Dramat na PGE Narodowym. Wyraz twarzy mówił wszystko, Urban nie miał wyjścia
Reprezentacja Polski w siódmej kolejce eliminacji do mistrzostw świata 2026 podejmowała na PGE Narodowym Holendrów. Biało-Czerwoni w osłabionym składzie faworytem nie byli, ale Jan Urban zapowiadał, że ma na to spotkanie plan. Ten z pewnością nie zakładał zmiany już w pierwszym kwadransie. Tak się niestety stało, bo kontuzji mięśniowej doznał Sebastian Szymański.

Początek pracy Jana Urbana z reprezentacją Polski jest naprawdę udany. Nowy selekcjoner naszej kadry poukładał wszystkie klocki w spójną całość, która jak na razie działa bardzo dobrze. Biało-Czerwoni pod wodzą Urbana rozegrali cztery mecze, wygrali trzy, zremisowali jeden - z Holandią na wyjeździe.
To sprawia, że 63-latek zapracował na zaufanie kibiców i piłkarzy. Polacy przed siódmą serią gier wciąż mieli matematyczne szanse na wygraną w grupie G, ale takie spojrzenie trzeba traktować raczej jako sferę marzeń. Niemniej mecz z Holandią na PGE Narodowym z pewnością był dla Urbana bardzo ważnym testem.
Kontuzja już na początku. Dramat Szymańskiego
Biało-Czerwoni wyszli na murawę stadionu w Warszawie w mocno zmienionym składzie, bo bez: Łukasza Skorupskiego, Jana Bednarka czy Przemysława Wiśniewskiego. Selekcjoner w związku z tym zdecydował się na mocno eksperymentalny skład, desygnując do gry od początku, choćby Tomasza Kędziorę.
Polacy zaczęli ten mecz bardzo mocno, ofensywnie. Doskonałą okazję już w drugiej minucie miał Nicola Zalewski, który niestety spudłował z bliska. W 13. minucie na murawie PGE Narodowego rozegrał się prawdziwy dramat. Na murawie usiadł bowiem Sebastian Szymański z grymasem bólu na twarzy.
Jan Urban błyskawicznie wezwał do siebie Bartosza Kapustkę, a Szymański musiał zejść z boiska, trzymając się za okolice pachwiny. Od razu na ławce rezerwowych zajęli się nim lekarze, a Kapustka otrzymał prawdopodobnie największą szansę od czasu debiutu w reprezentacji.










