Ale częstochowscy kibice chcieliby zobaczyć swoją drużynę w walce o złote medale mistrzostw Polski. Tylko czy te marzenia są realne, skoro na drodze do finału staje najlepszy zespół zarówno tego sezonu jak i dwóch poprzednich, czyli Fogo Unia Leszno? Leszczynianie przystępują do półfinałowej rywalizacji w roli zdecydowanych faworytów i to nie tylko w konfrontacji z Włókniarzem, ale i w perspektywie finału. Gdyby spojrzeć na wyniki Unii i Włókniarza w rundzie zasadniczej, to ich pierwszy mecz w Częstochowie zakończył się kompromitacją gospodarzy, którzy przegrali nadspodziewanie wysoko, bo 31:59. W drużynie z Leszna nie było właściwie słabych punktów, a honor "lwów" ratował tylko Leon Madsen, który nie pozwolił na to żeby goście wygrali wszystkie wyścigi i dwukrotnie był pierwszy na mecie. W rewanżu na własnym torze Unia wygrała w podobnych rozmiarach - 57:33 i wydawało się, że częstochowianie pożegnają się z miejscem w pierwszej czwórce i mogą nawet być zagrożeni udziałem w barażu o miejsce w ekstralidze. Tyle, że tamte mecze Włókniarza z Unią odbyły się w połowie maja (Częstochowa) i pod koniec czerwca (Leszno), a od tego czasu wiele się zmieniło. Przede wszystkim lepiej zaczęli jeździć Fredrik Lindgren i Matej Zagar, a ważne punkty zdobywali też dwaj torunianie w barwach Włókniarza, czyli Adrian Miedziński i Paweł Przedpełski, zaś Madsen cały czas utrzymywał wysoki poziom i jest nie tylko liderem Włókniarza, ale też klasyfikacji Grand Prix. Co prawda, Lindgrenowi daleko jeszcze do dyspozycji jaką prezentował w pierwszej części poprzedniego sezonu, gdy wygrywał ze wszystkimi, to jednak w sierpniu był najlepszy w Grand Prix Skandynawii. W Częstochowie wszyscy mają nadzieję, że kontuzja jakiej wtedy doznał nie odbije się na jego postawie w pojedynku z Unią, podobnie jak uraz Madsena z pojedynku z MrGarden GKM Grudziądz. Co więcej, Jakub Miśkowiak, który dopiero co skończył 18 lat, a do Włókniarza trafił przed tym sezonem, został niedawno młodzieżowym indywidualnym mistrzem Polski, zostawiając w pokonanym polu o wiele bardziej doświadczonych i wyżej notowanych juniorów Unii - Bartosza Smektałę i Dominika Kuberę oraz swojego kolegę klubowego - Michała Gruchalskiego. Czy to znaczy, że w niedzielę będzie podobnie? Oczywiście, że nie, ale trzeba pamiętać, że w pierwszym tegorocznym meczu wyścig juniorski zakończył się remisem. Na niedzielne spotkanie obie drużyny awizowały identyczne składy w jakich zmierzyły się w rundzie zasadniczej. forBET Włókniarz Częstochowa: 9. Leon Madsen 10. Paweł Przedpełski 11. Fredrik Lindgren 12. Adrian Miedziński 13. Matej Zagar 14. Michał Gruchalski 15. Jakub Miśkowiak. Fogo Unia Leszno: 1. Emil Sajfutdinow 2. Brady Kurtz 3. Jarosław Hampel 4. Janusz Kołodziej 5. Piotr Pawlicki 6. Dominik Kubera 7. Bartosz Smektała. Sędziować będzie Krzysztof Meyze z Wtelna, który w tym roku zbiera najwyższe oceny spośród wszystkich arbitrów prowadzących spotkania ekstraligi. Częstochowski tor, niezależnie od tego jak jest przygotowany i kto na nim się ściga, na ogół sprzyja walce i tego spodziewają się kibice żużla. Tymczasem w sobotę kilku uczestników meczu Włókniarza z Unią czeka jeszcze start w Grand Prix Niemiec, co może w jakiś sposób odbić się na ich postawie w niedzielę. W Teterow wystąpią bowiem Madsen, Lindgren i Zagar (Włókniarz) oraz Sajfutdinow i Kołodziej (Unia). Stadion SGP Arena Częstochowa może oficjalnie pomieścić 16850 widzów i gospodarze liczą na komplet publiczności (minus sektor buforowy), która będzie przede wszystkim wspierać zawodników Włókniarza. Spodziewana jest też spora grupa kibiców z Leszna. O szansach w konfrontacji z Unią raczej nikt nie chce się oficjalnie wypowiadać. Zarówno działacze jak i zawodnicy podkreślają klasę przeciwnika, ale z drugiej strony słychać opinie, że teraz walka rozpoczyna się od nowa i wyniki z rundy zasadniczej już się nie liczą, a Włókniarz może jechać tylko lepiej. Ewentualne zwycięstwo gospodarzy na pewno jeszcze nie będzie rozstrzygające, bo Unię stać na odrobienie nawet dużych strat. Natomiast sukces leszczynian pod Jasną Górą, a nawet minimalna porażka, stawiałaby ich w bardzo korzystnej sytuacji w obliczu rewanżu na Stadionie im. Alfreda Smoczyka. Częstochowianie są spragnieni medalu, bo ostatni - brązowy - zdobyli 10 lat temu. W sumie mają ich w swoim dorobku 12. Po mistrzostwo Polski sięgali czterokrotnie - po raz pierwszy równo 60 lat temu, w roku 1959, a później jeszcze w 1974, 1996 i 2003. Wicemistrzami byli trzykrotnie: w roku 1975, 1976 i 2006, a brązowe medale zdobywali pięć razy: w roku 1977, 1978, 2004, 2005 i 2009. man/ co/