"Wynik pozytywny, ale niestety nie dla mnie. Na razie nie wiem, jaka kara mnie czeka. To powinno okazać się w przyszłym tygodniu. Wówczas stanę przed greckim sądem piłkarskim i będę się tłumaczył. Mam czyste sumienie" - powiedział Wawrzyniak, cytowany przez "Przegląd Sportowy". Obrońca Panathinaikosu Ateny kontrolę przeszedł 5 kwietnia po meczu ze Skodą Xanthi. Według słów samego zawodnika niedozwolony specyfik znajdował się środku wspomagającym spalanie tkanki tłuszczowej, który nabył, gdy był jeszcze zawodnikiem Legii Warszawa. Kupując go dostał zapewnienie, że nie ma w nim niczego, co byłoby niedozwolone dla zawodowego piłkarza. Potem przeszedł kilka kontroli antydopingowych, które nic nie wykazały, aż do feralnego dnia, ponad miesiąc temu. Teoretycznie grozi mu nawet dwuletnia dyskwalifikacja i gdyby tak się stało, to działacze Panathinaikosu na pewno nie zapłacą Legii drugiej raty za jego transfer, która wynosi 750 tysięcy euro, a mają to zrobić po zakończeniu sezonu. "Będę walczył do końca, odwoływał się do momentu wyczerpania wszelkich możliwości, nawet za własne pieniądze" - dodał Wawrzyniak.