PKO BP Ekstraklasa. Legia - Wisła. Ligowy szlagier w stolicy bez bramek, Wisłę znów ratował Lis
Świeżo upieczony mistrz Polski, czyli Legia Warszawa nie przypieczętował zdobycia tytułu kompletem punktów, bo tylko zremisował w sobotnie popołudnie z Wisłą Kraków przy Łazienkowskiej.
Legia Warszawa przystąpiła do tego meczu jako świeżo upieczony mistrz Polski. Wiślacy uhonorowali więc "Wojskowych" przedmeczowym szpalerem, ale na tym miały skończyć się uprzejmości w wykonaniu krakowian. Ci bowiem mieli walczyć w tym spotkaniu o całkiem konkretną stawkę - punkty niezbędne do zapewnia sobie utrzymania w Ekstraklasie.
Nie jest jednak tajemnicą, że wiślacy mają swoje poważne problemy wewnątrz drużyny. Kilka dni przed starciem z Legią w bazie Wisły pojawiły się transparenty skierowane do trenera Petera Hyballi, a atmosfera wokół niemieckiego szkoleniowca gęstnieje w klubie z każdym dniem. Na pewno nie ułatwiało to gościom przygotowania do szlagierowego starcia z legionistami.
Zważywszy, że Legia zrealizowała już swoje cele na ten sezon, trener Czesław Michniewicz postanowił dać w sobotę odpocząć kilku kluczowym piłkarzom. W podstawowej "jedenastce" na mecz z Wisłą zabrakło Luquinhasa, Bartosza Kapustki oraz Artura Boruca. W wyjściowym składzie "Wojskowych" zadebiutował natomiast 20-letni albański talent Ernest Muci. Szansę występu w pierwszym składzie od Michniewicza dostali też 19-letni bramkarz Cezary Miszta oraz Portugalczyk Rafael Lopes.
W 16. minucie groźnym uderzeniem z woleja sprzed pola karnego popisał się Yaw Yeboah. Legia chciała natychmiast odpowiedzieć, ale Muci źle zachował się w szesnastce Wisły.
Chwilę później fatalny błąd popełnił właśnie Yeboah. Zamiast serię zwodów w polu karnym zakończyć dobrą wrzutką czy strzałem, zanotował groźną stratę, po której Legia była bliska zdobycia gola. W ostatniej chwili z bramki futbolówkę wybijał Michał Frydrych, a do tego w końcowej fazie akcji legioniści nie uniknęli spalonego.
W 41. minucie Wisłę uratowała fantastyczna parada Mateusza Lisa. Tomasz Pekhart dostał świetną wrzutkę z prawej strony od Bartosza Slisza, ale główkując z kilku metrów nie zamienił jej na bramkę. Cała akcja Legii rozpoczęła się od poważnego błędu Macieja Sadloka.
Po przerwie swojej kolejnej szansy pod bramką Wisły szukał Tomasz Pekhart, tym razem uderzając po ziemi. Najwyraźniej lekko rozczarowany poczynaniami ofensywnymi swojej ekipy był Czesław Michniewicz, który w 56. minucie zdecydował się na podwójną zmianę. Wprowadził na boisko swoich asów, czyli Kapustkę i Luquinhasa, a ściągnął Muciego i Slisza. Wszystko wskazuje na to, że występ młodego Albańczyka nie przekonał jednak szkoleniowca.
To był ciekawy sygnał, bo przecież to Wiśle powinno bardziej zależeć na zdobyciu punktów w tym spotkaniu, skoro w przeciwieństwie do Legii nie była pewna realizacji swoich celów na ten sezon. Tymczasem Peter Hyballa nie reagował tak zdecydowanie, jak Michniewicz.
W 62. minucie wiślakom udało się trafić do siatki, ale szybko okazało się, ze Stefan Savić w tej sytuacji był na spalonym. Austriak tylko złapał się za głowę, ale powtórki pokazały, że decyzja była jak najbardziej prawidłowa. Później pomocnik Wisły próbował jeszcze szczęścia uderzając z dystansu i mało brakowało, by sięgnął celu.
Po obu stronach sporo było zagrożenia po stałych fragmentach gry. Zwłaszcza pod bramką Wisły kotłowało się po rzutach rożnych i wolnych wykonywanych przez gospodarzy. Jak w 77. minucie, gdy faulowany przez Łukasza Burligę był Paweł Wszołek, ale ostatecznie wiślakom udało się oddalić niebezpieczeństwo od własnego pola karnego.
Tworzenie okazji bezpośrednio z gry przychodziło już obu ekipom dużo trudniej. Zwłaszcza Wiśle, która - zdając sobie sprawę z jakości rywala - koncentrowała się przede wszystkim na kompaktowej grze, odpowiednim przesuwaniu i czyhaniu na kontrataki. Tych ostatnich było jednak mało, a jeszcze mniej - tych naprawdę groźnych.
Ostatecznie szlagier Ekstraklasy zakończył się podziałem punktów. Z remisu na pewno umiarkowanie zadowolona może być Wisła, bo przyjezdni są teraz tylko o krok od zagwarantowania sobie utrzymania.
JK
Legia Warszawa - Wisła Kraków 0-0
Żółte kartki: Hołownia - Starzyński, Burliga, Gruszkowski. Żółtą kartkę otrzymał również trener Czesław Michniewicz.
Legia: Miszta - Jędrzejczyk, Wieteska, Hołownia, Juranović, Martins, Muci (56. Luquinhas), Slisz (56. Kapustka), Mladenović (66. Wszołek), Lopes (79. Jakszibajew), Pekhart.
Wisła: Lis - Frydrych, Kone, Sadlok (84. Błaszczykowski), Gruszkowski (86. Szota), Żukow, Savić, Burliga, Yeboah (74. Medved), Starzyński.
Sędziował: Szymon Marciniak