Gusts pojawił się na polskich torach dwa lata temu i momentalnie zrobił furorę. To on w znacznym stopniu dawał nadzieję Lokomotivowi Daugavpils na utrzymanie w 1. Lidze. Ostatecznie łotewski zespół spadł, bo w kluczowych momentach najważniejszych spotkań wybitna niemoc dopadła Wadima Tarasienkę, który później zasilił Polonię, będącą... rywalem Lokomotivu do utrzymania. W każdym razie już po sezonie 2020 wokół Gustsa zrobiło się głośno. Zwróciły na niego uwagę największe polskie kluby, a najbardziej Betard Sparta Wrocław. I już kilkanaście miesięcy później był żużlowcem tego klubu. Co prawda Sparta do tematu Gustsa od początku podchodziła bardzo ostrożnie i planowała, by chłopak objeżdżał się w niższych ligach, a dopiero potem zaatakował PGE Ekstraligę. Gustsowi jednak w tych niższych ligach bardzo się spodobało, a przynajmniej na to wskazywałyby jego ruchy. Powiedział zresztą wprost w Tygodniku Żużlowym, że do elity nie chce na razie trafić. Może za kilka lat. Pytanie, czy przypadkiem nie będzie już trochę za późno. Kibice pytają: czego się boisz? Zdumieni postawą utalentowanego zawodnika są fani, nie tylko ci z Wrocławia. Wielu mówi, że Gusts zdecydowanie za mało w siebie wierzy. - Francis, tam naprawdę jeżdżą gorsi od ciebie. Więcej wiary. Bardzo rozsądny z ciebie chłopak, ale kiedy, jak nie teraz? Jeśli się sparzysz, zawsze możesz wrócić za kilka lat. Wielu tak robiło. Czas w żużlu leci naprawdę szybko i nie ma co za długo czekać - pisał pan Konrad. - Wygrywa z wieloma gwiazdami na różnych torach, podczas różnych zawodów, a ekstraligi się boi? To trochę dziwne. Rozumiem ostrożność, bo tej nigdy za wiele. Ale trzeba podjąć się wyzwania. Ma 20 lat, więc wszystko przed nim. Nikt nie będzie wieszał na nim psów, jeśli nie wyjdzie mu teraz. A jazdą w 2. Lidze za bardzo sportowego poziomu sobie nie podnosi - zauważył pan Maciej. Nie chce skończyć tak, jak Lebiediew Być może Gusts wzbrania się przed PGE Ekstraligą z jeszcze jednego powodu. Gdy jego rodak, Andrzej Lebiediew "rzucał się" na podbój tych rozgrywek, był od Francisa znacznie starszy i utytułowany, a i tak nie dał rady. Ponowił próbę, ale ta też nie zakończyła się powodzeniem. Kto wie, czy właśnie dlatego Gusts nie dmucha na zimne. Inna sprawa, że problemy Lebiediewa miały znacznie szerszy aspekt. Sam mówił, że po kiepskich występach po prostu siadł psychicznie. Cokolwiek zrobi Gusts, wydaje się że jednak dalsze "kiszenie się" w 2. Lidze rozwoju mu nie przyniesie. W tych rozgrywkach jest hegemonem, legitymuje się średnią 2,362 i przewodzi w klasyfikacji najskuteczniejszych. Wygrał prawie połowę ze swoich biegów. Za nim są dawni ekstraligowcy: Thorssell, Holta, Kaczmarek czy Baliński.