- To ciągle jest porażka, ale ja już się z tym pogodziłem i próbuję cieszyć się tym, co mam - skomentował podopieczny Henryka Olszewskiego. - Źle pchałem. Za krótko. Mogło być dalej - uważa. Dodał jednocześnie, że nie jest już tak bardzo zdenerwowany. - Ile można się złościć? To już jest historia. Po ciężkiej walce, pięknym konkursie, przegrałem. Cóż... Tak w sporcie bywa. Jedynym optymistycznym akcentem, który udało się usłyszeć z ust rekordzisty Polski to zapowiedź poprawy wyników. - Są błędy w technice, nad którymi muszę popracować. Mam co robić na treningach i dzięki temu pchnę kiedyś jeszcze dalej. Majewski narzekał na organizację. - Nie mogłem wydostać się ze stadionu. Wolontariusze nie wiedzą w ogóle co się dzieje. Mój człowiek z kontroli antydopingowej nie potrafił znaleźć miejsca, do którego ma mnie zaprowadzić - opowiadał. Jakie plany? - Może jakaś wycieczka na miasto... Nie wiem, jeszcze nie myślałem o tym - dodał. 28-letni Majewski zapewnił, że motywacji mu nie zabraknie. - Bez względu, czy zdobyłbym tu złoty medal, czy mam tylko srebrny. Każda impreza to jest walka, a ja następną okazję będę miał już w Dausze w halowych mistrzostwach świata - zakończył. Z Berlina - Marta Pietrewicz Czytaj także: Nie będzie ery Tomasza Majewskiego Tomasz Majewski wicemistrzem świata!