Wykluczenie Rosjan z niemal wszystkich międzynarodowych zawodów, z igrzyskami paraolimpijskimi i piłkarskimi mistrzostwami świata włącznie, to oczywiście efekt zbrodniczej napaści tego kraju na Ukrainę. Przyszłość rosyjskiego sportu na najbliższe miesiące, a może nawet lata, stoi pod znakiem zapytania, choć pojawiają się też głosy, że zawodnicy i zawodniczki z tego kraju wrócą szybciej, niż można byłoby się tego spodziewać. Patrząc zresztą na to, jak zachowuje się chociażby FIFA, która cały czas robi kolejne ukłony w stronę Rosjan, nie można wykluczyć, że akurat w piłce nożnej reprezentację tego kraju, być może grającą pod flagą tamtejszego związku, zobaczymy w międzynarodowych rozgrywkach szybciej, niż w innych dyscyplinach. Rozpatrując sprawę wykluczenia Rosjan ze świata sportu warto przypomnieć, że izolacja jednego kraju na międzynarodowej arenie w przeszłości trwała nawet kilkadziesiąt lat, czego przykładem jest Republika Południowej Afryki, która z powodu apartheidu została skazana na sportowy niebyt. I to na 32 lata! Czytaj także: Słowa rosyjskiej gwiazdy mogą szokować FIFA w awangardzie Co ciekawe jedną z pierwszych federacji, które zdecydowały się na zawieszenie RPA, była FIFA, co do której obecnie można mieć sporo zastrzeżeń. Południowoafrykańska reprezentacja została zawieszona już w 1963 roku, choć pojawiły się pomysły, by w 1966 roku wysłać "białą" kadrę, natomiast cztery lata później "czarną". Było to jednak nie do zaakceptowania i na lata ten kraj wypadł z piłkarskiej mapy świata. Pionierami byli włodarze Międzynarodowej Federacji Tenisa Stołowego, którzy już w 1956 roku podjęli działania w stosunku do RPA. Wedle decyzji federacji południowoafrykańska będzie mogła brać udział w imprezach prowadzonych pod jej jurysdykcją tylko i wyłącznie pod warunkiem, że zrezygnuje z kryterium rasowego. Wtedy powstała Południowoafrykańska Rada Tenisa Stołowego, która miała być przeciwwagą dla funkcjonującego dotychczas związku, ale jej przedstawiciele ostatecznie nie dostali paszportów od rządu i nie mogli wyjechać z kraju, co oznaczało, że to tenis stołowy był pierwszą dyscypliną, w której sankcje spadły na sportowców z RPA. MKOl się ociąga Długo wykluczeniu południowoafrykańskich sportowców, mimo wielu nacisków, opierał się Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Przewodniczący Avery Brundage był za oddzieleniem sportu od polityki, dzięki czemu w 1960 roku na igrzyskach w Rzymie mogliśmy oglądać zawodników z tego kraju. Cztery lata później i osiem lat później Republika Południowej Afryki nie została zaproszona na igrzyska, a dopiero w 1970 roku została wykluczona z MKOl-u. Przerwa w udziale w igrzyskach trwała 32 lata, a południowoafrykańskich sportowców na olimpijskich arenach zobaczyliśmy dopiero w Barcelonie, kiedy w tym kraju nastąpiły już ogromne zmiany. Do grona "ociągających" się należy zaliczyć także władze lekkoatletyczne, które jeszcze w 1966 roku odrzuciło wniosek o wykluczenie RPA i dopiero po czterech latach ugięło się przed naciskami. I co ciekawe, przez sześć lat przedłużało zawieszenie o rok, by dopiero w 1976 roku na stałe zawiesić południowoafrykańską federację. Kolejne dyscypliny również decydowały się na wykluczenie RPA i w latach 80. sportowcy z tego kraju na międzynarodowych arenach byli prawdziwą rzadkością. "Rebel Tour" Szczególnie dotkliwym dla RPA były sankcje w najbardziej lubianej przez białych mieszkańców w tym kraju dyscyplinie, czyli w rugby. Południowoafrykańska drużyna była potęgą, ale składała się wyłącznie z białych graczy. I tego wymagała również od rywali, naciskając np. na Nową Zelandię, aby nie przywoziła na tournée zawodników maoryskiego pochodzenia. "All Blacks" początkowo się ugięli, ale nowozelandzcy politycy wymusili zmiany i w 1970 roku postanowiono obejść to w kuriozalny sposób, bo w RPA uznano Maorysów za "honorowych" białych. Drużyna RPA była poddawana ostracyzmowi, ale zdarzały się wyjątki, jak osławiony "Rebel Tour". W 1981 roku drużyna z tego kraju udała się na tournée do Nowej Zelandii, gdzie zagrała kilka meczów testowych. Wszystkim jednak towarzyszyły protesty, a nawet zamieszki. To wszystko doprowadziło do tego, że zawodników z Południowej Afryki później mogliśmy oglądać tylko na domowych boiskach. Rugbyści z RPA nie wzięli udziału w dwóch pierwszych edycjach Pucharu Świata, co było dla nich sporym ciosem. A o sile tamtejszej reprezentacji świadczy to, że kiedy w trzeciej edycji zorganizowali ten turniej, zostali zwycięzcami, pokonując Nową Zelandię w finale 15:12. Tyle, że wtedy krajem rządził już Nelson Mandela. Co dalej z Rosją? RPA nie jest zresztą jedynym przykładem kraju poddanego izolacji. Taki sam los, choć na znacznie krócej, spotkał po II Wojnie Światowej Japonię i Niemcy. Po części doświadczyli już tego Rosjanie, choć jak pamiętamy, mogli dotychczas, przed napaścią na Ukrainę, startować pod neutralną flagą. Jak będzie teraz? Oglądając obrazki z Buczy czy z innych ukraińskich miejscowości trudno sobie wyobrazić, by w najbliższych latach sportowy z tego kraju mogli wrócić na międzynarodowe areny i rywalizować na normalnych zasadach z innymi. Z drugiej strony chyba tylko szczególnie naiwni kibice mogą wierzyć, że izolacja Rosjan potrwa długo. Wiele będzie zależało od tego, jak, i przede wszystkim kiedy, zakończy się wojna w Ukrainie. Część ekspertów uważa również, że ewentualna zmiana przywództwa na Kremlu może znacznie przyspieszyć powrót Rosjan, być może pod neutralną flagą, do sportu i złagodzenie sankcji. Rodzą się także pytania co z zawodnikami, którzy sprzeciwili się Władimirowi Putinowi. Czy ich także karać? A co z tymi popierającymi wojnę? Zdyskwalifikować ich dożywotnio? Mimo wszystkich pytań trudno sobie wyobrazić izolowanie Rosjan przez 32 lata, jak to miało miejsce w przypadku RPA. Południowoafrykańscy sportowcy przynajmniej zdawali sobie sprawę, dlaczego są izolowani. Nie udawali, że nie ma systemu podziału rasowego. Rosjanie, w wielu przypadkach, czują się ofiarami niesłusznej nagonki. I właśnie dlatego chyba nikt szczególnie nie wypatruje ich powrotu.