Australia po pierwszym dniu prowadzi z Polską 2-0 w barażu o Grupę Światową Pucharu Davisa, który odbywa się w Warszawie. Jeśli Łukasz Kubot nie miał nic do powiedzenia w meczu z Lleytonem Hewittem przegrywając 1:6, 3:6, 2:6, to Przysiężny nawiązał walkę z Tomicem, któremu uległ 5:7, 6:7 (1-7), 4:6. - Był to średni występ w moim wykonaniu - mówił jednak Przysiężny. - W pierwszym secie miałem szansę, gdy było 5:6 prowadziłem 40:0, ale rywalowi wyszły dwa returny po moim drugim serwisie, potem zrobiła się równowaga i było nerwowo, i w efekcie przegrałem seta - tłumaczył. - W drugiej partii w dziewiątym gemie prowadziłem 40:15, jednak wtedy rywal dwa razy dobrze zaserwował i szansa uciekła - dodał tenisista, który w kadrze zastąpił kontuzjowanego Jerzego Janowicza. - Dzisiaj grałem bardzo dobrze w kluczowych momentach. Dobry serwis dał mi dużo pewności siebie, podobnie jak wcześniejsze zwycięstwo Lleytona. Zazwyczaj po pierwszym dniu Pucharu Davisa jest 1-1, my prowadzimy 2-0, więc jesteśmy zadowoleni - stwierdził Tomic. Być może o lepszej grze w kluczowych momentach reprezentanta Australii zadecydowało jego większe "ogranie", mimo że Bernard ma dopiero 20 lat. - W młodym wieku miałem już możliwość grania z wielkimi tenisistami, jak Rafael Nadal czy Roger Federer. Gdy miałem 18 lat, występowałem na wielkich kortach. Potem zrobiłem postępy, ale jeszcze mam wiele do poprawienia w swojej grze - powiedział Tomic. - Trudno się jednak gra przeciwko komuś, kogo się nie zna. Z takim właśnie zawodnikiem przegrałem w US Open. Mój piątkowy rywal dobrze serwował i był solidny - chwalił Polaka zawodnik z antypodów. Australijczyków docenił Radosław Szymanik, kapitan "Biało-czerwonych". - Obaj to tacy czarodzieje na korcie. Lleyton nie dał Łukaszowi szans, z kolei Michał to zupełnie inna bajka. Szkoda tego pierwszego seta - mówił. - Mieliśmy mało szans na przełamanie rywala i żadnemu z naszych zawodników nie udało się tego dokonać - stwierdził jeszcze Szymanik. Autor: Paweł Pieprzyca