I- ligowcy liczą na problemy GKM-u Obecnie w PGE Ekstralidze stworzył się wyraźny podział. Jest sześć bardzo mocnych drużyn, które wymieniają się między sobą zawodnikami i walczą o medale. Z boku przygląda się temu ZOOleszcz GKM Grudziądz, który choć co roku celuje w play-offy, to są one jednak poza zasięgiem drużyny. Jest też oczywiście beniaminek, który zgarnia z rynku zawodniczego wszystko, co zostanie i liczy na cud, czyli utrzymanie. W trwającej już giełdzie transferowej działacze z Grudziądza mocno liczyli na to, że uda im się wzmocnić drużynę, aby marzenia o play-offach wreszcie mogły zostać spełnione. Wygląda jednak na to, że ten plan uda się jedynie w połowie. GKM już teraz może pochwalić się dużym sukcesem, jakim jest porozumienie z Maxem Fricke. Sęk jednak tym, że Australijczyk będzie jedynym głośnym nazwiskiem, który wzmocni ten zespół. I to jest duża nadzieja przyszłego beniaminka, który może liczyć na to, że GKM wcale nie będzie poza zasięgiem. Skąd taki optymizm? Wszystko bowiem wskazuje na to, że grudziądzanie nie wzmocnią specjalnie kulejącej formacji krajowych zawodników, bo zwyczajnie brakuje na rynku ciekawych kandydatur. Druga sprawa to Nicki Pedersen i jego forma po powrocie na tor po fatalnej kontuzji miednicy. Na tym wszystkim beniaminek może budować swoje nadzieje. Niektóre kluby I- ligowe jak ROW Rybnik otwarcie mówią, że awans do PGE Ekstraligi w tej formule ich nie interesuje. Jednak optymizm z Bydgoszczy czy Krośnie jest znacznie większy. Nie zapominamy oczywiście o Stelmet Falubazie Zielona Góra, który też chce awansować. Tutaj jednak górę biorą przede wszystkim tradycje i oczekiwania środowiska, które nie wyobraża sobie bytu drużyny poza najwyższą klasą rozgrywkową. Zobacz również:Czykali na to trzy lata. Szykuje się wielkie świętoBędzie wielki powrót? Chcą sprowadzić wychowankaPoszedł w odstawkę. Jeden bieg i pod prysznic