Koniec polskich mistrzów świata przed igrzyskami. Padło ultimatum, było wiele żalu
W 2016 roku Wojciech Chmielewski i Jakub Kowalewski zostali młodzieżowymi mistrzami świata. Czynili systematyczne postępy i stali się czołową ekipą świata. Wdrapali się nawet - jako pierwsi w historii Polacy - na podium Pucharu Świata. Na trzy miesiące przed zimowymi igrzyskami olimpijskimi w Mediolanie i Cortinie d'Ampezzo tej dwójki saneczkarskiej już nie ma. Wszystko rozegrało się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy.

W skrócie
- Tuż przed igrzyskami olimpijskimi rozpadła się polska dwójka saneczkarska Chmielewski-Kowalewski. Powodem była decyzja Wojciecha Chmielewskiego o zmianie partnera.
- Jakub Kowalewski nie kryje żalu z powodu sposobu rozwiązania współpracy i utraty miejsca w kadrze oraz stypendium, a obecnie rozpoczął nową pracę poza sportem.
- Na miejsce Kowalewskiego pojawił się młodszy Michał Gancarczyk, z którym Chmielewski już trenuje i liczy na dobre wyniki, choć nowa dwójka dopiero się zgrywa.
- Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej serwisu
W ubiegłym sezonie polska dwójka saneczkarska Wojciech Chmielewski i Jakub Kowalewski została sklasyfikowana na 15. pozycji w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Najlepszy występ Polacy zanotowali na torze w Siguldzie, gdzie byli na siódmej pozycji.
W 2016 roku obaj zostali młodzieżowymi mistrzami świata i stali się światełkiem w tunelu dla polskiego saneczkarstwa, które kiedyś dominowało na świecie, ale od wielu lat boryka się z dużymi problemami. Polacy dwukrotnie startowali w zimowych igrzyskach olimpijskich. W Pekinie zajęli dziewiąte miejsce. W mistrzostwach świata najwyżej byli sklasyfikowani na ósmej pozycji (dwukrotnie). W mistrzostwach Europy byli nawet na szóstej pozycji.
W lutym 2020 roku - jako pierwsi Polacy w historii - stanęli na podium Pucharu Świata, zajmując trzecie miejsce w Winterbergu. Dziesięć miesięcy później polska sztafeta z Chmielewskim i Kowalewskim w składzie, także zajęła trzecie miejsce.
Trener kadry postawiony pod ścianą
Dziś po tej dwójce, która jeździła ze sobą przez wiele lat, pozostało już tylko wspomnienie. To była decyzja 30-letniego Chmielewskiego, który postawił pod ścianą trenera kadry Marka Skowrońskiego.
Nie miałem żadnego wpływu na decyzję. Otrzymałem od Wojtka krótkie żołnierskie słowa, że chce zmiany partnera albo przestaje jeździć. Próbowałem jeszcze rozmawiać z obydwoma, ale nie było szansy na zmianę decyzji. Coś się wypaliło. Przyczyn tego było wiele, ale nie chcę tego rozgrzebywać, bo to nie ma sensu
Kowalewski nie kryje żalu do swojego wieloletniego saneczkarskiego partnera, ale też do trenera, czy do Polskiego Związku Sportów Saneczkowych. Uważa, że to nie fair, że o składzie kadry decydował zawodnik, a nie szkoleniowiec.
- Ostatni sezon rzeczywiście był trochę trudny. Nasze relacje nieco podupadły. To jednak nie były powody do tego, by przed igrzyskami nagle kończyć kilkanaście lat współpracy. Każdy z nas miał swoje plany. Wszystko zaprogramowałem sobie pod igrzyska, a tymczasem dostałem taki strzał. O tym wszystkim nie decydował poziom sportowy, tylko widzimisię zawodnika. To Wojtek zdecydował, że nie chce ze mną jeździć i postawił na kogoś innego. Starałem się porozmawiać i z Wojtkiem, i z trenerem, ale z miernym skutkiem. Do Wojtka nie docierały żadne argumenty. Nie chciał nawet za bardzo rozmawiać, bo uznał, że wszystko, co miał do powiedzenia, to już mi powiedział. Po prostu wyszedł w czasie rozmowy - powiedział 31-letni Kowalewski.
Chmielewski tak tłumaczy powody rozstania z Kowalewskim: - To była moja decyzja. Chciałem spróbować czegoś nowego. Byłem niezadowolony z kilku rzeczy. Do ostatniego momentu zastanawiałem się, czy to robić, ale Kuba swoim zachowaniem przechylił szalę. Nie żałuję. Raczej rozstaliśmy się w gniewie. Kuba ma bardzo duży żal do mnie. Potrzebowałem trochę świeżości i trochę więcej zaangażowania, żeby to szło do przodu, a przez ostatnie lata czułem, że stoimy w miejscu.
Jak się okazuje, Chmielewski decyzję o tym, że rozstanie się z Kowalewskim, podjął po tym, jak ten nie chciał przyjechać na posezonowe testy do Oberhofu, gdzie mogli pojeździć razem z Niemcami, którzy należą do najlepszych na świecie.
- Po sezonie mieliśmy jechać na testy do Oberhofu. Kuba bez konsultacji ze mną zadzwonił do trenera i powiedział, że nie jedzie - wyjaśnił Chmielewski.
Kiedyś podobna sytuacja miała mieć miejsce, gdy trzeba było wyjechać na homologację toru w Pekinie.
- Co do Oberhofu, to byliśmy już po sezonie i to zgrupowanie nie było do końca zaplanowane. Postanowiłem odpuścić i poświęcić ten czas rodzinie, bo było już ciepło, więc warunki na torze nie byłyby zbyt dobre. Nie widziałem sensu, aby tam jechać. Zresztą tylko Wojtek z Mateuszem Sochowiczem chcieli jechać, bo dziewczyny z kadry też odpuściły. Po sezonie wróciliśmy do domów. Po kilku dniach Wojtek zadzwonił do mnie, że to był nasz ostatni sezon i kończymy współpracę. Poprosiłem go o to, żeby przyjechał i powiedział mi to osobiście. Chciałem z nim na spokojnie pogadać. Doszło do tego spotkania, ale Wojtek nie przedstawił konstruktywnych argumentów. Mówił o tym, że coś się wypaliło i on nie chce dalej trenować w takim układzie, że chce spróbować czegoś innego - mówił Kowalewski.
Może zbyt często mówiłem w mocnych słowach o sankach i wspominałem o tym, że być może trzeba będzie skończyć ze sportem, bo rzeczywiście nie miałem z niego pieniędzy, a rodzinę trzeba było utrzymać. Jak to w sporcie, zdarzały się raz lepsze, a raz gorsze chwile. Nie poddawałem się jednak, bo sankom poświęciłem wiele lat swojego życia. Teraz zawiodłem się na ludziach. Ktoś zabrał mi szansę na kolejne igrzyska. I to te w Europie, które były dla mnie tak ważne. Wciąż nie zakończyłem kariery. Dzisiaj mogę usiąść i pojechać
Jakub Kowalewski poszedł do pracy, niedawno otrzymał informację ze związku
Kowalewski od razu po sezonie poszedł do pracy. Zaczął nową drogę w życiu. Pracuje u dawnego kolegi z kadry Artura Gędziusa. To firma oferująca sprzedaż, doradztwo oraz montaż drzwi, podłóg i sztukaterii.
- Przez tyle lat startowałem w kadrze, a jednak nie wstawił się za mną nikt ze związku. Kilka dni temu dostałem ze związku maila, że skreślają mnie z listy kadrowiczów i wstrzymują stypendium - żalił się Kowalewski.
- Z tego, co wiem, to związek przygotowuje Kubie zakończenie kariery. Planują to na wiosnę. Już po igrzyskach. Może przy okazji walnego zjazdu - powiedział trener Skowroński.
- Co do stypendium, to jeśli zawodnik nie jest powołany do kadry, bo nie ma dla niego żadnej funkcji, to tak naprawdę nie powinien mieć stypendium od wiosny. Ono nie jest w nagrodę za wynik. Zawodnik musi jeszcze przy okazji podpisać zobowiązanie, że będzie realizował plan treningowy. Mając nadzieję, że Wojtek jednak się rozmyśli, poczyniłem kroki i przedstawiłem w związku, że chciałbym mieć Kubę w roli rezerwowego z możliwością utrzymania mu stypendium. Skoro nie jeździ teraz w dwójce, to jest nieprzydatny do kadry. Powinien być zatem wdzięczny za to, że tak długo zostało utrzymane stypendium. Teraz wchodzimy na lód i poinformowałem związek, że nie będzie brał udziału w szkoleniu. Co miałby tam robić, skoro Wojtek jeździe z nowym partnerem. Związek wstrzymał stypendium zgodnie z obowiązującymi przepisami - dodał.
Powstała nowa dwójka. Zaczęło się od złamanej ręki
Od wiosny nowym partnerem Chmielewskiego jest o 11 lat młodszy Michał Gancarczyk. Pochodzi z Sobieszowa. To dzielnica Jeleniej Góry.
Już na pierwszym treningu z udziałem tego nastolatka pojawiły się duże problemy i stąd też zapewne była decyzja trenera Skowrońskiego, by zostawić Kowalewskiego w roli rezerwowego.
- Ściągnąłem Michała Gancarczyka na życzenie Wojtka z akcji juniorów w Siguldzie. Zaraz po niej wsiadł w samolot i przyleciał do Oberhofu. Zaczęło się pechowo, bo przy starcie na wieży złamał rękę. Przepracował jednak solidnie okres letni i jest dobrze przygotowany fizycznie. Dobrze się rozumieją. Jest atmosfera - mówił szkoleniowiec kadry.
Michał jest z mojego klubu. Sam wybrałem partnera. Już był wdrożony w procesy treningowe, więc było łatwiej. Zdecydowaliśmy się z trenerem zatem zabrać Michała do Oberhofu. Zdążyliśmy zrobić dwa-trzy starty i złamał rękę. To było na wieży startowej, a nie przy wywrotce. Z całym impetem uderzył ręką w uchwyty na starcie. Na szczęście szybko wrócił do treningów
Zarówno on, jak i trener kadry są zadowoleni z tego, jak wygląda jazda tej dwójki, choć na razie nie mają koncie zbyt wielu wspólnych ślizgów.
- Nowa dwójka wygląda dobrze. Latem na startach była lepsza niż ta poprzednia. Na razie mają za sobą pierwsze ślizgi i powoli się zgrywają. Mam nadzieję, że to jakoś zatrybi, bo w poprzednim układzie nie było szansy na to, żeby to się utrzymało - przyznał Skowroński.
- Już w czerwcu mieliśmy treningi na wieży startowej. I nasze czasy były o wiele lepsze niż wtedy, kiedy jeździłem z Kubą. To było duże zaskoczenie. Dobrze nam się jeździ. Zawsze uważałem, że jednak największą robotę robi prowadzący. Michał pojeździł wcześniej w jedynkach, w dwójkach nie miał wielkiego doświadczenia. Teraz został rzucony na głęboką wodę, ale dobrze sobie radzi. Dla niego to jednak duża szansa - dorzucił Chmielewski.
Choć polska dwójka dopiero uczy się wspólnej jazdy, to jednak ma już pewne oczekiwania. Chmielewski przyznał, że chciałby wskakiwać do ósemki i jak najczęściej kończyć zawody w "10". 30-latek czuje, że jest w życiowej formie.
- Jestem dynamiczniejszy na starcie, a efektów nie było. Czułem nawet regres. Jestem w świetnej formie, a nie było przełożenia w naszej jeździe z Kubą na wyniki startu. I to mnie drażniło. Postanowiłem w końcu patrzeć na siebie. Michał dostał szansę, więc zapierdziela jak dzik. Ja jestem pod ścianą, bo gdyby nam nie wyszło, to gromy spadną na mnie. To też daje dodatkowego kopa. Obaj mamy motywację, a tego mi ostatnio brakowało - przyznał.
Kowalewski czuje duży żal
Kowalewski już pogodził się z tym, że do sanek nie wróci. Wciąż siedzi w nim jednak wielki żal, że tak rozwiązana została ta sytuacja.
- Nie ukrywam, że wiązałem swoją przyszłość z rolą trenera w saneczkarstwie, ale na ten moment muszę odpuścić. Jest we mnie tyle żalu. Najgorsze jest to, że wcześniej nie dostawałem żadnych sygnałów, że może dojść do takiej sytuacji. Tyle czasu już minęło od tego, jak Wojtek zdecydował o tym, że nie będę z nim już jeździł, a związek nie wysilił się nawet na krótkie podziękowanie za tyle lat startów dla biało-czerwonych barw. Za to nie miał problemów z wysłaniem informacji o tym, że pozbawiają mnie stypendium - zakończył.
Poprosił też, by Interia Sport zamieściła podziękowania skierowane do przyjaciół i kibiców saneczkarstwa:
"Drodzy Kibice, Przyjaciele i Wszyscy, którzy towarzyszyli mi przez lata,
Saneczkarstwo było dla mnie nie tylko dyscypliną sportową, ale przede wszystkim pasją, sposobem na życie i drogą, która ukształtowała mnie jako człowieka.
Od 2009 roku miałem zaszczyt być częścią kadry narodowej, reprezentując Polskę na najważniejszych arenach międzynarodowych. W barwach narodowych wystąpiłem na dwóch igrzyskach olimpijskich - w Pjongczangu (2018) i Pekinie (2022). Wielokrotnie brałem udział w mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy, zdobywając cenne doświadczenie i zapisując się w historii polskiego saneczkarstwa.
Osiągałem liczne sukcesy, w tym:
•medal w sztafecie drużynowej w zawodach Pucharu Świata,
•wielokrotne tytuły mistrza Polski,
•oraz najwyższe w historii polskich dwójek lokaty w zawodach międzynarodowych, w tym medal MŚ do lat 23, który został zdobyty dla Polski po ponad 40 latach.
Każdy z tych wyników był efektem ciężkiej pracy, determinacji i ogromnego poświęcenia.
Z całego serca dziękuję wszystkim trenerom, z którymi miałem przyjemność współpracować - za Waszą wiedzę, zaangażowanie, cierpliwość i wiarę we mnie. Dziękuje członkom kadry, starszym, doświadczonym, od których wiele się nauczyłem, i od młodszych, którzy również dołożyli cegiełkę. Kolegom i koleżankom z toru, a przede wszystkim kibicom - za Wasze wsparcie, doping i obecność w chwilach zarówno radości, jak i trudności.
Nie ukrywam jednak, że mimo wielu lat oddania i pracy na rzecz reprezentacji, pozostał we mnie niesmak z powodu braku wdzięczności i uznania ze strony części trenerów oraz związku. Sport to nie tylko wyniki, ale też ludzie - i wierzę, że wzajemny szacunek powinien być jego fundamentem. Pomimo tego, z dumą patrzę na to, co udało mi się osiągnąć i jaką drogę przeszedłem.
Sport nauczył mnie wytrwałości, pokory i pracy zespołowej - wartości, które na zawsze pozostaną częścią mnie. Choć żegnam się z czynnym uprawianiem saneczkarstwa, to ten rozdział mojego życia będę wspominał z wdzięcznością dla wszystkich, którzy szczerze wspierali mnie przez lata.
Dziękuję wszystkim, którzy byli częścią tej drogi.
Ze sportowym pozdrowieniem"









![Real Betis – FC Barcelona 3:5. Grad bramek w Sewilli [WIDEO] (Eleven Sports)](https://i.iplsc.com/000M1E3T4SP3CG90-C401.webp)

![Resovia zdominowała mistrzów! JSW Jastrzębski Węgiel – Asseco Resovia [SKRÓT MECZU]](https://i.iplsc.com/000M1E2SJQ23A4SP-C401.webp)

