Przysiężny pokonał Niemca Philippa Petzschnera 6:3, 7:6 (8-6), 6:0. Kolejnym rywalem Polaka będzie rozstawiony z numerem 27. reprezentant RPA Kevin Anderson. Przysiężny przeszedł wcześniej trzy rundy kwalifikacji. Przed Wimbledonem Petzschner miał problemy z barkiem. Z tego powodu wycofał się w ostatniej chwili z turnieju ATP na trawie w Halle, dosłownie na kilka godzin przed meczem pierwszej rundy, w którym miał zagrać przeciwko Jerzemu Janowiczowi. Jednak we wtorek po Niemcu nie było widać problemów zdrowotnych, choć wyraźnie nie mógł przez dłuższe chwile utrzymać rytmu gry. Utrudniał mu to Przysiężny, który odważnie chodził do siatki w ważnych momentach, choć potrafił też zdobywać punkty w wymianach z głębi kortu. Atutem Polaka był jednoręczny bekhend często przyspieszający grę, solidny płaski serwis, którym trafiał w narożniki pola, a także refleks i świetne czytanie zamiarów rywala, ułatwiające szybki start do piłek. Mimo dobrego serwisu już w trzecim gemie Przysiężny musiał bronić trzy "break pointy", ale uczynił to skutecznie, a chwilę później sam zdołał przełamać podanie rywala. To wystarczyło do rozstrzygnięcia seta wynikiem 6:3, po 29 minutach gry. Bardziej wyrównana była druga partia, trwająca 48 minut. Poza obustronnymi "breakami" na początku, obaj tenisiści utrzymywali własne podanie i doszło do tie-breaka. W nim zdobywali punkty falami. Polak odskoczył na 4-2, ale po chwili zrobiło się 4-6. Od tego momentu Przysiężny nie stracił już punktu, broniąc dwa setbole. To wyraźnie wytraciło z równowagi Petzschnera, który w trzeciej partii zaczął seriami popełniać błędy. Ze złości nawet wystrzelił piłkę nad dach kortu numer 1 Wykorzystał to 127. w rankingu ATP World Tour Polak, który jeszcze przyspieszył tempo wymian i częściej atakował do siatki. Nie oddał już rywalowi gema, rozstrzygając losy trwającego godzinę i 34 minuty spotkania przy pierwszej okazji. W drugiej rundzie na jego drodze stanie Kevin Andersson z RPA, rozstawiony z numerem 27. (23. W rankingu). Jeszcze ze sobą nie grali. 29-letni Przysiężny jest uznawany przez fachowców za wielki talent, jego umiejętności techniczne budzą podziw. Jednak jego największym problemem są liczne kontuzje i niezbyt mocna determinacja do ciężkich treningów na korcie czy w siłowni, ale również głowa. - Nie mogę na korcie zbyt dużo myśleć, bo to mi nie wychodzi najlepiej. Muszę grać instynktownie i nie kombinować za dużo, wtedy jest dobrze - przyznał przed miesiącem w Paryżu podczas Rolanda Garrosa, do którego również awansował z eliminacji, a odpadł później w drugiej rundzie. Tenisista z Głogowa był przed trzema laty w czołowej setce rankingu. Jednak głównie zajmuje miejsca w drugiej lub na początku trzeciej. W 2010 roku, najlepszym w dotychczasowej karierze, w Wimbledonie wyeliminował rozstawionego z numerem 17. Chorwata Ivana Ljubicicia i to w trzech setach. Pod koniec tamtego roku został zaproszony do Dubaju przez samego Szwajcara Rogera Federera jako sparingpartner podczas przygotowań do kolejnego sezonu. Kolejne kontuzje sprawiły, że znów zaczął spadać w rankingu, ale ostatnio zaczął piąć się w górę. Dobry występ w Londynie może otworzyć Przysiężnemu furtkę do występu w kolejnym wielkoszlemowym turnieju US Open bez konieczności przebijania się przez eliminacje. Listę uczestników nowojorskiej imprezy wyłoni notowanie rankingu z 15 lipca. Polak ma zatem trzy tygodnie na zyskanie ponad 20 lokat. W podobnej sytuacji jest Łukasz Kubot (130. na świecie), ale on już obronił 45 punktów za ubiegłoroczną drugą rundę. W środę spotka się w tej fazie z Belgiem Steve'em Darcisem, który w poniedziałek wyeliminował Hiszpana Rafaela Nadala. Do drugiej rundy awansował też Jerzy Janowicz (nr 24.) i teraz spotka się z Czechem Radkiem Sztepankiem. W sumie Polacy w męskim turnieju nie stracili jeszcze seta. Wynik meczu 1. rundy: Michał Przysiężny (Polska) - Philipp Petzschner (Niemcy) 6:3, 7:6 (8-6), 6:0