Czołowy snajper Ekstraklasy spacyfikowany. Skończyło się na wielkim strachu
Korona Kielce zremisowała bezbramkowo z Pogonią Szczecin na zamknięcie 18. kolejki PKO Ekstraklasy. Gospodarze wykorzystali ostatnią szansę, by wyrwać się z bliskiego sąsiedztwa dna tabeli, ale wciąż nie wiadomo, czy nie przyjdzie im zimować w strefie spadkowej. Ambitnego planu nie zrealizował natomiast Efthymis Koulouris. Najlepszy snajper "Portowców" - którego rywale obawiali się najbardziej - potrzebował tylko jednego trafienia, by w klasyfikacji ligowych strzelców objąć samodzielną pozycję lidera.

Piłkarze Korony Kielce mieli ostatnią w tym roku szansę, by wydostać się ze strefy spadkowej. Do zrealizowania celu wystarczył remis, choć nikt nie mówił głośno o planie minimum. Był tylko jeden niedobry prognostyk - naprzeciw stanął zespół, którego "Scyzorykom" nie udało się pokonać przez pięć minionych lat.
W ubiegłym tygodniu kielczanie awansowali wprawdzie do ćwierćfinału Pucharu Polski, ale w lidze gubili punkty w trzech poprzednich kolejkach. Starcie z Pogonią Szczecin miało stanowić przełamanie. Tyle że rywale też byli podbudowani zwycięską przeprawą przez 1/8 finału PP.
Ekstraklasa bez samodzielnego lidera strzelców. Koulouris nie dał rady w Kielcach
Swoją partię rozgrywał w tym spotkaniu Efthymis Koulouris. Najskuteczniejszy snajper "Portowców" polował na bramkę, która zapewniłaby mu samodzielną pozycję lidera klasyfikacji strzelców. Przed pierwszym gwizdkiem - z 11 trafieniami na koncie - otwierał zestawienie wespół z Benjaminem Kallmanem z Cracovii i Leonardo Rochą z Radomiaka Radom.
W pierwszej odsłonie to właśnie Grek był najaktywniejszym zawodnikiem w strefie obronnej gospodarzy. I to on najczęściej padał ofiarą nieprzepisowych zagrań. Nie przekładało się to jednak na powiększenie strzeleckiego dorobku.
Rywalizacja stała na niskim poziomie. To był zdecydowanie mecz dla koneserów. Idealnym podsumowaniem pierwszych 30 minut gry okazał się strzał Kamila Grosickiego z rzutu wolnego, po którym piłka poszybowała kilkanaście metrów nad poprzeczką.
W odpowiedzi celnie uderzył Wiktor Długosz, ale na posterunku był Valentin Cojocaru, ekspediując futbolówkę na rzut rożny. Do przerwy bramki nie padły. Co gorsza, nic nie zapowiadało, że po zmianie stron dojdzie do kanonady.
Niepomyślna prognoza nie była chybiona. W drugiej odsłonie piłkarze obu ekip nadal walczyli głównie z własną niemocą. Koulouris nie trafił ostatecznie do siatki, zapracował tylko na żółtą kartkę. Kolejną szansę na potwierdzenie renomy egzekutora otrzyma dopiero wiosną.












