"Dobra robota, czekamy na was w Brazylii za dwa lata" - napisał Neymar do Andresa Iniesty po finale Euro 2012, w którym Hiszpanie rozbili Włochów 4-0. Zwycięska w trzech kolejnych wielkich turniejach "La Roja" wyglądała wtedy nieskazitelnie, jak mocny kandydat na drużynę wszech czasów. Jeszcze podczas wtorkowego wieczoru spędzonego na wyczekiwaniu na decyzję delegata FIFA w sprawie przełożenia spotkania Polska - Anglia, jeden z kolegów przekonywał, że staje się nudne kibicowanie mistrzom świata. A jednak, wystarczyły 94 minuty gry na Vicente Calderon i jeden gol dla Francji, by sytuacja Hiszpanów w eliminacyjnej grupie I bardzo się skomplikowała. Remis oznacza tyle, że 26 marca 2013 roku mistrzowie świata będą musieli wygrać w Paryżu. Gdyby im się nie udało, w najlepszym razie stoczą z Francuzami korespondencyjny wyścig o jak najlepszą różnicę bramek. Tylko zwycięzca grupy bezpośrednio awansuje na mistrzostwa w Brazylii, drugi będzie skazany na grę w barażach. Obok faworytów w grupie I grają Gruzja, Białoruś i Finlandia. Ani Hiszpanie, ani Francuzi nie mogą więc specjalnie liczyć na swoje wzajemne potknięcia. Byłaby to sensacja, gdyby mistrz świata musiał grać dodatkowy dwumecz o prawo do obrony tytułu wywalczonego w RPA. Nie wspominając nawet o tym, że po raz pierwszy w historii, mógłby przepaść już w kwalifikacjach. Niemcy jak dzieci we mgle Po wtorkowych meczach eliminacyjnych oczy Europy, a nawet świata skierowane były na Berlin, gdzie Niemcy zachowali się jak dzieci we mgle, a ich rolę odegrali Szwedzi. Odrobić cztery gole w pół godziny graniczy z cudem, ale zrobić to na wyjeździe, przeciw jednej z najbardziej odpowiedzialnych drużyn w historii piłki, to już nie wiadomo jak nazwać. Ciekawe ile płacili bukmacherzy za remis w 60. min, zaraz po tym, jak Mesut Oezil strzelał gola na 4-0 dla gospodarzy? Mimo wszystko sytuacja Niemców w ich grupie, jest jednak minimalnie lepsza niż Hiszpanów. Tak naprawdę bramka Girouda w 94. min spotkania na Vicente Calderon już jest historyczna. Przerwała passę 24 zwycięstw Hiszpanów w roli gospodarzy w eliminacjach mistrzostw świata. Iker Casillas puścił w kadrze pierwszego gola od ponad 800 minut, ostatni raz pokonali go Włosi w pierwszym meczu Euro 2012. Vicente del Bosque na chwilę przestał być nietykalny Oczywiście histerii w hiszpańskich mediach nie ma. Ale Vicente del Bosque na chwilę przestał być nietykalny. Zarzuca mu się, że w meczu z Francją zrezygnował z gry dwoma defensywnymi pomocnikami. Ponieważ kontuzjowani byli Pique i Puyol, na środek obrony wysłał Sergio Busquetsa, a w drugiej linii, obok Xabiego Alonso zagrali Xavi i Iniesta. Paradoks polega na tym, że gdy po zwycięskim Euro 2008 Del Bosque przejmował drużynę po Luisie Aragonesie, jego najbardziej kwestionowaną decyzją było przestawienie drużyny z ustawienia z jednym defensywnym pomocnikiem (Marcos Senna), na grę z dwoma (Alonso, Busquets). Być może selekcjoner Hiszpanów okazał się też zbyt sentymentalny? Gdy mistrzowie świata prowadzili 1-0 po bramce Sergio Ramosa, wpuścił do gry napastnika Fernando Torresa nie wyobrażając sobie, by wychowanek klubu z Vicente Calderon, wyczekiwany przez uwielbiającą go publiczność, spędził na ławce dla rezerwowych 90 minut. Błąd przy golu Girouda popełnił jednak Juanfran, obrońca Atletico, który zmienił kontuzjowanego Alvaro Arbeloę. Hiszpania nie była Hiszpanią Tak naprawdę obie drużyny miały tego dnia sporo szczęścia. Cesc Fabregas zmarnował karnego, ale też sędzia popełnił błąd dostrzegając spalonego przy prawidłowo zdobytej bramce dla Francuzów. W drugiej połowie goście byli zespołem lepszym. "Hiszpania nie była Hiszpanią" - ocenił "El Pais". Gdyby Juanfran nie stracił piłki w 94. min, albo Giroud spudłował, nikt nie dostrzegłby zapewne problemu. Choć mistrzowie świata mają jasno i wyraziście zdefiniowany styl, Hiszpania nie jest Hiszpanią, kiedy nie wygrywa. Osobliwie musi się czuć dziś Leo Messi. Zwykle hiszpańscy kumple z Barcy pocieszali zbolałą gwiazdę po traumatycznych powrotach z Argentyny. Dziś to Messi może pocieszać kolegów z klubu, "Albicelestes" są liderem w eliminacjach strefy Ameryki Płd, a on, razem z Gonzalo Higuainem najskuteczniejszym piłkarzem w batalii o wyjazd do Brazylii. Graczowi Barcy brakuje już tylko trzech goli w drużynie narodowej, by dorównać Diego Maradonie (34 bramki) i czterech, by zająć drugie miejsce za Gabrielem Batistutą w klasyfikacji wszech czasów. Higuain ma w Realu jeszcze większą grupę kolegów do pocieszania. W dwóch meczach eliminacyjnych Portugalczycy stracili aż 5 pkt. Tamtejsza prasa donosi, że w kadrze Paulo Bento źle się dzieje, na skutek konfliktu Cristiano Ronaldo z Nanim. Portugalczycy przywykli jednak w ostatnich latach do gry w barażach. Dla Hiszpanów byłoby zdecydowanie większym szokiem. Póki co wiadomość wysłana Inieście przez Neymara po Euro 2012, musi poczekać na urzeczywistnienie. Trudno narzekać na brak emocji już w eliminacjach brazylijskiej imprezy. Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim Ty też możesz wybrać prezesa PZPN! Weź udział w akcji INTERIA.PL!