Parke to zawodnik MMA z prawdziwego zdarzenia. Walczył m.in. w UFC i KSW. Na Fame MMA nie walczył jednak w swoim koronnym stylu. Z Życińskim zmierzył się w walce bokserskiej. Stawką pojedynku była kilogramowa sztabka złota i pas króla, który był w posiadaniu "Don Kasja", po zwycięstwie z Marcinem Najmanem. Obaj rozpoczęli spokojnie. "Don Kasjo" próbował trzymać rywala na dystans, dobrze pracując lewym prostym. Parke dążył do skrócenia dystansu. Szedł przed siebie. Wsadzał głowę między gardę rywala i zadawał obszerne ciosy. Pierwszą rundę zakończyła efektowna wymiana. W drugim starciu Parke narzucał swój styl. Nadal szedł do przodu głową i z bliska zadawał ciosy. Umiejętnie też balansował, unikając uderzeń rywala. W trzeciej rundzie "Don Kasjo" zaczął łapać swój rytm. Więcej jego ciosów dochodziło. Nie robiły jednak one wrażenia na zawodniku z Irlandii Północnej. Czwarta runda nie była tak emocjonująca. Sporo było nieczysto boksu, czyli dużo klinczu i przytrzymań. Obaj zawodnicy ożywili się dopiero w końcówce. Po gongu doszło jeszcze do krótkiej wymiany zdań i "Don Kasjo" uderzył Parke'a.W piątej rundzie żaden z zawodników już nie kalkulował. Było sporo emocjonujących wymian. Doszło też do zderzenia głowami. Za to zdarzenie sędzia odjął punkt zawodnikowi MMA. O zwycięstwie decydowali sędziowie. Jednogłośnie punktowali zwycięstwo Parke'a, który przejął pas króla. Wszedł też w posiadanie sztabki złota.Doszło jednak do kuriozalnej sytuacji. Włodarze Fame MMA nie uznali tego werdyktu. Zapowiedzieli, że złożą protest.MP Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!