- Brakuje mi słów, żeby to wytłumaczyć, przecież rok temu grałam w finale challengera (ITF 60 tys. - przyp.), a teraz wygrywam WTA 250 - mówiła zdumiona Amerykanka w Palais des sports de Gerland w Lyonie. Od grudnia awans o 100 miejsc w rankingu WTA Pod koniec ubiegłego sezonu Parks pokazała, że drzemie w niej ogromny potencjał. Wygrała dwa turnieje WTA 125 - w Andorze i Angers. Po tych pierwszych sukcesach w grze singlowej mówiła, że jej celem jest awans do Top 50 rankingu najlepszych tenisistek na świecie. Spełnia już swoje marzenie. Dwa i pół miesiąca temu była 150. Przed turniejem w Lyonie - 79. W najnowszym notowaniu rankingu awansowała na 51. miejsce. W Lyonie zagrała najlepszy turniej w karierze. Pokonała trzy wyżej notowane zawodniczki. W finale pokonała wielką faworytkę - piątą na świecie, zwyciężczynię Mastersa, Caroline Garcię. Francuzce, która ostatniej porażki doznała w meczu z Magdą Linette w Australian Open, bardzo zależało na zwycięstwie. Jest współwłaścicielką i ambasadorką turnieju. Pochodzi z okolic Lyonu. A podczas imprezy nie nocowała w hotelu, a u rodziców. Pusta loża zwyciężczyni Parks pokazała się z bardzo dobrej strony. Wygrała zacięty mecz (7:6, 7:5). Zaserwowała aż 15 asów. Radziła sobie też z negatywnymi reakcjami publiczności, która często gwizdała na nią. Amerykanka zachowywała się jednak bardzo pewnie. 22-letnia tenisistka po zwycięstwo sięgnęła bez pomocy trenerów. Podczas turnieju w Lyonie jej loża była pusta. Na stronie WTA nie ma też informacji o jej oficjalnym szkoleniowcu. Parks do wygranej w WTA doszła nie tylko bez trenera. Nie miała też sukcesów w czasie juniorskiej kariery, a w ITF-ach wygrała tylko jeden turniej w singlu i dwa w deblu. Czy w przyszłości może być groźną rywalką dla najlepszych, w tym dla Igi Świątek? Czas pokaże. Dzięki lepszemu rankingowi będzie mogła startować w turniejach WTA i Wielkich Szlemach.