Oprócz mistrza Czech grupowymi rywalami PGE Skry będą również wicemistrz Belgii Precura Antwerpia i mistrz Austrii Hypo Tirol Innsbruck. Taki zestaw rywali spowodował, że mistrzowie kraju zrezygnowali z organizacji spotkań w łódzkiej Atlas Arenie i grupowe mecze w roli gospodarza rozegrają w dużo mniejszej bełchatowskiej hali Energia. Do rozgrywek LM PGE Skra wraca po rocznej przerwie. W poprzednim sezonie bełchatowianie występowali w Pucharze CEV, z którego odpadli po dwóch półfinałowych porażkach z rosyjską Gubernią Niżny Nowogród. Po odzyskaniu tytułu najlepszej drużyny w kraju ponownie będą rywalizowali z czołowymi zespołami Starego Kontynentu. - Cieszymy się, że w naszym klubie znów będziemy mieli Ligę Mistrzów. Dla nas to bardzo ważne, bo dla każdego sportowca grać w LM to coś wielkiego. Walczyliśmy o to w poprzednim sezonie i udało nam się zdobyć miejsce w tych rozgrywkach. Będziemy chcieli w nich wygrać jak najwięcej - powiedział przed rozpoczęciem grupowej rywalizacji kapitan PGE Skry Mariusz Wlazły. Większość siatkarzy z Bełchatowa ma za sobą wyczerpujący sezon reprezentacyjny, po którym "z marszu" rozpoczęli rozgrywki ligowe. Na odpoczynek nie było więc zbyt wiele czasu, ale Wlazły nie narzeka z tego powodu. - Liga Mistrzów to dodatkowa rzecz w rozgrywkach klubowych, które dla nas będą kolejnym powodem do wyczerpania organizmu. Aczkolwiek bardzo miłym, bo każdy z nas chce grać w tej edycji LM. Każdy z nas jest w pełni zdeterminowany, zmobilizowany i skoncentrowany, żeby osiągnąć jak najlepszy wynik - wyjaśnił Wlazły. W Czeskich Budziejowicach PGE Skra wystąpi bez nie w pełni zdrowych Michała Winiarskiego i Andrzeja Wrony. Mecz z Jihostrojem rozpocznie się w środę o g. 18.30.