Wisła Kraków - Warta Poznań. Trwa fatalna seria "Białej Gwiazdy" po koszmarnej końcówce
Wisła przegrała trzecie spotkanie z rzędu! Krakowianie tak długo usypiali grą, aż w końcu sami się zdrzemnęli, co wykorzystał Mateusz Kuzimski i Warta przy Reymonta wygrała 1-0.

Fatalna pierwsza połowa, trochę lepsza druga, ale niewielkie w tym pocieszenie dla Wisły. Krakowianie przegrali kolejne spotkanie, a z ostatnich sześciu meczów wygrali tylko jedno i dziś przy Reymonta sytuacja robi się niewesoła.
W pierwszej części Warta dokonała rzeczy rzadko spotykanej - nie oddała żadnego strzału. Ani w trybuny, ani w aut, ani nawet poza stadion. Nic. Zero. O uderzenie celnym nie wspominając. Jedyna okazja gości to było złe trafienie w piłkę przez Adama Zrelaka. Dopiero w doliczonym czasie gry Aleks Ławiniczak uderzył obok słupka.
Co z tym zrobiła Wisła? Zamiast atakować, naciskać i wywierać presję na rywali, to spokojnie prowadziła grę na połowie rywali. Bez dryblingów, szybkiego rozegrania akcji i przede wszystkim bez zagrożenia. Krakowianie jakby wiedzieli, że mają przewagę, ale mieli obawę, by zranić poznaniaków. Efekt? Również zero strzałów celnych, a najgroźniejszym uderzeniem był strzał Yawa Yeboaha, który minął słupek o jakieś trzy metry.
O pierwszych 45 minutach chcieliby zapomnieć nie tylko kibice, ale pewnie także piłkarze, bo mecz przypominał spotkanie ostatniej kolejki sezonu, w którym ósma drużyna gra z dziewiąta, a wynik nie ma żadnego wpływu na układ tabeli.
Wisła - Warta. Pierwszy celny strzał w... 55 minucie
Na pierwszy celny strzał trzeba było czekać do 55. minuty. Łukasz Burliga dobrze znalazł się polu karnym, ale uderzył w środek. Tym uderzeniem jakby została zdjęta jakaś klątwa, bo kilkadziesiąt sekund później w bramkę trafił również Robert Ivanov z Warty.
Te akcje zapowiadały lepszą drugą połowę i rzeczywiście - o niewiele, ale była ona lepsza. Drużyny zaczęły chętniej atakować, jakby ktoś w końcu im powiedział, że remis w taki stylu nikomu chwały nie przynosi. Świetną sytuację miała Warta, gdy w kontrze wyszła 3 na 2, ale jeden z zawodników gości znalazł się... na spalonym.
Aż w końcu nadeszła 88. minuta. Czyżycki posłał ładne podanie do Mateusza Kuzimskiego, a ten stanął oko w oko z Mateuszem Lisem i nie dał mu szans. Piłkarze Warty fetowali, bo wciąż mają szansę nawet na europejskiej puchary, a krakowianie zwiesili głowy, bo coraz mocniej zakopują się w dole tabeli.
Mecz z Wartą przyniósł Wiśle także kolejne kłopoty. Kontuzji nabawił się bowiem środkowy obrońca Urosz Radaković, a w kolejnym spotkaniu z powodu żółtych kartek będzie musiał pauzować Frydrych. To oznacza, że w środowym meczu z Zagłębiem w Lubinie krakowianie będą musieli przemeblować środek defensywy.
Wisła Kraków - Warta Poznań 0-1 (0-0)
Bramka: Kuzimski (88. podanie Czyżyckiego)
Wisła: Lis - Burliga (90. Buksa), Radaković (31 .Szot, 90. Medved), Frydrych, Sadlok - Starzyński, Kuveljić (65. Mawutor), Żukow, Savić, Yeboah - Forbes.
Warta: Lis - Kuzdra, Ławniczak, Ivanov, Kiełb - Grzesik (74. Kuzimski), Trałka, Żurawski (62. Czyżycki), Kupczak, Baku - Zrelak (85. Rodriguez).
Żółte kartki: Szot, Frydrych.
Sędziował: Wojciech Myć.
Piotr Jawor









