Ludziki Falubazu to element większej kampanii. Kibice będą je oglądać przy okazji każdego meczu w awizowanych składach, programach i wirtualnych biletach. Podobne ludziki, jak te z Falubazu, były kiedyś w NBA. Zielonogórzanie nie skopiowali jednak bezmyślnie tamtego pomysłu. Ich wersja jest inna i bardzo ciekawa. Interesujący jest też filmik promocyjny towarzyszący akcji, na którym zielonogórscy zawodnicy, wyjaśniając, skąd wzięły się ich stałe numery. - Mój numer, to 55, bo w szkole miałem same piątki. Niby - śmieje się Matej Zagar objaśniając, dlaczego na jego czapeczce i kevlarze, w którym startuje w Grand Prix, jest wspomniany numer. - Moim numerem jest 51, startowałem z nim zawodach w kartingowych. Z racji tego, że mój syn, jeżdżąc w innej kategorii, musiał mieć numer od 100 wzwyż, to wybrał 151, a ja wziąłem od niego - wyjaśnia z kolei Piotr Protasiewicz. Inni mówili, że wpływ na wybór numerów miały: numer licencji, data urodzin siostry, ojca lub żużlowego idola. - A ja mam 313, bo to był numer Kenni Larsena, a ja dostałem jego fotele - tłumaczył Damian Pawliczak, a te fotele to oczywiście siodełka w żużlowym motocyklu. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź