Mateusz Sochowicz to jednej z najodważniej jeżdżących saneczkarzy na świecie. To zawodnik, który nie boi się niczego. W czasie zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu nie zastanawiał się, kiedy zgubił osłonę na twarz i z niemal zamkniętymi oczami pędził z ogromną prędkością lodową rynną. W 2021 roku "Mewa", bo tak na niego mówią koledzy, miał poważny wypadek na torze w Pekinie. Nastąpił on z winy organizatorów, którzy zamknęli bramką tor, na którym wcześniej pojawił się Polak. Skończyło się poważnym złamaniach i wielomiesięczną rehabilitacją. Na szczęście, bo mogło o wiele gorzej. Polacy tuż za podium w Pucharze Świata. Niemcy okazali się bezkonkurencyjni Mateusz Sochowicz imponuje na treningach, celem miejsca w "10" Pucharu Świata Choć niewielu dawało Sochowiczowi szansę na start w igrzyskach po tym wypadku, ten jednak pojawił się w Pekinie. Spotkał się wówczas z Thomasem Bachem, szefem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl), bo historia o jego straszliwym wypadku lotem błyskawicy obiegła świat. Polak długo walczył o to, by wrócić do dobrej dyspozycji. W tym sezonie wygląda to wszystko naprawdę obiecująco. Do tego Międzynarodowa Federacja Saneczkarstwa (FIL) zmieniła jakiś czas temu tak przepisy dotyczące sprzętu, by przewaga najmocniejszych krajów nie była już tak wyraźna, jak wcześniej. Najlepszym miejscem Sochowicza w karierze w rywalizacji w Pucharze Świata jest 14. lokata w jedynkach. W tym sezonie Polak kręci się koło 20. miejsce, ale apetyty ma znacznie większe. Te sięgają awansu do "10", a to już byłoby coś. Od razu w oczy rzucają się znakomite starty Sochowicza. Nad tym elementem mocno pracował. Dzięki temu w ostatnich zawodach Pucharu Świata zanotował drugi start w całej stawce. W innych zawodach Pucharu Świata też był w ścisłej czołówce. To ważny element, bo na starcie saneczkarze się napędzają. Dobre starty świadczą o naprawdę sporym potencjale. "Trzeba postawić na szali własne bezpieczeństwo" W Lake Placid Sochowicz był 21. Takie samo miejsce zajął w Whistler, a w Igls był 22. W pojedynczych przejazdach potrafił przez długi czas jechać nawet w "10". Czegoś jednak brakowało w dalszej części toru. - Teraz jest już taki okres w mojej karierze, że albo wskoczę do światowej czołówki, albo trzeba kończyć z tym sportem. Moje ambicje sięgają miejsce w "10". Zdecydowałem się trochę bardziej modyfikować mój sprzęt i to daje efekty. Nie zawsze jestem jednak w stanie trafić z ustawieniami pod lód pucharowy, bo on się zmienią w czasie zawodów, ale myślę, że to jest jeszcze kwestia kilku startów - przyznał Sochowicz. - Nie ma co ukrywać, że sprzęt w naszej dyscyplinie jest bardzo ważny. By osiągać dobre wyniki, to w tym sporcie trzeba postawić na szali trochę swoje bezpieczeństwo, ale też trzeba wykonać dobry przejazd, bo błędy kosztują znacznie więcej niż złe dopasowanie sprzętu - dodał. Treningi przyniosły efekty. Nazywają go "polski dynamit" Nasz saneczkarz w sytuacjach, kiedy trzeba podjąć ryzyko, czuje się jak ryba w wodzie. Czasami nawet w kadrze nie są w stanie go zahamować. - Muszę jednak chyba cofnąć trochę to swoje wariactwo. W tym roku doszedłem do wniosku, że w dopasowaniu sprzętu posunąłem się chyba zbyt daleko i to generowało zbyt wiele błędów. Choć sanki jechały szybko, to jednak ja za nimi nie nadążałem. Teraz nieco zwolniłem. Robię trochę bezpieczniejsze sanki. Mam nadzieję, że dzięki temu przejazdy będą bez zbyt dużej liczby błędów, a to przełoży się na dobre czasy - mówił Sochowicz. Celem na ten sezon są dla Sochowicza mistrzostwa świata w Altenbergu (27-28 stycznia). To właśnie w Niemczech Polak chciałby osiągnąć wysoką formę. Specjalnie pod tę imprezę szlifuje swoją jazdę. - Jeszcze przed zakończeniem ubiegłego roku wyjechałem na krótki obóz do Altenbergu, by wykonać kilka ślizgów i dopasować trochę sprzęt. Akurat Niemcy mieli mistrzostwa kraju, więc dołączyłem do nich na treningi. I czasy, jakie osiągałem, były obiecujące. Jest jednak jeszcze co poprawiać - zakończył Sochowicz. Włoski rząd zapowiada walkę o igrzyska. Nie chcą dopuścić do historycznej wpadki