Dla kieleckiego zespołu był to drugi mecz w Lidze Mistrzów w ciągu zaledwie 48 godzin. We wtorek polska drużyna pokonała we własnej hali FC Porto 32-30. Trener Tałant Dujszebajew w porównaniu do tego meczu dokonał tylko jednej zmiany. Mateusza Korneckiego, bohatera potyczki z zespołem z Portugalii, zastąpił Miłosz Wałach. Gospodarze tego spotkania mieli dodatkowy handicap, w postaci dopingu swoich fanów. Hala w Brześciu została zapełniona kibicami w 50 proc.Mecz rozpoczął się od udanej interwencji Andreasa Wolffa i dwóch bramek z karnych Arkadiusza Moryty i Branko Vujovica. Gospodarze jednak dość szybko wyrównali, gdy na ławce kar przebywał Nicolas Tournat.Pojedynek był od początku bardzo wyrównany i wynik długo oscylował wokół remisu. Mistrz Białorusi na pierwsze dwubramkowe prowadzenie (7-5) wyszedł dopiero w 15. minucie po strzale Mikity Waliupowa. Goście mogli wyrównać cztery minuty później, ale rzut karny wykonywany przez Branko Vujovica i dobitkę Czarnogórca obronił Ivan Mackiewicz. Niewykorzystane sytuacje szybko się zemściły. W 22 min. Wolffa pokonał Paweł Paczkowski i Mieszkow prowadził już 11-8.Kielczanie pudłowali w dogodnych sytuacjach, a gospodarze jeszcze podwyższyli prowadzenie (24. min 13:9 - bramka Wiaczesława Szumaka). Dwie minuty później goście przegrywali już 9-14, po trafieniu Arcioma Selwasiuka. Niemoc polskiej drużyny przerwał dopiero Michał Olejniczak (10-14). Czterobramkowe prowadzenie (15-11) zespół z Brześcia dowiózł do przerwy. Pierwszoplanowymi postaciami w białoruskim zespole byli reżyser gry Stas Skube i bramkarz Mackiewicz.Druga część gry rozpoczęła się od bramki Turnata. Później Wolff obronił rzut karny wykonywany przez Mikitę Waliupowa. Za chwilę podobnym wyczynem popisał się Mackiewicz, odbijając rzut Sigvaldi Gudjonssona. W 35. min gospodarze prowadzili już 18-13, po rzucie do pustej bramki Skube (kara dla Tournata). Pięć minut później Słoweniec trafił po raz piąty i jego zespół wygrywał już 22-16. Kielczanie popełniali proste błędy, a ich rywale bezlitośnie to wykorzystywali. Simon Razgor pokonał Miłosza Wałacha, który zastąpił Wolffa, i ekipa z Kielc przegrywała już siedmioma bramkami 17-24.Polska drużyna sprawiała wrażenie pogodzonej z porażką i wyczekującej końcowego gwizdka arbitrów. Na 10 minut przed końcem po bramce wypożyczonego z Vive Paczkowskiego, mistrzowie Białorusi wyszli na ośmiobramkowe prowadzenie (29-21).Do końca spotkania niewiele już się zmieniło. Widać było wyraźnie, że zawodnicy Vive nie wytrzymali fizycznie rozgrywania dwóch spotkań w tak krótkim okresie czasu. Swoje też pewnie zrobiła też podróż. Autor: Janusz Majewski Mieszkow Brześć - Łomża Vive Kielce 35-30 (15-11) Mieszkow Brześć: Iwan Mackiewicz, Ivan Pesic - Stas Skube 7, Sandro Obranovic 5, Paweł Paczkowski 5, Wiaczesław Szumak 5, Mikita Wailupow 4, Arciom Selwiasiuk 3, Wladimir Vranjes 2, Simon Razgor 2, Yahor Budzeika 1, Andriej Jurynok 1, Marko Panic, Maksym Baranow, Jaka Malus, Walentyn Silko.Łomża Vive Kielce: Andreas Wolff, Miłosz Wałach - Alex Dujshebaev 5, Arciom Karalek 5, Władysław Kulesz 4, Szymon Sićko 3, Sigvaldi Gudjonsson 3, Arkadiusz Moryto 3, Branko Vujović 2, Michał Olejniczak 2, Nicolas Tournat 1, Tomasz Gębala 1, Cezary Surgiel 1, Sebastian Kaczor, Igor Karacić, Daniel Dujshebaev.Karne minuty: Mieszkow - 8, Łomża Vive - 10.Sędziowali: Jewgienij Zotin i Nikołaj Wołodkow (Rosja). Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź