Czy Wisła może być spokojna o uzyskanie licencji na grę w ekstraklasie na kolejny sezon? Rafał Wisłocki: - Wszystkie dokumenty przedstawiliśmy zgodnie z obowiązująca procedurą. Prognoza finansowa została przygotowana w konserwatywny sposób. To znaczy, że wobec planowanych przychodów przyjęliśmy, jak ostatnio, ostrożne założenia, które z nawiązką zrealizowaliśmy. Wydaje mi się, że nie powinny pojawić się żadne przeszkody w uzyskaniu licencji. Na jakich założeniach opiera się wasza prognoza finansowa? - Mamy zagwarantowane środki za prawa medialne, które ostatnio zostały sprzedane za rekordową sumę, choć ostatnio zaakceptowany przez Radę Nadzorczą Ekstraklasy SA ich podział nie jest dla nas idealnym rozwiązaniem, bo pula, która była równo dzielona na wszystkie kluby została obniżona z 55 do 44 procent, a najwięcej pieniędzy otrzymają zespoły, które zyskają prawo udziału w europejskich pucharach. Z drugiej strony my mamy dość wysoki ranking historyczny, więc z tego tytułu wpłyną do nas większe środki. Drugim filarem finansowania będą kibice i ich obecność na stadionie. Bardzo ważna będzie kampania promująca sprzedaż karnetów na nowy sezon. Im więcej ich nasi fani zakupią, tym łatwiej będzie nam regulować stare zobowiązania, ale też wzmacniać zespół, bo każde miejsce w tabeli to w nowym sezonie dwa razy więcej przychodów niż w obecnym. Znaczna cześć pieniędzy, które Wisła ma otrzymać z tytułu praw medialnych jest objęta cesjami na poczet długów. A jeśli chodzi o sprzedaż karnetów, to trudno spodziewać się latem podobnej mobilizacji, jak to miało miejsce w styczniu. Czy te filary, o których pan mówi, nie wydają się chwiejne i zbyt ryzykowne? - Wierzymy, że utrzymamy tych kibiców, którzy wrócili do Wisły, gdy rozpoczynaliśmy nowe otwarcie, że to nie był tylko taki "zryw powstańczy". Oczywiście może być tak, że frekwencja będzie mniejsza, więc zostały przygotowane rozwiązania zastępcze. Mamy świadomość, że ich wdrożenie może okazać się konieczne i trudne dla klubu, dlatego liczymy na mobilizację wśród kibiców podczas kampanii sprzedaży karnetów. W zeszłym roku największym problem licencyjnym Wisły okazał się brak podpisanej w terminie umowy na wynajem stadionu. Teraz klub też wciąż nie zawarł podobnej na kolejny sezon, a czasu jest coraz mniej. Jak przebiegają negocjacje w tej sprawie? - Rozmowy są mocno zaawansowane, więc liczymy, że wkrótce doczekamy się ich finału. Chcemy, aby nowa umowa zawierała kilka istotnych dla nas punktów i to normalne, że ten proces trochę trwa. Obie strony muszą być zadowolone z przyjętego rozwiązania. Obopólne korzyści to koszt zależny od frekwencji i takie wyjście wydaje nam się niezbędne do wypracowania. Czy nowa umowa będzie podobna do obecnej, w której musicie płacić za wynajem stadionu dwa dni przed kolejnym meczem? - Nie mogę ujawniać pozostałych szczegółów. Chcemy wprowadzić jeszcze kilka punktów, które będą się znacznie różniły od tego, co jest obecnie. Jak w tej chwili wygląda sytuacja finansowa spółki? Czy piłkarze i pracownicy otrzymują pensje na czas? - Staramy się spłać długi, realizujemy wszystkie wynegocjowane porozumienia. Piłkarze i pracownicy klubu też otrzymują regularnie wypłaty. Czasem może się zdarzyć kilka dni opóźnienia, ale nie trwa to dłużej niż tydzień. Jest więc jakaś stabilność i jej zachowanie to nasz cel na najbliższe miesiące. Czy w najbliższym czasie można spodziewać się zmian właścicielskich w piłkarskiej spółce? - Według mnie najbardziej realnym rozwiązaniem jest to, że do trójki, która w styczniu udzieliła Wiśle czteromilionowej pożyczki, czyli: Jakuba Błaszczykowskiego, Tomasza Jażdżyńskiego i Jarosława Królewskiego dołączy jakaś czwarta osoba. Ta grupa wiele zrobiła dla ratowania Wisły, do tego ma dużą wiedzą i doświadczenie biznesowe, dlatego nie odda klubu w nieodpowiednie ręce. Oczywiście, gdyby pojawił się wiarygodny inwestor, który mógłby zwiększyć budżet klubu o kilka milionów euro, to po uprzedniej kompleksowej weryfikacji pewnie zdecydowalibyśmy się na takie rozwiązanie, bo nam najbardziej zależy, żeby Wisła rozwijała się jako klub. Wytypowaliście już osobę, która dołączyłaby do wspomnianego tercetu? - Trwa sondowanie. Swoje pomysły mamy, ale jest za wcześnie, aby mówić, że ktoś konkretny - jako ten czwarty do brydża - już się wyłonił. Te rozmowy będą jednak nabierały tempa, bo sezon się kończy, a letnia przerwa to najlepszy czas na takie zmiany. Błaszczykowski, Jażdżyński i Królewski udzielili na razie Wiśle pożyczki. Czy można oczekiwać, że ta pożyczka zostanie skonwertowana na akcje i zostaną oni już formalnymi właścicielami piłkarskiej spółki? - Zgodnie z zawartymi umowami z Towarzystwem Sportowym Wisła taka sytuacja może mieć miejsce. Jest to jeden z wariantów, ale czy najbardziej realny? Trudno powiedzieć, co się dalej wydarzy. A czy prowadzicie rozmowy z jakimś inwestorem, który przejąłby sto procent akcji? - Z grupy wielu zainteresowanych podmiotów wiarygodne wydawało się jedno zagraniczne konsorcjum, z którego przedstawicielem cały czas rozmawiamy. Ono naszym zdaniem może spełnić wymagania, jakie stawiamy przed przyszłym właścicielem Wisły. Negocjacje ostatnio jednak się trochę zatrzymały ze względu na rozmowy z wierzycielami dotyczące zadłużenia. Cały czas trwa zapoznawanie się z przedstawioną przez nas dokumentacją, która jest na bieżąco uzupełniana. Badane są różne tendencje, potencjał kibicowski i sportowy zespołu. Sprawdzane też jest, ile środków wpłynie z tytułu praw medialnych, ile zostanie zajęte przez cesje, czyli pójdzie na spłatę długów i generalnie czego można się spodziewać przejmując klub. Jak Wisła będzie wyglądać w przyszłym sezonie pod względem sportowym? Wielu kluczowym piłkarzom wygasają umowy. Finisz tego sezonu pokazał, że z tak wąską kadrą nie da się dłużej grać na najwyższym poziomie... - Jesteśmy po kilku spotkaniach z zawodnikami, którym kończą się kontrakty, wiemy jakie są ich oczekiwania. Najważniejsze z ich punktu widzenia jest zapewnienie, że w przyszłym sezonie będzie klub funkcjonował tak, a jak przez te trzy ostatnie miesiące, a nie tak jak wcześniej i że zagwarantujemy sztabowi szkoleniowemu i piłkarzom komfort pracy. Myślę, że zespół w przyszłym sezonie pod względem kadrowym będzie w znaczącym stopniu podobny do obecnego. Ponadto mamy kilka konkretnych celów transferowych. Oczywiście będą to zawodnicy, którym kończą się kontrakty, bo na gotówkowe transfery najpewniej nie będzie nas stać. Chcemy to wszystko zrobić rozsądnie. Uważam, że zimowe okno transferowe było naszym sukcesem. Oczywiście zaufaliśmy zawodnikom, którzy byli na "zakrętach" swoich karier i mieli jakieś problemy, ale np. taki Sławomir Peszko zyskał w Wiśle swoje drugie życie piłkarskie i stał się idolem trybun. Pokazał się też Lukas Klemenz, choć trochę przeszkodziła mu kontuzja. Łukasz Burliga rozegrał kilka bardzo dobrych spotkań. O Vukanie Savicevicu można powiedzieć, że jest odkryciem tej wiosny w ekstraklasie. No i Kuba Błaszczykowski... Właśnie, czy on będzie grał w Wiśle w przyszłym sezonie? - Nie chciałbym uprzedzać faktów, ale Kuba wie, że jesteśmy wciąż w trakcie "meczu o Wisłę". Liczę, że dalej będzie chciał być uczestnikiem tej gry... Po sezonie z funkcją dyrektora sportowego pożegna się Arkadiusz Głowacki. Kto go zastąpi? - Jeśli chodzi o funkcjonowanie działu sportowego, to Arek cały czas jest postacią kluczową. Prawdopodobnie pożegna się z funkcją dyrektora sportowego, ale jesteśmy bliżej tego, aby znalazł sobie w strukturach klubu miejsce, które będzie zgodne z jego ogromnymi kompetencjami. To przestrzeń, w której będzie się z powodzeniem realizował i rozwijał. Nie musimy koniecznie powoływać nowego dyrektora sportowego. Może zarząd weźmie na siebie odpowiedzialność za funkcjonowanie działu sportowego? Szukamy modelu, który będzie dla nas najlepszy, bo chcemy i wszyscy rozumiemy, że to kluczowe, aby Arek wciąż miał dużo do powiedzenia w sprawach sportowych. Jest też pan prezesem Towarzystwa Sportowego Wisła. Niedługo odbędą się wybory nowych władz. Czy będzie pan kandydował? - Jestem osobą, która nie była zachwycona rozwiązaniem, że funkcja prezesa TS-u i piłkarskiej spółki została połączona. Natomiast obecnie rozważam zgłoszenie swojej kandydatury, bo TS to dla mnie kolebka Wisły Kraków i miejsce, w którym wszystko się zaczęło. Dla mnie jest bardzo ważne, aby ten klub właściwie funkcjonował. Pełnienie takiej funkcji to wielka nobilitacja. Pracuję w Wiśle już ponad 10 lat, zdobyłem doświadczenie, mam wiedzę, co należy zrobić. Myślę, że wspólnie z osobami, które widziałbym w zarządzie, możemy zrobić dużo, aby Wisła była lepiej postrzegana i lepiej funkcjonowała. Czy udało się już zdjąć z Wisły odium powiązań z gangsterami, którzy robili kosztem klubu własne interesy? - Wydaje mi się, że tak. Głównie dzięki działaniom obecnego zarządu nastąpiło sporo zmian. Restauracja podlega już bezpośrednio klubowi, podobnie jest ze sklepikiem, w którym sprzedawać będziemy gadżety ściśle związane z TS-em i jego tradycją. Z kolei siłownia ma nowych dzierżawców, którzy mają krystaliczną przeszłość. Jest to syn wicepremiera Jarosław Gowina oraz pan Bartosz Gibała. Została z nimi podpisana umowa, zaakceptowana przez walne zgromadzenie TS, na dzierżawę na 30 lat terenu za tzw. nową halą. Powstanie tam nowy budynek, w którym swoją siedzibę znajdzie kilka sekcji oraz będzie tam prowadzona działalność społeczna dla seniorów i młodzieży. Czy z perspektywy kilku miesięcy pełnienia funkcji prezesa Wisły jest pan zadowolony z tego, co udało się dokonać? - Dużo rzeczy udało się zrobić i myślę, że jest to początek pozytywnych zmian. Dynamika przemian była ogromna. Zdarzają się zakręty, małe niepowodzenia, ale cały czas strzałka pokazuje kierunek - rozwój. Rozmawiał: Grzegorz Wojtowicz