80 tysięcy widzów, a wśród nich dziejący się brudny proceder Fragment tygodnika, który był wydawany w dwudziestoleciu międzywojennym, opublikował na Twitterze Piotr Kożuchowski. Wdzięczny tytuł "Pseudosport" nie pozostawia złudzeń - speedway na stadionie White City w Londynie, choć wypełnił arenę niemal po brzegi, przyciągając osiemdziesiąt tysięcy widzów, nie zrobił na autorze artykułu zbyt dobrego wrażenia. Pierwsze chwile na żużlu były dobre, drugie już niekoniecznie. - Już na wstępie przyjemne wrażenie robi brak wrzasku i obleśnych twarzy bookmacherów - na Dirt track oficjalnie się nie gra - to nastraja przychylnie do całej imprezy, oczywiście do chwili, gdy się zobaczy wkoło siebie podejrzane indywidua, co z miną niewiniątek potajemnie uprawiają ten brudny proceder (pisownia oryginalna - dop. red.) - pisał autor. Dziś zakłady bukmacherskie to w żużlu norma. Dość powiedzieć, że sponsorem tytularnym 1. Ligi Żużlowej jest do końca tego roku eWinner, czyli bukmacher. Żużel, choć był widowiskowy, skażony był również korupcją?! Żużel u swych początków zachwycał widowiskowością. - Zawdzięczając wielkiej ilości obrotów potwory te apokaliptyczne formalnie wyją, każdy ma swój specyficzny ton, zieje w stronę tłumu ogniem piekielnym, wyrzuca za sobą przepiękny wachlarz wydartego z ziemi żużla, wachlarz ten czasami jest długości 30-40 metrów, ze 3-4 metry wysoki - im odważniejszy jeździec tem wspanialsza fontanna (pisownia oryginalna - dop. red.) - pisał reporter o londyńskich zawodach. Autor tekstu zdecydował się na wysnucie odważnych tez dotyczących najważniejszych czynników powodzenia w zawodach. - Odwaga, taktyka, siła fizyczna, no i dobra maszyna to byłyby najważniejsze czynniki powodzenia, gdyby... nie pospolita granda (przepraszam za wyraz), jak zresztą w wielu innych zawodowych pseudo-sportowo-publicznych imprezach. Niestety grubsze zakłady pomiędzy zwolennikami tych wyścigów często decydują o wygranej, o umyślnym upadku, o raptownym zepsuciu motoru i t. d. (pisownia oryginalna - dop. red.) - relacjonował autor, zarzucając wprost ustawianie wyników zawodów. "Nie nazywajmy tego sportem" Dziennikarz, choć docenił walor estetyczny dirt tracku, nie znalazł wielu zalet tej dyscypliny. - Idea całego tego sportu jest dość mglista, robi on raczej wrażenie sztuki ekwilibrystycznej, brawurowego popisu przed tłumem, bezsensownego ryzyka, schlebiania niezdrowym instynktom motłochu. Sport który ma największą wartość optyczną i akustyczną dla widza jest thrilling (trudno to słowo dokładnie przetłumaczyć) co oznacza fascynujący; zdecydowanie niema walorów moralnych, ani edukacyjnych, ani też bezinteresownej walki (drogie srebrne nagrody) - w jednem słowie określony, jest hambugiem! (pisownia oryginalna - dop. red.) - rozprawiał się z żużlem reporter. - Zajmujące widowisko, lecz nie nazywajmy tego sportem - spuentował dosadnie dziennikarz podpisany jako "Wuha". Wbrew krytycznym opiniom reportera wysłanego na stadion White City w Londynie, żużel rozwinął się przez te niemal sto lat znacząco. Dość powiedzieć, że żużlowcy startujący w PGE Ekstralidze potrafią zarabiać w ciągu roku miliony złotych, a rywalizacją sportową emocjonują się setki tysięcy, czy nawet miliony kibiców. To chyba wystarczające dowody na to, że żużel można nazywać sportem. Zobacz także: Karty odkryte. Oto skład reprezentacji Polski! Ile zarabiają sędziowie żużlowi? Jedyny taki zespół. Żaden inny nie jest w tym tak dobry