Polka po zaciekłej bitwie na Wimbledonie wskazała na duży problem. Magda Linette: To bardzo trudne
- Rywalka w tym meczu reagowała bardzo emocjonalnie, a ja praktycznie w ogóle. Wiedziałam, że psychicznie będę musiała być silna i nie zwracać na nią uwagi - powiedziała Magda Linette, która po trudnej przeprawie pokonała 37-letnią Czeszkę Barborę Strycovą 6:4, 6:7 (6-8), 6:3. Spotkanie trwało trzy godziny, a na zawodniczki czyhała w nim dodatkowa pułapka.

- Obie musiałyśmy się bardzo dużo nabiegać, był to bardzo fizyczny mecz. Barbora zagrała naprawdę dobrze, bardzo dobrze serwowała. Przy czym myślę, że miałam naprawdę sporo pecha w tym spotkania i cały czas sobie powtarzałam, że jest to jeden wielki test - dzieliła się wrażeniami rozstawiona w turnieju z numerem 23. zawodniczka. Do rekordu w całej karierze jednak dość sporo zabrakło. Takim ciągle jest juniorska konfrontacja Polki z Juliją Putincewą jeszcze w czasach juniorskich. - Grałyśmy cztery godziny, a czułam, jakby było ich dziesięć - roześmiała się.
Magda Linette wyszła z trudnej sytuacji. "Nie mogę sobie za dużo zarzucić"
Linette dodała, że w ważnych momentach nie potrafiła sprawić, by więcej siły i świeżości zachować na kolejne spotkanie. - Mogło być szybciej i krócej, ale za każdym razem nie udawało mi się zwiększyć przewagi. Niemniej mentalnie jest to bardzo budujące - stwierdziła.
Właśnie mentalnie trudna była sytuacja z drugiego seta, w tie-breaku. Poznanianka prowadziła 6-5, ale przy własnym serwisie nie wykorzystała piłki meczowej. Jak sobie poradzić w takim momencie?
- Staram się do takiego punktu podejść tak samo, jak do każdego innego i zagrać najmądrzej, jak potrafię. Nie mogę sobie dużo zarzucić przy pierwszej piłce meczowej. Wiadomo, trochę to bolało, ale ważne było, aby jak najszybciej zapomnieć. I wyjść z jak najlepszym nastawieniem na trzeci set - wyjaśniła nasza reprezentantka.
Trudność w starciu ze Strycovą polegała też na tym, co z kolei nie było zaskoczeniem, że nie brakowało mogących rozpraszać reakcji. A stąd już niedaleka droga do utraty koncentracji.
- Ona w tym meczu reagowała bardzo emocjonalnie, a ja praktycznie w ogóle. Wiedziałam, że psychicznie będę musiała być silna i nie zwracać na nią uwagi. Staram się przede wszystkim nie patrzeć na przeciwniczkę i nie analizować tego, co robi - mówiła Linette.
Kibice Katie Boulter utrudnili życie Linette. "Zgubiłam timing"
Dodatkowy kłopot wywołała wrzawa Brytyjczyków nieopodal, mianowicie na korcie numer 12, gdzie Katie Boulter awansowała do trzeciej rundy.
- Tak, to jest bardzo trudne. Przede wszystkim dlatego, że nie słyszę wtedy piłki, nie słyszę jak się odbija i na samym początku tie-breaka zgubiłam timing. Nie jest to ciężkie przy samym serwisie, bo jestem przyzwyczajona, że ludzie chodzą i jest wrzawa, ale w grze nie mogłam wszystkiego dobrze ocenić. Później przywykłam, ale nigdy nie jest proste grać na bocznych kortach. Pod tym względem korty otwarte od numeru 14 do 17 są trochę łatwiejsze
Teraz przed Linette batalia z Belindą Bencic. I też na swój sposób trudna, bo choć obie zawodniczki są już długo w tourze, to jeszcze nigdy ze sobą nie grały. - Ale wspólnie trenowałyśmy, do tego trochę jej meczów widziałam, więc wiem, czego się spodziewać. Myślę, że będę gotowa - optymistycznie zakończyła Polka.
Artur Gac, Wimbledon
Zobacz również:














