W Polsce nie ma ani jednego toru sztucznie mrożonego, a przecież on mógłby służyć nie tylko saneczkarzom, ale także bobsleistom i skeletonistom. Z tym jednak można żyć, choć byłoby to duże ułatwienie. Kadry seniorskie i juniorskie jakoś sobie radzą, wyjeżdżając na zagraniczne zgrupowania. To oczywiście generuje koszty. Gorzej jest z klubami, a to przecież od nich wszystko się zaczyna. Tak liczna powinna być reprezentacja Polski na zimowe igrzyska. Logistyczne wyzwanie przed Biało-Czerwonymi Saneczkarstwo traktowane w Polsce jak niechciane dziecko Od lat działacze sportów saneczkowych i bobslejowych starają się o budowę toru lodowego, ale bezskutecznie. Jest w naszym kraju dziwny opór przed taką inwestycją, a przecież Polska była kiedyś jednym z najlepszych krajów świata w saneczkarstwie. Biało-Czerwoni byli mistrzami świata. W sumie zdobyli 16 medali mistrzostw świata. Saneczkarstwo było kiedyś chlubą polskiego sportu. Dziś jest traktowane, jak niechciane dziecko. Od wielu lat media pokazują stare zniszczone tory saneczkowe w Polsce. Pojawiają się relacje z mistrzostw Polski, które odbywają się na... lodowisku albo na kawałku placu z kostką brukową. I co? I nic. W 2023 roku na kilka tygodni przed zmianą władzy w Polsce Ministerstwo Sportu i Turystyki stworzyło "Program inwestycji o szczególnym znaczeniu w sporcie". Pierwszym etapem miała być budowa trzech torów kompozytowych do treningu dla młodzieży. Drugim budowa toru bobslejowo-saneczkowego. Władza się zmieniła, a projekty po weryfikacji zostały wyrzucone do kosza. Ministerstwo przedstawiło listę inwestycji strategicznych na ten rok, ale nie ma na tej liście toru kompozytowego. To wydatek ledwie kilkunastu milionów złotych, a wyraźnie pomógłby w szkoleniu młodzież, ale też zachęcił ją do tego sportu. Karpacz był już niemal gotowy na budowę tego toru. Było wszystko, co niezbędne do tej inwestycji. Poza dotacją ministerstwa. Podobne tory miały powstać w Marcinkowicach i Głuchołazach. W tej pierwszej lokalizacji pojawiły się jednak problemy z działkami i inwestycja miała zostać przeniesiona do Piwnicznej-Zdroju i podobno trwają tam prace przygotowawcze. Pojawiła się też koncepcja, by krótszy tor postawić w Jeleniej Górze-Sobieszowie. Z nieformalnych rozmów wynika, że jest szansa na budowę torów kompozytowych. Pytanie tylko, ile polskie saneczkarstwo będzie czekało na to, aż któryś z urzędników uśmiechnie się do tej dyscypliny i w końcu da jej szansę na rozwój. Na razie lokalni działacze radzą sobie, jak mogą. W Krynicy-Zdroju, choć aura jest wiosenna, to trener Lesław Poręba wraz z pracownikami MOSiR, stworzyli tuż przy hali lodowej prowizoryczny tor. W takich warunkach w Krynicy wykuwają się talenty. To kpina, że zawodnicy z tak dużego kraju, jak Polska, tak trenują saneczkarstwo. Płakać się chce.