Urodzony 19 lutego 1940 roku w Warszawie Andrzej Michał Strejlau, absolwent stołecznej AWF, w młodości uprawiał w warszawskich klubach piłkę nożną i ręczną. Podczas mistrzostw świata 1974, zakończonych wielkim sukcesem polskich piłkarzy (trzecie miejsce), a także na igrzyskach olimpijskich 1976 (drugie miejsce) był asystentem w sztabie szkoleniowym Kazimierza Górskiego, natomiast później - kolejnego trenera kadry Jacka Gmocha. W 1989 roku został selekcjonerem reprezentacji Polski, którą prowadził do 1993 roku. Jako szkoleniowiec ligowy trenował m.in. Legię Warszawa (dwukrotnie: 1975-79 i 1987-89, Puchar Polski) i Zagłębie Lubin. Pracował także w klubach zagranicznych - z Islandii (Fram Reykjavik), Grecji (AE Larisa) oraz Chin (Szanghaj Shenhua). Wielki pasjonat futbolu, od lat ceniony komentator i ekspert w różnych stacjach telewizyjnych. Znawca piłki w wydaniu międzynarodowym i krajowym, zarówno seniorskim jak i juniorskim. Wciąż w dobrej formie, którą - jak przyznaje - zawdzięcza m.in. nauczycielom z czasów szkolnych. - Jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, wspomnę o warszawskim liceum, popularnej "jedynce" (na Żoliborzu - PAP), którą kończyło wiele znanych osób, m.in. mój kolega prof. Zbigniew Religa. Miałem tam świetnego nauczyciela wychowania fizycznego, pana Czerwińskiego. Kładł duży nacisk na wszechstronne zajęcia. Ci, którzy uprawiali gimnastykę, na różnych przyrządach, musieli również ćwiczyć dyscypliny drużynowe. To się później bardzo przydało - przyznał Strejlau. Jubilat nie ukrywa, że miał szczęścia do spotykania na swojej drodze wspaniałych ludzi. - Jestem wychowankiem Jerzego Talagi, do PZPN ściągnął mnie Ryszard Koncewicz, a później w reprezentacji pracowałem przy Kazimierzu Górskim - wspomina. Strejlau jest od lat niekwestionowanym autorytetem wśród trenerów. - Zawsze starałem się trzymać określonych zasad. Pamiętajmy, że szkoleniowców zmienia się często. Najważniejsze, żeby umieć zachować swoją filozofię postępowania. Trzeba mieć cały czas swoje zdanie, bez względu na okoliczności i problemy. Przecież trener, podpisując kontrakt, tak naprawdę podpisuje jednocześnie swoje... zwolnienie. Tak jest na całym świecie - podkreślił. Jak dodał, w przypadku szkoleniowców ważna jest również odpowiedzialność za drużynę. - Wszelkie analizy zawsze trzeba rozpoczynać od siebie, a nie od zespołu. Czasami trenerzy mówią po porażkach, że biorą winę na siebie. A przecież to oczywiste. Kolejne przesłanie dla młodszych kolegów - niech słuchają wszystkich. Będą zdania mądrzejsze, głupsze, ciekawe lub nie, ale na koniec trzeba samemu podjąć decyzję. To trener musi mieć ostatnie zdanie - zaznaczył Strejlau. Sam przyznaje, że pełnił prawie wszystkie funkcje w PZPN. M.in. przewodniczącego Kolegium Sędziów, szefa wydziału szkolenia, a nawet rzecznika prasowego. Był również prezesem Stowarzyszenia Trenerów Piłki Nożnej. W 1999 roku odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. W swoim bogatym życiorysie ma także... epizod w popularnym, zwłaszcza wśród młodzieży, filmie fabularnym (komedia "Poranek kojota", reż. Olaf Lubaszenko).