Partner merytoryczny: Eleven Sports

PKO BP Ekstraklasa. Legia - Wisła. Ligowy szlagier w stolicy bez bramek, Wisłę znów ratował Lis

Świeżo upieczony mistrz Polski, czyli Legia Warszawa nie przypieczętował zdobycia tytułu kompletem punktów, bo tylko zremisował w sobotnie popołudnie z Wisłą Kraków przy Łazienkowskiej.

Tomasz Sokołowski dla Interii: Legia potrzebuje wzmocnień do każdej formacji. Wideo/Zbigniew Czyż/TV Interia

Legia Warszawa przystąpiła do tego meczu jako świeżo upieczony mistrz Polski. Wiślacy uhonorowali więc "Wojskowych" przedmeczowym szpalerem, ale na tym miały skończyć się uprzejmości w wykonaniu krakowian. Ci bowiem mieli walczyć w tym spotkaniu o całkiem konkretną stawkę - punkty niezbędne do zapewnia sobie utrzymania w Ekstraklasie.

Nie jest jednak tajemnicą, że wiślacy mają swoje poważne problemy wewnątrz drużyny. Kilka dni przed starciem z Legią w bazie Wisły pojawiły się transparenty skierowane do trenera Petera Hyballi, a atmosfera wokół niemieckiego szkoleniowca gęstnieje w klubie z każdym dniem. Na pewno nie ułatwiało to gościom przygotowania do szlagierowego starcia z legionistami.

Zmiany i debiuty

Zważywszy, że Legia zrealizowała już swoje cele na ten sezon, trener Czesław Michniewicz postanowił dać w sobotę odpocząć kilku kluczowym piłkarzom. W podstawowej "jedenastce" na mecz z Wisłą zabrakło Luquinhasa, Bartosza Kapustki oraz Artura Boruca. W wyjściowym składzie "Wojskowych" zadebiutował natomiast 20-letni albański talent Ernest Muci. Szansę występu w pierwszym składzie od Michniewicza dostali też 19-letni bramkarz Cezary Miszta oraz Portugalczyk Rafael Lopes.

W 16. minucie groźnym uderzeniem z woleja sprzed pola karnego popisał się Yaw Yeboah. Legia chciała natychmiast odpowiedzieć, ale Muci źle zachował się w szesnastce Wisły.

Chwilę później fatalny błąd popełnił właśnie Yeboah. Zamiast serię zwodów w polu karnym zakończyć dobrą wrzutką czy strzałem, zanotował groźną stratę, po której Legia była bliska zdobycia gola. W ostatniej chwili z bramki futbolówkę wybijał Michał Frydrych, a do tego w końcowej fazie akcji legioniści nie uniknęli spalonego.

W 41. minucie Wisłę uratowała fantastyczna parada Mateusza Lisa. Tomasz Pekhart dostał świetną wrzutkę z prawej strony od Bartosza Slisza, ale główkując z kilku metrów nie zamienił jej na bramkę.  Cała akcja Legii rozpoczęła się od poważnego błędu Macieja Sadloka.

W ataku bez fajerwerków

 Po przerwie swojej kolejnej szansy pod bramką Wisły szukał Tomasz Pekhart, tym razem uderzając po ziemi. Najwyraźniej lekko rozczarowany poczynaniami ofensywnymi swojej ekipy był Czesław Michniewicz, który w 56. minucie zdecydował się na podwójną zmianę. Wprowadził na boisko swoich asów, czyli Kapustkę i Luquinhasa, a ściągnął Muciego i Slisza. Wszystko wskazuje na to, że występ młodego Albańczyka nie przekonał jednak szkoleniowca.

To był ciekawy sygnał, bo przecież to Wiśle powinno bardziej zależeć na zdobyciu punktów w tym spotkaniu, skoro w przeciwieństwie do Legii nie była pewna realizacji swoich celów na ten sezon. Tymczasem Peter Hyballa nie reagował tak zdecydowanie, jak Michniewicz.

W 62. minucie wiślakom udało się trafić do siatki, ale szybko okazało się, ze Stefan Savić w tej sytuacji był na spalonym. Austriak tylko złapał się za głowę, ale powtórki pokazały, że decyzja była jak najbardziej prawidłowa. Później pomocnik Wisły próbował jeszcze szczęścia uderzając z dystansu i mało brakowało, by sięgnął celu.

Punkt ucieszył Wisłę

Po obu stronach sporo było zagrożenia po stałych fragmentach gry. Zwłaszcza pod bramką Wisły kotłowało się po rzutach rożnych i wolnych wykonywanych przez gospodarzy. Jak w 77. minucie, gdy faulowany przez Łukasza Burligę był Paweł Wszołek, ale ostatecznie wiślakom udało się oddalić niebezpieczeństwo od własnego pola karnego.

Tworzenie okazji bezpośrednio z gry przychodziło już obu ekipom dużo trudniej. Zwłaszcza Wiśle, która - zdając sobie sprawę z jakości rywala - koncentrowała się przede wszystkim na kompaktowej grze, odpowiednim przesuwaniu i czyhaniu na kontrataki. Tych ostatnich było jednak mało, a jeszcze mniej - tych naprawdę groźnych.

Ostatecznie szlagier Ekstraklasy zakończył się podziałem punktów. Z remisu na pewno umiarkowanie zadowolona może być Wisła, bo przyjezdni są teraz tylko o krok od zagwarantowania sobie utrzymania.

JK

Legia Warszawa - Wisła Kraków 0-0 

Żółte kartki: Hołownia - Starzyński, Burliga, Gruszkowski. Żółtą kartkę otrzymał również trener Czesław Michniewicz.

Legia: Miszta - Jędrzejczyk, Wieteska, Hołownia, Juranović, Martins, Muci (56. Luquinhas), Slisz (56. Kapustka), Mladenović (66. Wszołek), Lopes (79. Jakszibajew), Pekhart.

Wisła: Lis - Frydrych, Kone, Sadlok (84. Błaszczykowski), Gruszkowski (86. Szota), Żukow, Savić, Burliga, Yeboah (74. Medved), Starzyński.

Sędziował: Szymon Marciniak

 

Legia Warszawa - Wisła Kraków/ Leszek Szymański /PAP


INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem