Jason Doyle ostatni raz w ojczyźnie ścigał się aż 5 lat temu, po zostaniu indywidualnym mistrzem świata na żużlu. Od tego czasu popisy jego umiejętności mogą obserwować na żywo tylko fani ze Starego Kontynentu. - Po zdobyciu mistrzostwa świata w Melbourne wziąłem udział w kilku imprezach na Antypodach, ale potem przez kilka lat nie ścigałem się w Australii. Nie mogę się doczekać aż znów wsiądę tam na motocykl - zaręcza żużlowiec. Jason Doyle wybuch swojej formy zanotował bardzo późno, bo w wieku około 30 lat. Wcześniej był zawodnikiem balansującym między metkami "słabego" i "przeciętnego". Mimo że na najwyższym poziomie ściga się więc stosunkowo trudno, to powoli zbliża się do bardzo poważnego jak na żużlowca wieku. W przyszłym wieku zdmuchnie na torcie urodzinowym 37 świeczek. Jason Doyle ma ostatnią szansę - Myślę, że to moja ostatnia szansa, jeśli chodzi o ściganie w Australii. Zbliżam się do takiego momentu w mojej karierze, kiedy będę musiał mieć okres odpoczynku. Sporo pieniędzy pochłania też ściągnięcie z powrotem motocykli - tłumaczy żużlowiec, który do ojczyzny wysłał tej zimy dwa motocykle. Indywidualne mistrzostwa Australii rozpoczną się już w styczniu. Zostaną rozegrane na dystansie czterech rund. Wynikom Jasona Doyle’a w tej rywalizacji szczególnie uważnie będą przyglądać się zapewne sympatycy Cellast Wilków Krosno. Dawny mistrz zasilił ich drużynę tej jesieni dokonując przy tym sporego skandalu. Wcześniej porozumiał się bowiem w sprawie przedłużenia kontraktu z Fogo Unią Leszno. Zobacz także: Kiedyś „pseudosport”. Dziś biznes wart dziesiątki milionów Karty odkryte. Oto skład reprezentacji Polski! Ile zarabiają sędziowie żużlowi?