Zabrzanie prowadzili w starciu z ostatnim zespołem Ekstraklasy, ale w końcówce gospodarze, za sprawą Kamila Bilińskiego wszystko odwrócili. - W pierwszej połowie, do tej 70. minuty nie wyglądało to źle. Niestety, w końcówce już to tak nie wyglądało i niestety przygrywamy - komentuje Martin Chudy, który w Ekstraklasie broni tydzień w tydzień od lutego 2019 nie opuszczając przy tym ani minuty. Pod tym względem w lidze nikt go nie przebija. Po meczu w Bielsku zabrzanie byli bardzo rozżaleni. Uciekła im szansa zbliżenia się na punkt do trzeciego w tabeli Rakowa Częstochowa.- Bramki straciliśmy po naszych błędach. Gospodarze w drugiej połowie ostro ruszyli. Mieli sporo rzutów wolnych, rożnych. Było dużo wrzutek. My nie potrafiliśmy utrzymać piłki w środku pola. Nie wyglądało to już tak, jak do przerwy. Gdybyśmy wykorzystali jedną z naszych sytuacji i trafili na 2-0, to inaczej by to wyglądało. Nie strzeliliśmy jednak drugiej bramki, nie udało się zagrać na zero, no i przegrywamy - ocenia jeden z najlepszych bramkarzy na ekstraklasowych boiskach. Na rozpamiętywanie porażki z "Góralami", którzy zanotowali już drugą wygraną w PKO Ekstraklasie w tym roku, po wcześniejszym odprawieniu z kwitkiem Legii Warszawa, w Zabrzu nie mają czasu. W środę wieczorem mierzą się bowiem w 1/8 Pucharu Polski na stadionie w Bełchatowie z Rakowem. - Nie zmienimy już tego co stało się w Bielsku, a trzeba się skupić na pucharowym spotkaniu w środę. Przez te rozgrywki jest szansa do dostania się do europejskich rozgrywek, tak więc musimy się jak najlepiej przygotować do tego meczu. Przed nami ciężki przeciwnik, ale te pucharowe rozgrywki to co innego niż liga, więc jedziemy tam po wygraną i awans - zaznacza Martin Chudy. Michał Zichlarz Ekstraklasa - wyniki, terminarz i tabela