Pito, czyli kim jest Tito?
Nominacja dla Tita Vilanovy wynika z przekonania Barcelony o słuszności drogi wyznaczonej przez Pepa Guardiolę. Czy kontynuacja jest możliwa bez Guardioli?

To była kuriozalna konferencja prasowa. Był na niej prezes, dyrektor sportowy, trener, ale też piłkarze chcący okazać wdzięczność trenerowi. Dziwny zbiegi okoliczności sprawił, że najlepszy szkoleniowiec w historii Barcelony ogłaszał swoją rezygnację po serii trzech kluczowych meczów, w których jego zespół przegrał wszystko, co najważniejsze w tym sezonie. Decyzję podjął jednak jeszcze w końcu ubiegłego roku, kiedy ostatecznie poczuł się wypalony. Wtedy nastrój w Katalonii był zupełnie inny, po zwycięstwie w Gran Derbi na Santiago Bernabeu 3-1, Barcelona pojechała do Japonii na klubowe mistrzostwa świata, gdzie zdobyła trofeum rozbijając Santos 4-0.
Kłopot dopiero się zaczął
Targi z Guardiolą, przekonywanie, żeby został trwały pół roku i zakończyły się fiaskiem. Pep stracił zapał i siły, przeczuwał, że może zacząć szkodzić drużynie. Z pozoru prezes Sandro Rosell mógł poczuć ulgę. Pep był pupilem jego znienawidzonego poprzednika Joana Laporty, któremu wielokrotnie okazywał wdzięczność i lojalność. Rosell bywał tym zniesmaczony, jednocześnie uważał Guardiolę za osobę nietykalną w klubie. Kłopot rozwiązywał się sam? Nie, kłopot dopiero się zaczął. Nienawidząc Laporty Rosell poszedł jego drogą. Zamiast szukać w świecie trenera z uznanym nazwiskiem, postawił na wychowanka "La Masia", tak jak jego poprzednik cztery lata temu. Guardiola stworzył model, do jego kontynuacji potrzebny był swój człowiek. Półtora roku starszy asystent Tito Vilanova w szkółce Barcelony grał z Guillermem Amorem, późniejszą gwiazdą "Dream Teamu". Miał jednak mniej talentu w nogach. Kiedy zespół Johana Cruyffa z Amorem i Guardiolą zdobywał dla Barcelony Puchar Europy, Tito był piłkarzem skromnej Celty Vigo. Karierę przerwała mu kontuzja w wieku 33 lat. W grudniu 2001 roku Carles Rexach namówił go do powrotu do klubu z Katalonii, gdzie objął słynną drużynę kadetów B z Leo Messim, Gerardem Pique, Cescem Fabregasem (generacja 1987). Zmiana władz w klubie zmusiła go do odejścia. Wrócił jeszcze raz w 2007 roku, gdy zadzwonił do niego stary kumpel Pep Guardiola z propozycją wspólnej pracy w rezerwach. Byli nierozerwalni przez pięć lat, w tym sezonie Tito wygrał walkę z ciężką chorobą stając się symbolem odporności i siły, takim jak Eric Abidal. Wydawało się jednak, że jest wyczerpany nie mniej niż Pep. Jak widać "CV" przyszłego trenera Barcy, nie rzuca na kolana. Trudno się nawet przesadnie dziwić Jose Mourinho, że gdy po pamiętnym spotkaniu o Superpuchar Hiszpanii na Camp Nou, gdy włożył palec w oko Vilanovy, nie bardzo wiedział z kim wojował. "Kim jest ten Pito?" - pytał. Tito zapisał się wtedy w historii Realu Madryt, bo na Santiago Bernabeu pojawił się słynny transparent: "Mou, twój palec wskazuje nam drogę".
Poradzi sobie bez Guardioli?
Już jednak na serio: nominacja dla Vilanovy wynika z chęci kontynuacji drogi wyznaczonej przez Guardiolę. Przez dziesięciolecia kataloński klub uzależniony był od piłkarzy i trenerów z importu. Jedni dali mu wiele, jak Cruyff, inni znacznie mniej jak Diego Maradona. Dziś Barca patrzy na swoją szkółkę, Guardiola wziął do pierwszej drużyny 22 chłopaków z "La Masia", nie licząc odzyskanego z Manchesteru United Gerarda Pique i odkupionego z Arsenalu Cesca Fabregasa. Podobno najgorętszym zwolennikiem wydania na Cesca 40 mln euro był właśnie Vilanova.
Czy marzenie, by iść drogą wyznaczoną przez Guardiolę bez Guardioli, jest mrzonką? Czy Vilanova mając znacznie mniej charyzmy i mniejsze dokonania na boisku poradzi sobie z presją? Oczekiwania w Katalonii są przecież ogromne. Pep wprowadził drużynę na szczyt zarówno pod względem praktycznym (13 trofeów), jak i estetycznym. Ile tak można? Czy równie wypaleni jak Guardiola nie są jego piłkarze? Andres Iniesta zapewnia, że rekordowa seria pięciu kolejnych awansów do półfinału Champions League, zostanie przedłużona. Na konferencji, podczas której żegnano Guardiolę, były obecne wszystkie gwiazdy Barcy poza Leo Messim. "Ze względu na emocje, które czuję, wolałem nie przychodzić" - napisał Argentyńczyk na Facebooku. "Ale Pep, dziękuję Ci z całego serca za to, co mi dałeś: zawodowo i prywatnie. Nie przyszedłem żegnać Cię na konferencję prasową, bo nie chciałem pokazywać się dziennikarzom. Oni tylko polują na nasze twarze pełne bólu. Tego pragnąłem uniknąć".
Symboliczny rywal
Pep i Tito poprowadzą razem drużynę jeszcze w czterech meczach ligowych. Bez znaczenia, bo Barca przegrała już praktycznie tytuł mistrzowski na rzecz Realu Madryt. Ostatnim aktem Guardioli w Barcelonie będzie finał Pucharu Króla. Z symbolicznym rywalem. Athletic Bilbao, który dotarł właśnie do finału Ligi Europejskiej, prowadzi Marcelo Bielsa. Pep uważa go za swojego mentora. Potem Vilanova zostanie już sam z wielkim wyzwaniem.