przycisnęli gospodarzy. Jakimś cudem w 19. min gola nie strzelił Filip Drzewiecki, który dostał podanie tuż przed bramką. Zborowski nie zdążył zareagować, ale przyszedł mu w sukurs stary przyjaciel - słupek.

Minutę później hala szalała z radości. Po okresie dominacji Cracovii Kolusz wjechał do tercji rywali i idealnie obsłużył celnym podaniem Krzysztofa Zapałę. "Kazek" tylko dostawił kija i "Radzik" był bezradny. Działo się to zaledwie 11 sekund przed końcem tercji!

W II odsłonie gole nie padły, mieliśmy za to dwie niecodzienne sytuacje. Najpierw przez jakieś 10 sekund Cracovia grała w sześciu, a niektórzy twierdzą, że nawet w siedmiu. Publiczność głośno protestowała, więc sędziowie zaczęli się zastanawiać, o co mogło chodzić. Gra była przerwana, a "Pasy" nadal były w sześciu na lodzie. Michałowi Piotrowskiemu zrobiło się głupio, więc zjechał do boksu. Sędziowie zastanawiali się i Grzegorz Dzięciołowski nałożył karę za nadmierną liczbę graczy, ale...dla "Szarotek".

Z kolei w samej końcówce Radziszewski zwrócił uwagę sędziemu, że zegar został za późno zatrzymany po tym, jak Górale wybili krążek na uwolnienie. Arbiter przyznał mu rację i sędziom stolikowym polecił, by przedłużyli tercję o dwie sekundy. Z czysto hokejowych wydarzeń warto odnotować sytuację sam na sam, jaką z "Radzikiem" przegrał w 31. min Zapała.

W pewnym momencie III tercji Cracovia osiągnęła miażdżącą przewagę. Długimi momentami zamykała Podhale w jego tercji. Zborowski dwoił się i troił, a najtrudniej mu było obronić skierowany między parkany krążek przez Mikołaja Łopuskiego po kontrze Leszka Laszkiewicza.

Górale, podobnie jak we wcześniejszych meczach pokazali charakter i w krytycznym momencie strzelili gola! Radziszewski obronił uderzenie z bliska Dziubińskiego, ale po chwili nieatakowany Frantiszek Bakrlik wpakował "gumę" do pustej bramki!

FINAŁ PLH

Wojas/Podhale - Comarch/Cracovia 3-1 (2-1, 0-0, 1-0)

Bramki:

1-0 Kolusz (8:08 Zapała, Iviczić w przewadze), 1-1 Musial (16:33 Łopuski w przewadze), 2-1 Zapała (19:49 Kolusz), 3-1 Bakrlik (49:55 Dziubiński, Baranyk).

Wojas/Podhale: Zborowski - Iviczić (2), Sulka (2), Malasiński, Zapała (2), Kolusz - Sroka, Dutka (2), Baranyk, Voznik, Bakrlik (2) - Galant, Łabuz, Kapica, Dziubiński, Kmiecik - Ziętara, Bryniczka, Gaj.

Comarch/Cracovia: Radziszewski - Csorich (2+10), Bondarevs, D. Laszkiewicz, Słaboń, L. Laszkiewicz - Dudasz, Dulęba, Radwański, Musial (4), Łopuski (4) - Kłys (2), Witowski, Piotrowski, Pasiut (2), Drzewiecki oraz Wajda (2), Biela (2).

Sędziowali: Grzegorz Dzięciołowski i Włodzimierz Marczuk.

Kary: 16 oraz 32 min.

Widzów: 4,5 tys.

Trzeci mecz o 3. miejsce:

Pol-Aqua Zagłębie Sosnowiec - GKS Tychy 4-5 (0-2, 1-1, 3-2)

Bramki: 0-1 Michał Woźnica (6), 0-2 Ladislaw Paciga (10), 1-2 Martin Opatowski (33), 1-3 Adrian Parzyszek (35), 1-4 Robin Bacul (41), 2-4 Tomasz Kozłowski (46), 3-4 Martin Opatowski (47), 4-4 Tomasz Kozłowski (51), 4-5 Tomasz Proszkiewicz (60).

Kary: Zagłębie - 12; GKS - 8 minut. Widzów 800.

Stan rywalizacji play off (do czterech zwycięstw) 3-1 dla GKS.

CZYTAJ TAKŻE

INTERIA.PL

Lubię to
Lubię to
0
Super
0
Hahaha
0
Szok
0
Smutny
0
Zły
0
Udostępnij
Masz sugestie, uwagi albo widzisz na stronie błąd?Napisz do nas
Dołącz do nas na:
instagram