Jonas Jeppesen miał startować w pierwszym meczu ligowym na starych silnikach, które na dokładkę nie pochodziły od mechanika wskazanego przez klub w kontrakcie. We Włókniarzu Częstochowa mówili też, że zawodnik jest uparty, że nie chce korzystać z porad klubowych mechaników, a ten, którego ma w teamie nie ma doświadczenia. Nie zdążyli dopasować silników Graversena - Jestem zdziwiony tymi informacjami - mówi nam Maciej Kozielski, mechanik Jeppesena. - To prawda, że w pierwszym meczu jechaliśmy na silnikach Ashleya Hollowaya. Jednak to nie były stare silniki. No i kolejna sprawa jest taka, że sprzęt od Flemminga Graversena dotarł tuż przed meczem, więc nie zdążyliśmy go dopasować. Musieliśmy skorzystać z innych silników. - Nieprawdą jest też to, że nie chcemy pomocy od klubu - komentuje Kozielski. - Chcemy i korzystamy z niej. Krzysztof Stępień, jeden z trzech mechaników, jest zaangażowany w pracę nad sprzętem Jonasa, udziela nam wskazówek. Kozielski wyjaśnia, że on też nie jest mechanikiem z pierwszej łapanki. - To prawda, że ostatnio rozstałem się z Robertem Lambertem, ale to wynikało z tego, że atmosfera w teamie zaczęła się psuć, a nie, dlatego że byłem słaby. Mam za sobą długi staż, między innymi u Antonio Lindbaecka. Jak Szwed podjął decyzję o powrocie, to od razu dzwonił, żeby zaproponować mi pracę. Dzięki moim decyzjom w ostatnim spotkaniu z Motorem Jonas zdobył w jednym z biegów dwa punkty. Dodam, że przed tym wyścigiem osoby z klubu sugerowały, żebym poszedł z ustawieniami w drugą stronę. Zrobiłem po swojemu i to zadziałało. Jeppesen jest gotowy, a zakup busa był niezbędny Mechanik Jeppesena zapewnia, że zawodnik dużo pracuje nad sprzętem. Pojechał nawet ostatnio w lidze duńskiej, żeby jeszcze lepiej przygotować się do meczu w Polsce. Kozielski nie rozumie też, dlaczego z Włókniarza wychodzą informacje, jakoby Jeppesen nie wydawał kasy na sprzęt, za to płaci za fanaberie. W klubie nie spodobało się to, że Duńczyk, choć mu nie idzie, kupił sobie busa. - Mamy cztery kompletne motocykle, mamy dwa dodatkowe silniki, sprzętu Jonasowi nie brakuje. A zakup busa był konieczny, bo w starym psuł się silnik. Trzeba było bardzo wolno jechać, żeby go doszczętnie nie zajechać. Nowy bus to była konieczność, nie fanaberia - kwituje Kozielski.