Za Haasem kolejny słodko-gorzki weekend w tegorocznym sezonie Formuły 1. Co prawda po raz drugi z rzędu w punktowanej dziesiątce uplasował się Kevin Magnussen, jednak zaledwie kilkanaście godzin wcześniej swój bolid doszczętnie rozbił Mick Schumacher. Niemiecki kierowca zaliczył potworny wypadek w kwalifikacjach, po którym konieczna była nawet wizyta w szpitalu. Ku radości kibiców szczegółowe badania nie wykazały poważniejszych obrażeń i skończyło się tylko na strachu. Milionowe straty amerykańskiej ekipy O ile młody Niemiec odetchnął z ulgą, o tyle przed dużym wyzwaniem stoi teraz jego zespół. Samochód został bowiem doszczętnie rozbity i trzeba odbudować go praktycznie od zera. Team już określił potencjalny wydatek. Oscyluje on w kosmicznej kwocie miliona dolarów. - Ocalało chyba jedynie podwozie. Na szczęście silnik też wygląda w porządku, ale na tym kończą się dobre wieści - przekazał portalowi RaceFans.net szef Haasa, Guenther Steiner. Amerykańskiej ekipie nie pomaga też fakt, iż od kilku lat znajduje się w ona w finansowym kryzysie. Tuż przed tym sezonem straciła ona dodatkowo sponsora tytularnego, ponieważ ze względu na atak zbrojny wojsk Władimira Putina na Ukrainę zdecydowano się na rozwiązanie umowy z rosyjskim gigantem Uralkali. Wówczas swoje prywatne pieniądze wyjątkowo wyłożył właściciel - Gene Haas. Na powtórkę z rozrywki obecnie się jednak nie zanosi. Ba, wciąż nie wiadomo czy Mick Schumacher w ogóle zjawi się w Australii, gdyż naprawa jego wozu może potrwać trochę czasu. Wyścig w Melbourne odbędzie się 10 kwietnia. Transmisja tradycyjnie w Eleven Sports 1.