Pierwsza piątka "Czarodziejów", którą tworzą rozgrywający John Wall (średnia zdobywanych punktów 19,1), rzucający Bradley Beal (17,1), niski skrzydłowy Paul Pierce (13,5), silny skrzydłowy Brazylijczyk Nene Hilario (14,2) i środkowy Gortat (13,2), uważana jest za jeden z najsilniejszych wyjściowych składów w lidze. Z podstawowych graczy zabraknie przede wszystkim drugiego strzelca zespołu Beala, który 10 października w meczu przedsezonowym doznał kontuzji nadgarstka i czeka go minimum sześć tygodni przerwy. Nie będzie mógł zagrać także Nene, odsunięty przez władze ligi od jednego spotkania sezonu zasadniczego za udział w przepychance w trakcie pierwszego meczu kontrolnego z Chicago Bulls. Na tym nie koniec ubytków. Nie są gotowi do gry także zmiennik Beala Martell Webster, który w czerwcu przeszedł operację pleców, zmiennik Gortata, pozyskany latem Kris Humphries ma uraz dłoni, a inny nowy nabytek DeJuan Blair, mający zastępować Nene, został zdyskwalifikowany tak jak Brazylijczyk. W dodatku niepewny jest udział Glena Rice'a Jr., który może nie zdążyć z wyleczeniem kontuzji stawu skokowego. Wprawdzie w poniedziałek najlepszy zawodnik tegorocznej ligi letniej NBA w Las Vegas trenował już zespołem, podobnie jak Humphries, ale decyzja, czy obydwaj zagrają zapadnie w dniu meczu. - Kontuzje graczy to okazja dla innych zawodników. Uraz jednego oznacza szansę gry dla drugiego. Jeśli nie będzie Chrisa, inni, jak Kevin Seraphin czy Drew Gooden, mogą udowodnić, jak są przygotowani do sezonu. Podobnie na innych pozycjach. Każdy zawodnik walczy przecież o swoje miejsce w lidze - zauważył Gortat w wypowiedzi dla strony internetowej klubu. Z 15-osobowego składu zgłoszonego oficjalnie do rozgrywek gotowych do gry jest dziewięciu koszykarzy. - Takie sytuacje się zdarzają. Taka jest koszykówka. Nie załamujemy rąk i staramy się przygotować najlepiej jak potrafimy - skomentował te kłopoty trener Randy Wittman. Szkoleniowiec Wizards we wtorek obchodzi 55. urodziny, ale jego podopiecznym nazajutrz może być trudno o zwycięstwo, które zapewne byłoby dla niego najlepszym prezentem. "Czarodzieje" pod jego kierownictwem zwykle słabo rozpoczynali sezon. Przed dwoma laty przegrali pierwsze 12 spotkań. Rok temu - już z Gortatem w składzie, który tylko w inauguracyjnym spotkaniu nie wyszedł w pierwszej piątce - wygrali dwa z dziewięciu spotkań. Sezon 2013/14 zakończył się jednak dla nich bardzo pomyślnie. Trener Wittman, pierwszy raz w karierze grając z zespołem w play off, doprowadził go do półfinału Konferencji Wschodniej, co drużynie z Waszyngtonu ostatni raz zdarzyło się w 2005 roku. - Myślę, że teraz lepiej wystartujemy, mimo tych kontuzji. Przed rokiem byłem zupełnie świeżym zawodnikiem w zespole. W pierwszych meczach znałem może cztery schematy, gdzie się mam poruszać na boisku. W dodatku Nene złapał kontuzję. Teraz jesteśmy po pełnym cyklu przygotowawczym, w zespole jest dobra chemia, więc jestem optymistą - dodał polski środkowy. Dla 30-letniego łodzianina, który po roku występów w barwach Wizards stał się ulubieńcem stołecznych kibiców, inauguracyjne mecze na Florydzie mają specjalny wymiar. Nazajutrz po spotkaniu w Miami, gdzie Gortat ma dom, "Czarodzieje" zagrają z Orlando Magic - klubem, w którym rozpoczynał karierę w NBA. - Dla mnie to wspaniała inauguracja. Grać w Miami to jak wystąpić w Nowym Jorku czy Los Angeles. W Orlando z kolei spędziłem niezapomniane lata. Heat nie mają już w składzie LeBrona Jamesa, ale nadal są dobrym zespołem, z cenionym szkoleniowcem i zawodnikami. Zapowiada się interesujący mecz. Musimy być mocno skoncentrowani - zakończył polski środkowy, który podpisał w lipcu z klubem z Waszyngtonu nowy pięcioletni kontrakt na kwotę 60 mln dolarów.