Legia na PGE Narodowym zdobyła Puchar Polski, a jej przewaga ani przez chwilę nie pozostawiała wątpliwości. Mistrzowie Polski byli lepsi w każdym elemencie gry, do tego grę rywala mieli rozłożoną na części pierwsze. - Wiedzieliśmy jak Arka gra, w końcu rywalizowaliśmy z nimi już w tej rundzie. Musieliśmy zwrócić uwagę na dogrywanie piłek za linię obrony oraz na rzuty z autu oraz rzuty rożne. Oni grają tak cały czas i nie zmieniają systemu - zdradził Pazdan. Spotkanie mogłoby wyglądać inaczej, gdyby nie bramka Jarosława Niezgody już w 12. minucie spotkania. Po niej Legia złapała wiatr w żagle, za to Arka cofnęła się jeszcze bardziej. - Jak gdynianie wejdą dobrze w mecz, to walką, determinacją i zaangażowaniem potrafią zdominować rywala. Dlatego fajnie, że szybko zdobyliśmy bramkę, a potem podwyższyliśmy wynik - analizował na gorąco Pazdan. Mimo to Legia dość niespodziewanie straciła gola. Nie miał on żadnych konsekwencji, bo za moment sędzia skończył spotkanie, ale mimo to taka sytuacja mistrzom Polski nie powinna się zdarzać. - Pod koniec trochę przygaśliśmy i szkoda, że grając w przewadze daliśmy się skarcić. Ale cóż, najważniejsze, że dominowaliśmy i wygraliśmy - zaznacza Pazdan. Być może w finale byłoby więcej emocji, gdyby Arka w drugiej połowie nie została osłabiona. Wszystko przez Grzegorza Piesio, który bardzo ostro zaatakował Sebastiana Szymańskiego. Po tym faulu sędzia Piotr Lasyk skorzystał z systemu VAR i za moment wyrzucił zawodnika Arki z boiska. - VAR jest po to, by sprawdzać takie sytuacje, ale często było tak, że działał na naszą niekorzyść. Raz jest tak, a raz tak... Sędziowie mają jednak czas, by sobie na spokojnie sprawdzić taką sytuację. Czasem trwa to 3-4 minuty i trochę wyprowadza z równowagi, choć w tej sytuacji tak nie było. Cóż, sędziowie mają możliwość, to sprawdzają - zakończył Pazdan. Legia zdobyła 19. Puchar Polski w historii klubu. Z PGE Narodowego Piotr Jawor